6. Miejsce, z którego nie widać gwiazd

21 2 17
                                    

Stała, wpatrując się w tego dziwnego mężczyznę, który po wypowiedzeniu swojej kwestii zupełnie stracił nią zainteresowanie i wrócił do wpatrywania się w nicość. Choć jeszcze chwilę temu nie miała żadnych wątpliwości, że jest on całkowicie realny, gdy tylko odwrócił od niej spojrzenie, zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem tylko go sobie nie wyobraziła. A przecież wciąż tu był. Walczyła ze sobą okrągłą minutę, nim odważyła się stanąć z nim ramię w ramię. Dopiero wtedy zdołała zobaczyć to, co on widział.

Przed nimi rozciągała się nieskończona pustka. Jednak, jeśli Frisk skupiła wzrok tuż przed sobą, zauważyła w tej bieli dziwne migotanie. Skoncentrowała się na nim i po chwili zobaczyła obraz, niczym na wielkim, przezroczystym ekranie. Sala Sądu. Miejsce, w którym walczyła z Sansem. Nie wiedziała, że jest tam kamera...

Nie, oczywiście, że nie było żadnej kamery. Wciąż, mimo wszystkiego co przeżyła, myślała jednowymiarowo. A przecież nawet w tej chwili była w zupełnie innej przestrzeni niż jeszcze kilka minut temu.

Obraz, unoszący się przed nimi w powietrzu przedstawiał przeniknięty złotym światłem, wsparty na kolumnach korytarz. Gdzieś tam, za oknem majaczyły drzewa i nawet rzeka, przepływająca przez całe podziemie. Jednak najważniejszym, co dziewczyna widziała, było jej własne, pokrwawione ciało. Czarne, puste oczy i diaboliczny uśmiech wykrzywiały twarz, którą widziała w lustrze każdego dnia, a martwa dłoń wciąż ściskała stary, podniszczony sztylet, który wbrew pozorom potrafił zadać prawdziwe, paskudne rany.

Więc jednak umarłam – pomyślała.

Nad ciałem stał Sans, zdyszany po walce, która dopiero co się zakończyła. Z początku jeszcze trzymał się na nogach, jednak zaraz padł na kolana. Z rany na piersi wylewało się coś, co wyglądało jak krew, a przecież potwory jej nie posiadały. Frisk miała dziwne wrażenie, że upadł nie z powodu bólu, czy zmęczenia. Szkielet skulił się na ziemi i trwał tak przez chwilę, dygocząc. Potem włożył drżące ręce pod poły bluzy. Wyciągnął stamtąd długi, nieco postrzępiony i przybrudzony pyłem, czerwony szalik. Przycisnął materiał do siebie i nie było wątpliwości, że płakał.

W♓♎z♓♋ł♏m ♦️🔲 🙂🔷🕘 ♦️♋k 🔹♓♏🔘♏ 📦♋z✉📬📬📬 – westchnął mężczyzna, o którym na moment dziewczyna zupełnie zapomniała. – ▪♓♏ m🔲gł♏m ▪♓♍ z📦🔲b♓↘📪 ♋ ▪♋w♏♦ ♦♏📦♋z📪 k♓e♎✉ w k🔲ń♍u z✉🔸k♋ł♏m ♎🔲ś↘ m🔲♍y📬📬📬 ♓ t♋k s♓⬇ spóź▪♓ł♏m📬📬📬 🙂♏s♦♏ś F📦♓sk📪 p📦♋w♎♋? – wraz z ostatnim zdaniem spojrzał na nią zaskakująco ciepłym, przyjaznym, wręcz ojcowskim spojrzeniem. Dziewczyna nagle zdała sobie sprawę, że z każdym wypowiadanym przez niego słowem, coraz łatwiej jej było go zrozumieć.

– Tak, jestem Frisk – odparła. – Nie wiem kim pan jest, ale podejrzewam, że miło mi pana poznać.

***

***

***

Możesz włożyć rzeczy do pudełka, a pojawią się one w następnym, które otworzysz. Ale po co to robić, skoro nie możesz użyć przedmiotów, kiedy są w pudełku?

Podpisano: Hejter pudełek "

W sumie to było jakieś rozwiązanie. Frisk dalej nie była pewna, czy pudełka rzeczywiście działają w ten sposób, ale może warto było zaufać potworom w kwestii ich własnej technologii. Wyjęła z plecaka rękawicę i książkę, których raczej nie będzie potrzebować. W razie czego przecież zawsze mogła się wrócić, prawda? I nie mając przy sobie żadnej broni, będzie musiała bardziej skupić się na tym, jak poradzić sobie bez niej, a nie, jak po nią sięgnąć.

Epilog Cz.1 "Zobaczyć Gwiazdy"Where stories live. Discover now