2.11 obietnica opieki

Zacznij od początku
                                    

- Muszę się przygotować – powiedziałam z niebywałym zakłopotaniem, a on podniósł mój podbródek i skrzyżował za mną spojrzenie.

- Generalnie nie lubię czekać, jednak dziś na ciebie poczekam – powiedział cicho i pozwolił mi pójść do mojej sypialni.

~~~~****~~~~

Sasori nie zamęczał mnie pytaniami o przyczynę mojego samopoczucia i byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Przechadzał się między alejkami w supermarkecie, raz po raz opowiadając mi jakieś śmieszne historyjki, które miały odciągnąć moje myśli od podłego tematu zaprzątającego mi głowę. Mieliśmy kierować się do auta, gdy zatrzymałam się przed witryną jednego ze sklepów odzieżowych.

- Jak tak sobie teraz przypominam, czy to nie tu byliśmy razem na zakupach kiedyś? – zapytał chłopak, wskazując na sklep z bielizną, który był obok.

- Tak, to tutaj – odpowiedziałam, lekko się uśmiechając. – Spodobałeś się ekspedientce... - powiedziałam, lekko się uśmiechając. Sasori pokiwał głową z dezaprobatą, jednak również cicho się zaśmiał. Ruszyliśmy w kierunku parkingu. – Jak to jest, że do tej pory z nikim nie jesteś?

- Nie spotkałem żadnej kobiety, do której bym pasował – odpowiedział swobodnie. – Poza tym, musiałem zająć się biznesem rodzinnym.

- Jak to się stało, że odziedziczyłeś firmę po ojcu? – zapytałam, lekko obawiając się, że pytanie jest zbyt nachalne i czerwonowłosy nie odpowie.

- Ojciec zachorował jakiś czas temu. Teraz zmaga się z rakiem i każdego dnia słabnie pod wpływem chemii. Obiecałem mu, że zaopiekuję się wszystkim, gdy jego zabraknie – wyjaśnił, a ja zasłoniłam usta ręką.

- Przepraszam, nie powinnam pytać – powiedziałam z zakłopotaniem, a Sasori wzruszył ramionami i otworzył bagażnik samochodu, do którego zapakował zakupy.

- Nie mogłaś o tym wiedzieć – stwierdził, podchodząc bliżej do mnie. – To normalne, że mogłaś zapytać – dodał i otworzył mi drzwi od strony pasażera. – Wracajmy, moja macocha dała znać, że mamy miso na obiad i mamy oboje przyjechać.

~~~~****~~~~

Pani Akasuna chodziła między kuchnią a jadalnią, donosząc kolejne miseczki z jedzeniem. Nie pozwoliła, bym jej pomogła i kazała Sasoriemu mnie pilnować. Siedziałam z zakłopotaniem, a Sasori wywrócił oczami.

- Przestań rozmyślać, przez chwilę się zrelaksuj – powiedział z lekkim przekąsem. – Mama czuje się młodsza, gdy ktoś nie próbuje jej wyręczać w prostych czynnościach – wyjaśnił i podszedł do pułki, z której wyjął trzy kieliszki do wina. – I na pewno będzie czuła się szczęśliwa, gdy nie zje posiłku w samotności.

- I tak czuję, że przeszkadzam – stwierdziłam z zakłopotaniem, nerwowo przecierając dłonie. Tak jakby było mi zimno. Nagle usłyszeliśmy spokojne tony muzyki klasycznej, dobiegające z salonu. Uśmiechnęłam się lekko.

- Ona cię lubi i wspiera, a ty jesteś ostatnio taka markotna... Chciałbym, żebyś znów się uśmiechała – powiedział i dotknął wspierająco mojego ramienia. W tym czasie do jadalni przyszła jego macocha, donosząc ostatnią misę.

- Jedzmy – powiedziała z zachwytem i przysunęła bliżej mnie kilka misek. Sasori nalał do kieliszków czerwonego wina i przez jakiś czas jedliśmy wsłuchując się jedynie w dźwięk spokojnej muzyki. Akasuna naprawdę nieco odsunął moje myśli od Sasuke.

Po posiłku zajęliśmy się luźną rozmową. Pani Akasuna opowiadała niezwykle emocjonalnie na temat ostatnich wydarzeń, jakie się jej trafiły. Wspomniała także o tym wydarzeniu sprzed tygodnia, o którym mowa była w wiadomościach. Nagle zadzwonił telefon Sasoriego. Chłopak skrzywił się z niezadowoleniem, patrząc na ekran i wyszedł z jadalni. Odprowadziłam go wzrokiem, a później z pytającą miną spojrzałam na panią Akasunę, która jedynie nieco posmutniała.

- Nie przejmuj się tym – stwierdziła machając dłonią i napiła się wina. – Zapewne zaraz zejdzie na dół z informacją, że musi wyjść – dodała, wieszając wzrok na kieliszku. – Cieszę się, że dziś tu jesteś. Siedzenie samej w tak dużym domu może przyprawić o załamanie nawet psychologa.

Po chwili wrócił do nas Sasori. Był ubrany w świeży, elegancki garnitur. Jego włosy były ułożone, a nie zmierzwione jak do tej pory.

- Muszę wyjść – powiedział i spojrzał na mnie. – Może chciałabyś zostać tutaj na noc? – zapytał, a pani Akasuna spojrzała na mnie z nadzieją.

- A pies? – zapytałam, przeklinając siebie w myślach, że zostawiłam go na cały dzień, dając mu jedzenie jedynie rano.

- Przywiozę tu twojego pieska – zaproponował i wziął w rękę czarną aktówkę. – To jak?

- Chyba się zgodzę – powiedziałam, posyłając jego macosze lekki uśmiech.  Sasori wyszedł do przedpokoju, a ja wybiegłam za nim. - Czy mogłabym cię prosić o parę rzeczy? - zapytałam, wyjmując z torebki klucze. Chłopak przyjął je ode mnie. 

- Jeśli będziesz chciała, połóż się w moim pokoju - powiedział i podszedł bliżej. - Zaopiekuję się tobą, obiecuję - powiedział, przytulając mnie delikatnie. 

StudentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz