Rozdział 24

818 37 4
                                    


Chłód oraz ból władały ciałem Sophie. Czuła się niezwykle obolała jak i zmęczona. Powieki jej ciążyły, a umysł domagał się kolejnej dawki snu. Walczyła ostatkami sił o utrzymanie świadomości, mimo że bała się otworzyć oczy. Słysząc zbliżające się męskie głosy, zacisnęła je jeszcze mocniej i znieruchomiała. Oblał ją strach. Obawiała się nawet oddychać. Chciała zniknąć.

Skrzypienie otwierających się drzwi przyprawiło ją niemal o arytmie serca. Nigdy w życiu tak się nie bała. Zwłaszcza że miała świadomość, kto stał tuż obok niej.

– Wiem, że i tak nie śpisz! – W uszach Sophie rozbrzmiał niski męski glos. – Więc radzę mnie nie ignorować.

Niepewnie otworzyła oczy. Doskonale wiedziała, że była na przegranej pozycji.

Przed nią stali dwaj mężczyźni. Jeden z nich był mężczyzną, który podawał się za ochroniarza, który po nią przyszedł, a drugi był Alfą. Rozpoznała go niemal od razu mimo mroku, jaki panował w pomieszczeniu. Jego oczy jarzyły się miedzianą poświatą.

Sophie podniosła się do siadu, walcząc z ociężałą głową, którą miała zawiniętą bandażem. Jej włosy miejscowo były posklejane przez wypchniętą krew. Wystawna suknia, którą wciąż miała na sobie, nagle wydała jej się tak absurdalna. Była niemal w strzępach i przede wszystkim niezwykle niewygodna.

– Czego ode mnie chcesz Alfo? – zapytała twardo, niemal zabijając go wzrokiem.

Wilkołak się roześmiał, za to ten drugi rozbawiony przyglądał się całemu zajściu. 

– Czuję się zaszczycony! Wasza wysokość mnie rozpoznała – zakpił.

– Zapytam jeszcze raz – zaczęła ostrzej zaskakując Lykanów. – Czego ode mnie chcecie?!

Alfa podszedł do niej, przykucnął i z beznamiętnie ścisnął w swojej dużej dłoni twarz Sophie. Wręcz wstrzymała oddech w odpowiedzi na ten brutalny gest.

– Za błędy trzeba płacić, a twój mąż popełnił ich zdecydowanie za dużo – wysyczał. Mocno odepchnął głowę Spohie, przez co uderzyła nią o ścianę. Zacisnęła zęby, by tylko powstrzymać się przed wydaniem okrzyku bólu.

– Pożałujesz tego!

Splunęła na Cadena.

– Zdecydowanie będziesz błagać o śmierć – wypluł z siebie te słowa.

Mężczyźni z trzaśnięciem drzwiami opuścili pomieszczenie, zostawiając Sophie sama sobie.

Niepewnie dotknęła bolącego miejsca na głowie i jęknęła zła. Nawet w tym półmroku mogła dostrzec na swojej dłoni świeżą krew. Rana na głowie musiała się ponownie otworzyć przez uderzenie. Mocniej zawiązała bandaż, mając nadzieję, że to coś pomoże.

Ostrożnie oparła się o zimną ścianę i potarła dłonią nos. Był on podrażniony od zapachu wilgoci. Przymknęła oczy, rozmyślając nad swoim położeniem. Strach był naturalnym czynnikiem towarzyszącym w takiej sytuacji.

Z westchnieniem otworzyła oczy, nad głową dostrzegła małe okienko. Zdecydowanie nie było szansy, by mogła, się przez nie przecisnęła, ale wystarczające, aby się przynajmniej czegoś dowiedzieć. Podniosła się z brudnego koca, na którym siedziała i chwiejnym krokiem podeszła do ściany naprzeciw drzwi. Musiała unieść się na palcach, by dostrzec korony kilku drzew i maszt statku płynącego w oddali. Odetchnęła z ulgą. Wciąż znajdowała się w Seatlle, ale na jak długo?

W nocy Sophie nie zmrużyła oka. Bała się, pozwolić sobie na to. Nie wiedziała, co wilkołaki by w tym czasie z nią zrobiły. Jedynym czego była pewna to to, że Nicolas robił wszystko by ją odnaleźć. Tak bardzo pragnęła się znaleźć w jego ramionach. To one były miejscem, w którym czuła się najbezpieczniej i przede wszystkim były jej domem.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Место, где живут истории. Откройте их для себя