44. Saki

86 24 15
                                    

-Oh Pardon- zatrzymałem się, wycofałem i zatrzasnąłem drzwi. Serce waliło mi jak oszalałe, w gardle stworzyła się ogromne gula i ból przeszedł przez moje ciało. Co robili tak blisko siebie? Dlaczego... Nie, to nie mogło być możliwe. Oni nie...
Doszło do mnie, że jestem zazdrosny. Zazdrosny tak bardzo, że, aż boleśnie. Przecież, siedzieli tylko obok siebie, nie no, trzymali się za ręce, ale to nic takiego. Ogarnij się chłopie. Co to za chora jazda. Wbij tam, krzycząc, że...
Wtedy usłyszałem trzask drzwi, na korytarzu pojawiła się Mia. Zmierzyłem ją złym wzrokiem.
-Saki ja...-
-Tłumacz się- mój głos zabrzmiał tak lodowato, że sam się zdziwiłem. Patrząc na minę Mii, ona też. Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Tylko rozmawialiśmy... Ja. Potrzebowałam się wyżalić. Nie wiedziałam co robić... Ta rozmowa nie była łatwa Saki. Ja... Znaczy on- Łzy napłynęły do jej oczy, a mi opadły ramiona.
-O Jezu... Mia, hej- przytuliłem ją- Przepraszam, jestem idiotą-
-Naprawdę, kibicuje ci Saki. Mnie i Kou łączy tylko przyjaźń. Tak jak ty, chciałabym go chronić-
-Już, w porządku. Sam się sobie dziwie. Nie wiem co to za chora jazda... Ufam ci Mia. Jednak jeśli coś cię martwi, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć- uśmiechnąłem się- Tak?- dziewczyna odsunęła się ode mnie i roześmiała się.
-No, nie spierdol tego teraz-
-Czego?- zdziwiłem się.
-Saki, masz tydzień spędzić ze swoim crushem. Nie tylko w jednym pokoju, ale też łóżku.- poczułem jak się rumienie. Przyjaciółka odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego pokoju -Pamiętaj, by się zabezpieczać!- krzyknęła jeszcze.
-Mia!!- Wrzasnąłem, ale dziewczyna już zniknęła za zakrętem. Wziąłem głęboki oddech i powoli otworzyłem drzwi do pokoju.

Kou nie było. Zamiast tego paliło się światło w łazience i dobiegał z niej szum wody. Rozłożyłem się na łóżku i wlepiłem wzrok w sufit. ,,nie spierdol tego,,. Zakryłem twarz dłońmi. Kurwa.
Niecałe dziesięć minut później trzasnęły drzwi do łazienki. Spojrzał na chłopaka, który zatrzymany patrzył na niego lekko zdziwiony, jakby nie spodziewał się jego obecności. Rozpromienił się.
- Hej-
- Hej- również się uśmiechnąłem. Dopiero ogarnąłem, co różni się w jego wyglądzie.
Miał na sobie krótkie, materiałowe, spodenki i różową, za dużą bluzę. Włosy luźno opadały na ramiona i dalej lekko się rumienił od ciepła, które zapewne panowało w łazience (wow, Saki, ty detektywie). Chłopak usiadł przy stoliku i złapał za szczotkę. Zaczął siłować się ze swoim włosami. Wstałem i podszedłem do niego. Powoli wyciągnąłem rękę.
-Mogę?- zapytałem, dotykając jego dłoni.
- Jasne- Wziąłem od niego szczotkę i zacząłem go czesać. Jego włosy były tak miękkie, delikatne i lekko wilgotne.
-Źle wysuszyłeś. Przeziębisz się.-
-To nic, w porządku- Jednak ja już poszedłem po suszarkę. - Nie będę się tobą zajmować, jak będziesz chory- westchnąłem. Nie prawda. Zrobiłbym wszytko, by poczuł się lepiej w takim wypadku.- Powiedz, jeśli będzie cię parzyć. Okej?- pokiwał głową.

Po tym jak się umyłem, zgasiłem światło i położyłem się obok Kou. Panowała lekko niezręczna cisza (śpisz ze swoim Crushem w jednym łóżku, czego się spodziewasz?). Odetchnąłem.
-Hej... Kou?-
- Yhym...-
-Powiedz, mi.... Coś o sobie- zapadła cisza.
-Wiesz, Saki... Nie jestem w tym zbyt dobry- westchnął. -Urodziłem się w Tokio. Jednak potem przeprowadziłem się z matką. To zniszczyło moje życie. Miałem tutaj osobę, którą bardzo kochałem, była dla mnie jak powietrze, bez którego nie umiem żyć- serce waliło mi jak oszalałe.
- To brzmi trochę jak moja historia. Znaczy... Nigdy się nie wyprowadziłem. Jednak miałem kogoś, kto był dla mnie bardzo ważny. Był całym moim światem.- westchnąłem- Jednak to już było, teraz kocham kogoś innego- ,,Nie spierdol tego,,-Kou... Ja- serce mi przyspieszyło, zaraz umrę...- Kocham cię, od kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz. Proszę, umów się ze mną- zapadła cisza. Tak przytłaczająca, że serce prawie mi pękło.
-K.. Kou?- spojrzałem. A przyjaciela- No to chyba kurwa jakiś żart- usiadłem -Czemu tak mnie, nienawidzisz świecie?- przyjaciel spał. Kosmyki włosów opadały mu na oczy i miał lekko rozchylone usta. Uśmiechnęłam się- No cóż, widocznie tak miało być- Przykryłem  go szczelniej kołdrą, by nie zmarzł.-Dobranoc, Kou-

Po tych słowach położyłem się i jakiś czas potem również zasnąłem. 

Dawno TemuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz