Rozdział 28

13 1 0
                                    

Pewnego dnia gdy się obudziłam rano poczułam niesamowity smród. Od razu obróciłam się do Śmierci i zaczęłam go wąchać czy znowu przypadkiem nie domył się dokładnie ale tym razem odór nie brał się od niego. Wstałam więc z łóżka i wyjrzałam na przedpokój pociągając nosem. Smrodu jednak nie było czuć na przedpokoju co oznaczało, że musi być w naszym pokoju. Zaczęłam więc szukać źródła zapachu po całym pokoju. W końcu dotarłam do szafki Śmierci. Otworzyłam ją cicho by nie wzbudzić swojego małżonka i zaczęłam sprawdzać. Każda rzecz, która się znajdowała w tym meblu była przesiąknięta tym niemożliwym smrodem. W końcu dochodzę do rzeczy, która okazuje się źródłem mojego porannego problemu. Jest to koszulka w pionowe biało-czarne pasy. Kiedy ją chwytam by ją wyciągnąć dotykam palcami jakieś mazi na niej.

„Rany... Co to jest?" zastanawiam się cicho i sięgam do szuflady po rękawiczki, których zazwyczaj używam do sprzątania zagubionych skarpet Śmierci.

Po założeniu rękawic nabieram powietrza, szybko wyciągam koszulkę i biegnę z nią do łazienki, wciskając ją do pralki. Następnie otwieram okna w pokoju by wywietrzyć pomieszczenie i wtedy właśnie budzi się Śmierć.

„Co robisz, kochanie?" pyta mnie pół śpiąco.

„Wietrzę pokój." odpowiadam mu stojąc blisko okna „Możesz mi wyjaśnić dlaczego jeden z czterech potężnych Jeźdźców Apokalipsy musi być takim flejtuchem?"

„Nie wiem o co Ci chodzi." Śmierć odpowiada mi ziewając „Wracaj do łóżka. Jest jeszcze wcześnie."

„Słońce już wyszło to oznacza, że jest już po ósmej." odpowiadam mu.

„Czyli jest wcześnie." Śmierć obraca się na drugi bok i po chwili słyszę jego równy oddech.

Zostawiam Śmierć w spokoju, przebieram się i idę się zająć sprzątaniem. Gdy wracam do pokoju po dwóch godzinach by rozwiesić pranie, Śmierć ciągle śpi.

„Kochanie, jedenasta już jest. Wstawaj." szturcham Śmierć i idę do łazienki.

W łazience słyszę jęk niezadowolenia Śmierci ale ja jestem zajęta wyciąganiem koszulki. Teraz jak jest czysta i pachnąca mogę się jej przyjrzeć. Dostrzegam na jej przodzie dużą literę J, natomiast z tyłu cyfrę 1 i napis „BULLON". Gdy wieszam ją na sznurku Śmierć akurat wchodzi do łazienki i staje od razu w miejscu:

„Coś Ty zrobiła?!" krzyczy do mnie.

„Co masz na myśli?" pytam go zaskoczona.

„To jest moja szczęśliwa koszulka a Ty... a Ty..." wydaje mi się, że Śmierć się zapowietrzył „A Ty ją zbezcześciłaś upraniem!"

„Świadomie ją tak zapuściłeś i jeszcze wsadziłeś do czystych rzeczy?" pytam go zaskoczona i trochę zła.

„Ty nic nie rozumiesz." Śmierć podchodzi do mnie, ściąga koszulkę ze sznurka i przytula ją do siebie „Ona przynosi mojej drużynie szczęście. Przez to, że ją uprałaś pozbyłaś jej wiele lat szczęścia i zwycięstw. Teraz mój kochany Juventus będzie musiał sam walczyć ze swoim nieszczęściem."

„Kibicujesz Juventusowi? Od kiedy to niby?" patrzę na niego zakładając ręce na piersi.

„Już od wielu lat. Wszyscy w tym domu o tym wiedzą."

„No ja jakoś nie wiedziałam a już dosyć kawałek czasu mieszkam z wami."

„To akurat teraz jest nieważne. Ważne jest to, że uprałaś moją szczęśliwą koszulkę. Szczęśliwych koszulek się nie pierze!"

„Uprałam bo śmierdziała gorzej niż Ty kiedy wróciłeś z tej misji bagiennej. A po drugie czemu na niej piszę Bullon?"

„Widzisz jak Ty mało wiesz?" widzę uśmiech triumfu na twarzy Śmierci „To najlepszy bramkarz Juventusu. Jestem jego fanem."

„Bullon?" patrzę na niego zaskoczona i próbuję dostrzec, że żartuje ale dostrzegam tylko powagę na jego twarzy „A nie masz na myśli Buffona?"

„On się nazywa Bullon." Śmierć idzie w zaparte „Rany, Grażyna, nawet Waśń o tym wie bo sam mi kupił tą koszulkę."

„To wiele wyjaśnia..." odpowiadam mu cicho.

„Co masz na myśli?" dopytuje mnie Śmierć.

„Wiesz... Sprawdź dokładnie nazwisko swojego ulubieńca i zauważ, że ta koszulka została wyprodukowana w Chinach. Ponadto litera J, która ma oznaczać Juventus też inaczej wygląda."

Śmierć ogląda koszulkę i gdy znajduje metkę wczytuje się w nią. Po chwili widzę w jego oczach wściekłość. Szybko się obraca na pięcie i wychodzi z pokoju. Ja wybiegam od razu za nim i widzę, że mój małżonek kieruje się bezpośrednio do pokoju Waśni. Staję w przedpokoju w skrzydle Waśni by móc usłyszeć ich rozmowę:

„Wiedziałeś, że bramkarz Juventusu ma na nazwisko Buffon a nie Bullon?" słyszę pytanie Śmierci a po chwili dochodzi do mnie głośny śmiech Waśni.

„Zastanawiałem się kiedy w końcu się zorientujesz." słyszę odpowiedź Waśni i dalszy ciąg jego śmiechu.

„Bardzo śmieszne dzieciaku, bardzo śmieszne..." słyszę zirytowany głos Śmierci a po chwili widzę jak wychodzi z pokoju Waśni, mijając mnie bez słowa.

Gdy Śmierć znika w naszym skrzydle, powoli podchodzę pod drzwi pokoju Waśni i lekko w nie pukając otwieram je.

„Muszę przyznać, że tym razem żart Ci się udał." odzywam się do Waśni i widzę, że nadal go skręca ze śmiechu.

„Dzięki." Waśń pokazuje mi kciuk w górę a ja wycofuję się do przedpokoju zamykając drzwi do jego pokoju i się uśmiecham pod nosem.

Grażyna ApokalipsyWhere stories live. Discover now