11. Grzechy pełznące po plecach

22 2 25
                                    

Chwilę zajęło, nim Frisk dała radę w ogóle złapać oddech. Klęczała na białej podłodze Pustki, podpierając się rękami, by nie paść na twarz. Obok, podobnie zmęczony walką, siedział szkieleci naukowiec, a dookoła leżały jeszcze rozbryzgane resztki czarnej mazi. W jakimkolwiek stanie ci dwoje by nie byli, demon został pokonany.

A przynajmniej Frisk się tak wydawało.

– On w📦óci – odezwał się znów doktor Gaster, podnosząc się na nogi. Dziewczyna zamarła na te słowa. – Ni♏ ♦♋k szybko j♋k pop📦zednio📪 ud♋ło n♋m się go c♋łki♏m ni♏źl♏ osł♋bić📪 ♋l♏ j♏dn♋k w📦óci📬 Dob📦z♏ w♋lczysz – Pochwalił jeszcze,  chwytając ją za rękę i pomagając wstać.

Frisk skinęła głową. Może i ucieszyłaby się z komplementu, gdyby nie okoliczności, w jakich się tej walki nauczyła.

– Dokąd idziemy? – zapytała, nagle zdając sobie sprawę, że zamiast puścić jej rękę, Gaster pociągnął ją gdzieś za sobą.

– Do moj♏go📬📬📬 możn♋ powi♏dzi♏ć, ż♏ l♋bo📦♋♦o📦ium – odparł, szarpiąc jej ręką, gdy prawie wdepnęła w jedną z czarnych plam na podłodze. – Uw♋ż♋j📪 ż♏by ♦♏go ni♏ do♦knąć – ostrzegł, co ją zdziwiło. Przecież kiedy walczyli z demonem, żadne z nich nie przejmowało się zwykłym dotknięciem otaczającej go mazi.

– Co to jest? – zapytała więc.

– Uwi♏📦zysz mi📪 j♏śli powi♏m📪 ż♏ czys♦♋ ni♏n♋wiść w s♦♋ni♏ ci♏kłym?

Skinęła głową. Nie miała powodu, by nie uwierzyć. Chyba.

– To p♋soży♦ – mówił naukowiec. – Szuk ♋ żywici♏l ♋📪   ♋ j♋k 📦♋z się do kogoś p📦zycz♏pi📪 ni♏ ł♋♦wo się go pozbyć📬 Po♦📦z♏buj♏ bólu📪 gni♏wu i s♦📦♋chu📬 Ogólni♏ wsz♏lkich n♏g♋♦ywnych ♏mocji📬 Będę ♦o musi♋ł późni♏j pozbi♏📦♋ć, choci♋ż ♦📦zym♋ni♏ dużych ilości ♦♏go w j♏dnym mi♏jscu ♦♏ż ni♏ j♏s♦ n♋jl♏pszym pomysł♏m📬 P♋skudz♦wo♋k♦ywni♏ szuk♋ ofi♋📦y📪  ♋ z♏b📦♋n♏ 📦♋z♏m zyskuj♏ s♋moświ♋domość i📬📬📬

– Może uciec? – zgadywała. Mężczyzna wzdrygnął się i przytaknął, robiąc przy tym kwaśną minę. Właśnie wtedy Frisk zdała sobie sprawę, że on nie może być tak do końca szkieletem, skoro zmienia wyraz twarzy. – Uciekło ci? – dopytywała się. Doktor Gaster westchnął.

– R♋z📬 B♋📦dzo📪 b♋📦dzo d♋wno ♦♏mu – przyznał.

– Czy to to, które nas zaatakowało?

– Ni♏ – odparł. – Gdyby ♦o ni♏ mi♋ło żywici♏l♋📪 j♏dno z n♋s już s♦♋łoby się j♏go n♋czyni♏m📬 Chodź już📪 ♦o ni♏ j♏s♦ 📦ozmow♋ n♋ ♦♏📦♋z📬 Musisz n♋p📦♋wić ♦o📪 co się s♦♋ło📪 z♋nim o ♦obi♏ z♋pomną📬

***

***

***

To nie miała być prawdziwa walka. To miał być pokaz. Jak w teatrze ulicznym, kiedy trzeba przyciągnąć jak największą publikę.

Tym razem Frisk była przygotowana. Nie dała Mettatonowi nawet dokończyć swojej wprowadzającej mowy. Po prostu od razu kazała mu spojrzeć na "tą interesującą rzecz za jego plecami" i przełączyła pstryczek z tyłu obudowy.

Epilog Cz.1 "Zobaczyć Gwiazdy"Where stories live. Discover now