18. Ile warta jest ludzka obietnica?

24 4 15
                                    

Dla Frisk zachód słońca nie był czymś aż tak pięknym i fascynującym, jak dla potworów. Ale nic dziwnego. Ona widziała podobny całkiem niedawno, w przeciwieństwie do mieszkańców Podziemia, z których wielu urodziło się już tam, na dole. A jednak znalazła się jedna rzecz, za którą dziewczyna nawet nie wiedziała, że tak bardzo tęskni. To wiatr. W Podziemiu co prawda czasem zdarzały się jakieś podmuchy, przeciąg w jakimś konkretnym miejscu, jednak zazwyczaj powietrze po prostu stało, a nawet te powiewy były niczym w porównaniu do prawdziwego wiatru. Aż dziwnie było, gdy chłodne, rześkie powietrze uderzyło w dziewczynę, gdy tylko wyszła z jaskini.

Prawie wszyscy wrócili już do swoich domów, by przygotować się do przeprowadzki. Ona jednak wciąż stała na zewnątrz, rozkoszując się wiatrem i starając się nie zastanawiać, co dalej. W końcu wciąż nie uzyskała odpowiedzi na wszystkie pytania, z którymi wspinała się na tę górę. Ale może to nie było aż takie ważne? Część z nich już nie miała znaczenia, a inne... może na zawsze powinny pozostać tajemnicą? A może powinna wrócić do laboratorium Alphys i spróbować "wyciągnąć" z siebie Determinację?

– Więc Bariera została zniszczona – odezwała się nagle Toriel, która jako jedyna została jeszcze z Frisk. – Wojna skończona, niedługo wyprowadzimy się na zewnątrz i zaczniemy szukać swojego nowego domu – dziewczyna skinęła głową. – A co z tobą, moje dziecko? Chcesz wrócić do domu, czy może... zostać z nami?

Frisk popatrzyła na Toriel zaskoczona. Tej możliwości nie brała wcześniej pod uwagę.

– Mogę zostać? – zapytała. Nie chciała wracać do sierocińca, ale nigdy nawet nie myślała o możliwości bycia adoptowaną. Nie zaakceptowałaby jakiejś przypadkowej rodziny, jednak oni nie byli przecież przypadkowi. – Ja... nie mam dokąd wracać i tak naprawdę nigdy nie chciałam odchodzić z twojego domu – wyznała. Może nie była to do końca prawda, ale faktem jest, że przez te kilka miesięcy zaczęła traktować pokój w Ruinach jak swój własny.

– Och, trzeba tak było od razu! – zawołała potworzyca, chwytając ją za rękę. – W takim razie chodźmy do domu. Musimy przygotować się do przeprowadzki.

Trochę zaskoczona tym entuzjazmem dziewczyna dała się poprowadzić z powrotem. Wyglądało na to, że właśnie została adoptowana. Nim jednak dotarły do przejścia, Frisk zauważyła coś dziwnego.

– Idź pierwsza, dogonię cię – poprosiła cofając rękę.

Toriel na szczęście o nic nie pytała. Pogłaskała ją tylko po głowie i powiedziała, że poczeka na nią przy sali tronowej.

– Jesteś jeszcze ze mną? – zapytała dziewczyna tak z ciekawości, gdy została sama, ale Chara nic jej nie odpowiedział. Nie miała pojęcia czy to dlatego, że postanowił znów się do niej nie odzywać, czy odszedł razem z Barierą. Ale na ustalenie tego jeszcze przyjdzie dobry moment, a tymczasem...

Frisk myślała, że odchodząc w drugą stronę niż reszta, Sans po prostu użył jednego ze swoich „skrótów", ale najwyraźniej nie. Niebieska kurtka wcześniej tylko mignęła jej przed oczami, jednak nie pomyliła się. Wystarczyło odejść kawałek, by znalazła Sansa, leżącego na porośniętym trawą zboczu.

– Myślałam, że ktoś powinien przypilnować, żeby Papyrus nie wpakował się w kłopoty – stanęła nad nim, tak, by jej cień przesłonił mu powoli ciemniejące niebo, tym samym zmuszając go do otwarcia oczu.

Undyne już się tym zajęła – odparł szkielet leniwie.

Frisk prychnęła, siadając obok.

– Undyne oznacza raczej więcej kłopotów, niż mniej – zauważyła. Wyciągnęła z plecaka ostatnie dwie sztuki nice-cream i dała jednego Sansowi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 16, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Epilog Cz.1 "Zobaczyć Gwiazdy"Where stories live. Discover now