Rozdział 1

2.9K 86 6
                                    

– Panienko ojciec prosi na śniadanie.

Jak każdego ranka do sypialni siedemnastoletniej Sophie, wtargnęła młoda pokojówka, która od kilku miesięcy pracowała w rezydencji. Spojrzała na dziewczynę, która mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i przekręciła się na drugi bok. Eva zaśmiała się cicho i pokręciła głową. Stąpając delikatnie swoimi idealnie wypolerowanymi pantofelkami na marmurowej posadzce wyłożonej w całym domu podeszła do rzędu okien umieszczonych na przeciwnej ścianie w stosunku do drzwi i zamaszystym gestem rozsunęła ciężkie zasłony, wpuszczając do pokoju poranne promienie, które wypełniły całe pomieszczenie.

– Eva zgaś słonce – mruknęła Sophie, siadając na łóżku, jednocześnie przecierając zaspane oczy.

Sophie uwielbiała swoją pokojówkę, była dla niej bardziej przyjaciółką niż członkiem służby, którego według ojca powinna traktować nie wiele lepiej od śmiecia. Przeczesała palcami lekko skołtunione rudawe włosy i ziewnęła, spoglądając na zegarek stojący na szafce nocnej. W momencie, gdy wskazówki ułożyły się w równej linii na godzinie szóstej, wyskoczyła z łóżka i popędziła do garderoby.

– Przypomnisz mi, dlaczego mam wstawać o tak wczesnej porze? Przecież to powinno być zakazane.

Wystawiła głowę za drzwi ogromnej szafy i spojrzała na Evę poprawiającą łóżko, cicho nucąc melodię, którą wymyślała na poczekaniu, umilając sobie przy tym pracę. Zawsze tak robiła; uważała, że dzięki temu czas będzie płynął znacznie szybciej.

– Ponieważ pan McCartney chce spędzić trochę czasu ze swoim jedynym dzieckiem?

– A mam w to uwierzyć, ponieważ...? – Sophia przeciągła ostatnie słowo z uniesionym brwiami.

Wystarczająco długo mieszkała ze swoim ojcem pod jednym dachem, by wiedzieć, że raczej unika spędzanie czasu z nią. Był surowym mężczyzną z zasadami, który nie nawiedził nieposłuszeństwa, niekompetencji oraz sprzeciwu czy zwracania uwagi. Dostawał wówczas niemal białej gorączki, a żyła na jego czole pulsowała, jak oszalała, można by pomyśleć, że zaraz pęknie. Sofii zazwyczaj bawił ten widok, chociaż i od tego były wyjątki.

– Och już przestań. – Pokojówka odwróciła się do dziewczyny i pokręciła głową. – Dobrze wiesz, że mu zależy. Nie okazuje tego, ale tak jest. Nie może być człowiekiem bez serca. Każdy ma w sobie, choć krztę dobroci.

Sophie westchnęła i wyjęła z szafy czystą bieliznę, parę czarnych dżinsów i tego samego koloru bluzeczkę na ramiączkach. Idąc do łazienki przylegającej do jej pokoju, zauważyła, jak Eva wychodzi z sypialni, pozostawiając ją samą sobie.

Po wzięciu szybkiego, ale jakże odprężającego prysznicu Sophie, ubrała się i poprawiła kilkakrotnie swój strój, aż wyglądało on wręcz idealnie. Makijaż oraz wyszorowanie zębów nie zajęło jej dużo czasu. Gdy wyszła z łazienki pachnącej jej waniliowym płynem do kąpieli i perfumami o kwiatowym aromacie wyjęła spod łóżka parę ukochanych tenisówek i wsunęła na stopy. Bardzo często je nosiła, co nie odpowiadało jej ojcu, ale nigdy się tym nie przejmowała, uważała, że buty na obcasie nie są dla niej; nigdy nie umiała w nich chodzić, a jeśli już próbowała, zazwyczaj kończyło się to skręconą kostką czy siniakami. Wzięła głęboki oddech i wyszła z pokoju.

Powolnym krokiem ruszyła w stronę jadalni. Na korytarzu napotkała kilkoro członków służby ubranych w obowiązkowy czarno–biały uniform, próbujących jak najdokładniej wyczyścić ramy obrazów czy okna. Gdy dostrzegli panienkę McCartney, automatycznie przerwali wykonywać swoje obowiązki, obrócili się przodem do niej i lekko opuścili głowy, tak jak zostało im nakazane. Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą. Nigdy nie lubiła tego gestu. Uważała, że to za surowa zasada i dlatego cieszyła się, że Eva nie zachowuje się tak przy niej, była sobą. Oczywiście zmieniało się to w towarzystwie pana domu. Niemal każdy pracownik, będąc w jego towarzystwie czy słysząc jego głos, praktycznie trząsł się ze strachu. Ten mężczyzna budził nieprawdopodobny respekt.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Where stories live. Discover now