- Mam pomysł - powiedziałam zadowolona.

- Jaki? Mam się bać? - zaśmiał się Adrian.

- Przyjdź dzisiaj to odpowiem na wszystkie twoje pytania - zasugerowałam zerkając na zegar, zawieszony na ścianie naprzeciwko mnie.

- Nie mógłbym odmówić - usłyszałam, że jest zadowolony - O której mam być?

- Hmm... Może być za trzy godzinki? - zaproponowałam.

- Jasne, będę punktualnie - zaśmiał się.

- Do zobaczenia! - powiedziałam jeszcze żegnając się z chłopakiem.

Odwróciłam się i zauważyłam, że w drzwiach stoi śmiejący się Leo.

- Ej, nieładnie podsłuchiwać... - skarciłam brata.

- Ja tylko chwilkę... - mówił przez śmiech - Rodzice chcą z nami pogadać.

- Teraz? - zapytałam upewniając się.

-Tak, teraz. Idziemy? - potwierdzając pokiwałam głową, gdy ruszył w stronę salonu.

- Za cztery godzinki przyjdzie Adrian - poinformowałam szybko, zanim rodzice zdążyli się odezwać.

Spojrzałam na Leo, który nadal się śmiał i walnęłam go lekko w bok.

- Oczywiście, nie ma problemu. Zawsze jest tu mile widziany - uśmiechnął się tata.

- Mamy dla was wiadomość - powiedziała, już ledwo powstrzymująca się od wygadania, mama.

- A więc jaką? - zapytałam próbując dowiedzieć się o co chodzi.

Moi rodzice popatrzyli na siebie, jakby mówili oczami "raz, dwa, trzy". Mogło to być nawet prawdą, bo chwilę później powiedzieli niemalże równocześnie.

- Dostaliśmy pracę!

- To świetnie! Gdzie? - Leo powiedział dokładnie to, co ja miałam na myśli.

- Na początek będziemy pracować w restauracji u Matthewsów - uśmiechnęła się mama.

Z tego, co słyszałam, rodzina Matthews dobrze płaci swoim pracownikom. W dodatku jest to jedna z najlepszych restauracji w okolicy. Niestety musiałam przyznać, że jeszcze mnie tam nie było, co szybko muszę nadrobić.

- To naprawdę dobra wiadomość - powiedziałam szczęśliwa.

Teraz już na pewno wiedziałam, że zostaniemy tu na dłużej.

- Czy coś mnie ominęło? - zapytała Vicky wchodząc do salonu i rzucając torbę na kanapę.

- Rodzice dostali pracę! - wyprzedziłam ich zadowolona.

- Dlaczego dowiaduję się ostatnia? Przecież to wiadomość dnia!b- zaśmiała się siostra.

- Ja dowiedziałam się dopiero przed chwilą. Rodzice lubią trzymać nas w niepewności - wyznałam, po czym wstając z kanapy, dodałam - Lecę posprzątać pokój.

- Roxanne, poczekaj! - usłyszałam jeszcze głos mamy i odwróciłam się w jej kierunku - Gdy rozmawiałam z dyrektorem powiedział, że twoja klasa uczy się francuskiego od pierwszej klasy, więc raczej jesteś w tyle. Zaproponował korepetycje u pani, która także uczy w tej szkole, ale akurat nie ciebie. Zadzwoniłam do niej z zapytaniem czy może udzielać ci lekcji francuskiego i powiedziała, że nie ma problemu. Więc we wtorki dodatkowy francuski.

- Dzięki mamo - powiedziałam wzdychając.

Fakt, z francuskiego nie potrafiłam dosłownie nic. Oprócz takich podstawowych słówek, które znał przecież każdy. Mogłam wybrać inny dodatkowy język. Ale francuski urzekł mnie swoją elegancją... Trudno, dam radę.
Odwracając się ruszyłam na górę i usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Tak w zasadzie sprzątanie było tylko małą wymówką, by na chwilę pobyć samą i przemyśleć kilka spraw. A głównie te dzisiejsze wiadomości. Szybko podeszłam do szafy i przebrałam się w białą podkoszulkę i spodnie dresowe, po czym położyłam się na łóżku.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Usnęłam! Szybko pobiegłam do drzwi, by otworzyć drzwi Adrianowi, jednak ku mojemu zdziwieniu, nie zastałam w nich przyjaciela. Przed mną stał Alan Matthews.

- Leo, ktoś do... - nie zdążyłam krzyknąć do brata.

- Ja chwilowo do ciebie - powiedział Matthews patrząc w bok.

- W jakiej sprawie? - zapytałam zdziwiona, krzyżując ręce.

- Ej, chyba nie muszę pytać się sąsiadki czy mogę przyjść na kilka minut - usłyszałam w odpowiedzi - A jeżeli już chcesz wiedzieć, to nie możemy siedzieć razem w ławce.

- Serio przyszedłeś zawracać mi głowę tylko tym, że nie chcesz ze mną siedzieć? Jak jakiś przedszkolak normalnie - zaśmiałam się, ale nic nie odpowiedział - Człowieku, co ja ci zrobiłam, że tak bardzo się mnie wstydzisz?

- Dziewczyno, to nie o to chodzi... - powiedział.

- A więc o co? - zapytałam i zauważyłam, że pod naszym domem zaparkował Adrian - Przepraszam bardzo, ale jestem umówiona. Do zobaczenia jutro kolego z ławki.

Powiedziałam to i zaczęłam iść w stronę przyjaciela, który właśnie wysiadał z samochodu. Odwróciłam się lekko i zauważyłam, że Alan wszedł do domu. A więc jednak przyszedł do mojego brata. Ignorując to przywitałam się z przyjacielem i razem weszliśmy do domu. Przez to, że usnęłam, nie pomogłam mamie w przygotowaniu obiadu. Przypomniało mi się to dopiero wtedy, gdy tata wołał wszystkich do stołu. Po obiedzie ja z Adrianem poszliśmy do mnie, a Alan z Leo gdzieś pojechali. Z tego, co wynikało z połowy rozmowy, którą usłyszałam, mieli zamiar wyjść na boisko. Tymczasem ja usiadłam na łóżku, a obok mnie Adrian.

- A więc tłumacz się. Dlaczego jesteś tu, a nie w Australii? - pierwszy zadał pytanie chłopak.

- To wszystko przez te pożary... - zaczęłam, ale Adrian mi przerwał.

- Co? Jakie znowu pożary?! - zapytał, marszcząc brwi.

- Ale wy wszyscy jesteście zacofani... - powiedziałam kiwając głową - Naprawdę nie słyszałeś o pożarach w Australii?

Chłopak tylko próbował się tłumaczyć, że coś tam słyszał w telewizji.

- Dobra, więc przyczyną tego, że nie wróciliśmy do Australii są właśnie te pożary. Nie wracamy tam z powodu niebezpieczeństwa - wyjaśniłam dokładnie.

Resztę wieczoru spędziliśmy z Adrianem na rozmowach o wszystkim i o niczym, na oglądaniu albumów ze zdjęciami, wygłupianiu się i wielu innych rzeczach. Chłopak poszedł chwilę przed północą, a ja szybko się umyłam, bo byłam już bardzo zmęczona. Położyłam się i dosłownie od razu usnęłam. Czekał mnie przecież pierwszy dzień w szkole, w której już miałam wrogów, których nawet nie znałam.

Książę bez uczućWhere stories live. Discover now