Część 3

17 1 0
                                    

Nie mogę powiedzieć, że bycie gospodynią w domu Czterech Jeźdźców Apokalipsy było łatwym zadaniem. Każdy z Jeźdźców był inny i do każdego z nich trzeba było podchodzić indywidualnie. Z Furią najszybciej się dogadałam. Pomimo tego, że była Jeźdźcem Apokalipsy, była jak niespełniona Pani Domu. Uwielbiała gotować, piec i chciała tworzyć ognisko rodzinne. Niestety pomimo dużych chęci jej potrawy wychodziły mało jadalne, ciasta zakalcowate a każda próba ogrzania stosunków rodzinnych kończyła się kłótnią. Jedynie Wojna potrafił zjeść to co Furia przygotowała i nie musiał potem pół dnia spędzać w ubikacji. Sam Wojna za to naprawiał w domu wszystkie rzeczy. A przynajmniej próbował. Sprzęt, który był zepsuty po jego naprawie był całkowicie niezdatny do użytku. Waśń miewał często huśtawki nastrojów zupełnie jak kobieta podczas okresu. W dodatku za każdym razem podkradał Furii jej płyn do płukania bielizny, by uprać w nim swoją pelerynę. By taki ruch nie spowodował kolejnej kłótni, musiałam pilnować by ilość płynu do płukania w butelce zawsze się Furii zgadzał. Śmierć natomiast był typem cichym. Był on najstarszy ze wszystkich Jeźdźców i godzinami trenował sztukę walki. Najgorzej też ze wszystkich Jeźdźców trawił specjały kulinarne Furii. Nie ma więc co się dziwić, że zawsze był z nich najbardziej chudy i drobny.

"Hej, Śmierć, wszystko w porządku?" spytałam go pewnego dnia pukając do zamkniętych drzwi ubikacji, gdy znowu po cieście Furii odwiedzał sedes.

"Tak... " odpowiedział mi i usłyszałam, że znowu zwraca zawartość swojego żołądka " Wszystko jest ok...." dodał po chwili słabo.

"Może zaparzę Ci ziółek na trawienie?" spytałam go delikatnie.

"Nie. Naprawdę nic mi nie jest." usłyszałam jego odpowiedź i po chwili dźwięk zwracanej treści żołądkowej.

"I tak Ci je zaparzę." postanowiłam i skierowałam się do kuchni.

Gdy weszłam do kuchni, Wojna właśnie kończył jeść porcję Śmierci, Furia analizowała przepis, natomiast Waśń przeglądał kolorowe pismo. Zaczęłam szykować napar dla Śmierci, gdy Waśń skierował na mnie wzrok i oświadczył:

"Widzę, że Śmierć nie czuje się najlepiej."

"Twierdzi, że nic mu nie jest." odpowiadam i delikatnie patrzę na Furię "Ale chyba przez tę pracę ma jakieś wrzody czy coś..." dodaję niezbyt przekonująco.

"To wszystko moja wina!" Furia załamuje się "Nie mam pojęcia co tym razem zrobiłam nie tak."

"Ja tam nie narzekam." mówi Wojna odkładając pusty talerz przed siebie.

"Wszyscy podziwiamy Twój żołądek, bracie." odpowiada ironicznie Waśń.

"Ej, Grażka." Wojna odwraca się na krześle w moją stronę "A może dzisiaj się gdzieś wybierzemy, co?"

W każdy dzień odkąd tutaj jestem otrzymuję od Wojny te pytanie. Staram się na niego nie patrzeć by mieć wystarczająco sił na odmowę:

"Jestem dzisiaj bardzo zajęta." odpowiadam mu i biorę kubek z ziołami w ręce. "Pójdę zanieść to do pokoju Śmierci." dodaję i kieruję się na zachodnie skrzydło na piętrze gdzie Śmierć ma swój pokój.

Gdy wychodzę z kuchni słyszę jak zawsze odgłos zawodu Wojny. Uśmiecham się do siebie i nucąc pod nosem piosenkę wchodzę na piętro, podchodzę do drzwi pokoju Śmierci i bezmyślnie wchodzę do niego bez pukania. Byłam całkowicie przekonana, że Śmierć nadal przesiaduje w ubikacji więc doznaję szoku kiedy widzę go siedzącego na łóżku bez zbroi, w samej przepasce na biodrach i oczywiście w masce.

"Och..." rumienię się na jego widok i staram się delikatnie wycofać "Przepraszam, myślałam, że jesteś na dole i...." cofam się do tyłu.

"Ej, czekaj!" Śmierć wyciąga do mnie rękę i próbuje mnie zatrzymać.

Śmierć lekko dotyka mojego ramienia a ja z przerażenia, że zrobiłam coś złego upuszczam kubek z ciepłymi ziołami prosto na jego nogi. Jego krzyk musieli usłyszeć nawet ludzie na Ziemi. Po chwili Furia, Wojna i Waśń wpadają do pokoju z broniami w rękach, gotowi do ataku. Nawet się nie orientuję kiedy Śmierć staje między mną a swoim rodzeństwem, wyciągając szeroko ramiona by nikt przez przypadek mnie nie skrzywdził.

"Stójcie!" krzyczy do nich "Nic takiego się nie dzieje!"

"Przecież krzyknąłeś!" krzyczy na niego Furia "Nie krzyczy się bez powodu!"

"Krzyknąłem ale..." zaczyna Śmierć ale ja mu przerywam.

"To moja wina." dopiero w tym momencie Furia, Wojna i Waśń dostrzegają mnie za plecami Śmierci "Przez przypadek wylałam na niego wrzątek..." mówię niemal płacząc.

Na moje wyznanie zapadła cisza. Po chwili Furia zaczyna się śmiać.

"Wielki Jeździec Apokalipsy pokonany przez wrzątek!" śmieje się Furia.

Jej bracia po chwili też zaczynają się śmiać.

"Postawiłaś nas na nogi." śmieje się Wojna.

"To prawda." dodaje Waśń śmiejąc się ale po chwili przestaje się śmiać i mierzy Śmierć wzrokiem.

Śmierć przestaje też się śmiać i przygląda się bratu. Po krótkiej chwili podbiega do niego i kładzie mu dłoń na ustach mówiąc:

"To nie jest tak jak myślisz!"

Waśń ściąga dłoń Śmierci ze swoich ust i przygląda się bratu.

"Skoro tak twierdzisz..." odpowiada mu dziwnym tonem, po czym patrzy na mnie i mówi " Chodź Grażynko, niech Śmierć teraz pobędzie sam."

W ciszy mijam Śmierć i wychodzę za Trzema Jeźdźcami z pokoju Śmierci. Zanim jednak do końca zamykam drzwi jego pokoju spoglądam jeszcze raz na niego. Z powodu maski nie widzę jego wyrazu twarzy ale jestem niemal pewna, że w jego spojrzeniu widzę pewne zadowolenie gdy wychwytuje mój wzrok. Uśmiecham się do niego lekko i zamykam drzwi.

Grażyna ApokalipsyWhere stories live. Discover now