Część 6

11 1 0
                                    


Kiedy kończę pieczenie ciasta Waśń, Furia i Wojna wchodzą do kuchni.

"Wychodzimy Grażynko." mówi Furia "Jak skończysz to idź do pokoju Śmierci. Nie chcemy żebyś siedziała tutaj sama. "

"Dobrze Furio." odpowiadam jej "Miłego hmmm spotkania." dodaję niepewnie.

"Do zobaczenia później." odpowiada mi Wojna i cała Trójka Jeźdźców wychodzi.

Wyciągam ciasto z piekarnika i zostawiam je na blacie aby ostygło. Biorę w rękę kubek z herbatą i wchodzę na piętrowe zachodnie skrzydło. Przed drzwiami pokoju Śmierci biorę głęboki oddech i delikatnie w nie pukam dwa razy. Po chwili słyszę zachęcający głos Śmierci do wejścia. Wchodzę więc do jego pokoju i widzę go jak siedzi na podłodze bez maski i ostrzy aktualnie dużą kosę. Śmierć podnosi wzrok, uśmiecha się do mnie i wzrokiem wskazuje miejsce na podłodze obok siebie. Stawiam kubek z herbatą na szafce i siadam obok niego. Po raz pierwszy widzę Śmierć bez maski poza posiłkami. Dzięki temu mogę w końcu się przyjrzeć jego twarzy. Kształt jego twarzy jest trójkątny z kilkoma bliznami na policzkach po obu stronach. Widzę też lekki, ciemny zarost na jego twarzy. Kiedy tak mu się przyglądam Śmierć podaje mi mały kamień.

"Za Tobą są małe kosy." mówi kiedy biorę kamień w rękę "Rób tak jak ja." dodaje i przeciąga kamieniem po ostrzu.

"Ok..." odpowiadam cicho, biorę małą kosę i ją ostrzę w milczeniu.

W pokoju słychać tylko odgłos ostrzenia. Próbuję kolejny raz dokładnie spojrzeć na twarz Śmierci i nagle czuję w dłoni piekący ból. Bezmyślnie wydaję z siebie odgłos bólu i patrzę na swoją dłoń. Nie wiem jak mogłam to zrobić ale moja ręka jest na ostrzu kosy i ścieka na nią krew. Śmierć od razu wyrywa mi kosę z ręki, rozcinając mi bardziej rękę. Nawet się nie spodziewałam, że wciąż mogę krwawić i czuć taki ból. Po chwili czuję jak dłonie Śmierci dotykają mojej skaleczonej dłoni i po chwili trafia na nią kropla zielonkawego płynu. Nawet się nie zorientowałam kiedy Śmierć wyciągnął zza pasa flakonik.

"Co to jest?" pytam go patrząc jak rana na dłoni się goi.

"Eliksir uzdrowienia." odpowiada mi "Lepiej będzie jak naostrzę sam wszystkie ostrza." dodaje po chwili wciąż nie puszczając mojej dłoni.

"Przepraszam." mówię cicho "Nie wiem jak to się stało. Ja po prostu..." przecież nie mogę mu powiedzieć, że się na niego zagapiłam.

"Po prostu co?" Śmierć dopytuje się i spogląda mi w oczy.

"Och, już zapomniałam." kłamię mu i zabieram mu swoją rękę "Dzięki." dodaję po chwili.

"Nie ma sprawy." Śmierć wygląda na zakłopotanego.

Przez chwilę siedzimy w milczeniu. On ostrzy kosy a ja siedzę obok niego i patrzę gdzieś obok niego.

"Może masz ochotę na ciasto?" - pytam go nagle.

"Ciasto?" odpowiada mi pytaniem Śmierć nie przerywając ostrzenia.

"Tak, upiekłam ciasto czekoladowe." odpowiadam mu "Powinniśmy poczekać na resztę ale nie wiem kiedy wrócą a upiekłam go dużo to może zjemy po kawałku?"

"Jeśli to ciasto czekoladowe to bardzo chętnie zrobię sobie przerwę." Śmierć uśmiecha się do mnie i odkłada kosę oraz kamień do ostrzenia.

"To chodźmy." podnoszę się szybko z podłogi i biegnę do kuchni.

Śmierć pojawia się w kuchni kiedy kładę na jego miejscu na stole talerzyk z ciastem. Siada z uśmiechem i czeka aż ja usiądę obok niego ze swoim kawałkiem.

Grażyna ApokalipsyWhere stories live. Discover now