Rozdział 10

1.5K 64 12
                                    

Śniadanie było punktem w ciągu dnia, o którym Sophie pragnęła zapomnieć. Wciąć czuła złość na Nicolasa, lecz cieszyła się, że był tuż obok. Naprzeciw niej siedziała Lady Orsova. Wyglądała nienagannie, ale ostry wyraz jej twarzy i zabójcze spojrzenie przyprawiały o ciarki. Wyprostowana niczym struna popijała kielich wypełniony świeżą krwią, rozmawiając z króle. Zachowywała się, tak jakby wcale nie spostrzegła Sophie, a jak już na nią spojrzała, dziewczynę przeszywały ją lodowate dreszcze. Starała się zachować kamienną twarz, ale w środku była przerażona.

Sophie była jedyną osobą w pomieszczeniu używającą sztućców, czy ogólnie spożywającą pełno wartościowy posiłek. Żałowała, że nie dołączył do nich Antonio wraz z Thomasem. Nie czułaby się wówczas tak nie na miejscu.

Kiedy skończyła posiłek i chwyciła kieliszek z wodą, Nicolas ujął jej lewą dłoń i pocieszająco ścisnął. Była mu wdzięczna za ten gest, okazał jej, choć odrobinę wsparcia. Spojrzała na niego, uświadamiając sobie, że tak naprawdę ani odrobinę nie przysłuchiwała się toczącej, się rozmowie. Zbyt bardzo zżerały ją nerwy od środka.

– ... Trzeba poruszyć ten temat podczas Smoczej Rady. To faktycznie może być istotne – oznajmiła Lady Orsova, poprawiając pukiel włosów, który zsunął się jej na twarz.

– Uroczysty bal przed radą będzie odpowiednim momentem, aby wtajemniczyć w plan przywódców.

Nicolas odstawił z cichym brzdękiem kryształowy kielich.

Sophie spojrzała ukradkiem na niego. Twarz miał beznamiętną, wręcz kamienną. Wyglądał srogo, jakby był gotów w każdej chwili pozbawić ostatniego tchnienia każdą napotkaną osobę. Nie odczuwała przerażenia na widok tej postawy, co ją nawet dziwiło. Przecież powinno być inaczej.

– Będziemy mogli uzyskać większość głosów poparcia.

– I tak to ty masz ostateczny głos – przypomniała Orsova, wskazując dyskretnie na swój kielich jednej ze służącym w jadalni dziewczyn. Pospiesznym krokiem ruszyła do Lady i nalała świeżej porcji krwi. – Więc zasadniczo będzie, jak zechcesz.

– Masz co do tego rację, lecz jednak większość zapobiegnie niepotrzebnym zgrzytom i buntom ze strony Hrabiego de Rigaud czy Lorda Cantemir. Nie mam zamiaru tracić na nich czasu. Wolę załatwić sprawę wcześniej.

Orsova przytaknęła.

Nicolas wstał, odsuwając nieznacznie krzesło, po czym wyciągnął w kierunku Sophie rękę, dając jej znak, aby podążyła jego śladem. Dziewczyna ujęła dłoń króla i z jak największą gracją, na jaką było ją stać, wstała. Praktycznie nie oddychając, szła do wyjścia z jadalni. Gdy tylko usłyszała cichy trzask drzwi, odetchnęła pełną piersią. Orsova była kobietą, której widok wzbudzał lęk i najpewniej, była tego świadoma. Uwielbiała to wykorzystywać. Na przełomie wieków doświadczyła wielu rzeczy, dzięki czemu często wykorzystywała swoją przewagę nad swoją ofiarą, a Sophie bała się przy niej nawet oddychać. Czuła w kościach, że pobyt tej kobiety w zamku nie przyniesie niczego dobrego.

Sophie zabrała swoją dłoń Nicolasowi i zrobiła krok w bok.

– Co ty robisz? – zapytał.

Sophie przewróciła oczami.

– To, że niczego nie zrobiłam podczas śniadania, nie oznacza, że ci wybaczyłam – odparła twardo. Wspomnienia z wieczora zaczęły do niej wracać, tak samo, jak złość.

Nicolas przyjrzał się uważnie twarzy Sophie. Ostre spojrzenie, które ukrywało w sobie ból oraz beznamiętny wyraz twarzy.

– Sądzisz, że pozwolę swojej żonie zachowywać jak rozkapryszone dziecko?! – zapytał z narastającą złością.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Where stories live. Discover now