13. Barwy wojenne

20 2 28
                                    

– Już s♋m🔲 ściągnięci♏ cię ♦u był🔲 ♦rudn♏📪 ♋l♏ wysł♋ni♏ z p🔲wr🔲♦♏m📪 ♦🔲 już zup♏łni♏ inn♋ spr♋w♋ – mówił doktor Gaster, prowadząc Frisk między regałami i maszynami.

Dziewczyna posłusznie szła krok za min, starając się niczego nie zepsuć, niczego nie dotykać, a jednak rozglądając się z ciekawością. Nie miała pojęcia, do czego mogła służyć większość tych maszyn. Całe masy ekranów, przedziwnych, powyginanych instalacji, probówki z czerwoną substancją niebezpiecznie przypominającą krew... Naukowiec co jakiś czas zatrzymywał się, by napisać coś na jednaj z klawiatur, wcisnąć jakiś przełącznik, czy spojrzeć w dokumenty. Ufała mu chyba tylko dlatego, że z wyglądu przypominał jej Papyrusa. No dobrze, może nie tylko. Ale nie potrafiła zdefiniować sobie jakiegoś innego argumentu, tłumaczącego dlaczego miałaby podążać za tym potworem.

Mężczyzna wciąż mruczał coś pod nosem, ni to do niej, ni do siebie. Po pewnym czasie przestała próbować go słuchać, bo nawet gdyby samo rozszyfrowywanie jego mowy nie stanowiło problemu, to i tak używał zbyt wiele słów, których nie rozumiała. Były też takie, które znała, ale kompletnie nie miała pojęcia, co mogłyby oznaczać w tym konkretnym kontekście. Dlatego odpłynęła myślami, a kiedy kolejny raz zatrzymali się na kilka chwil, znudzona podniosła głowę znad tego całego „twórczego chaosu". Zamarła zachwycona i zszokowana. Jakim cudem wcześniej tego nie zauważyła?

Być może to też była jedna z tych rzeczy, widocznych tylko z konkretnego miejsca w całej pustce. A może tylko iluzja. Nad nimi, im wyżej podniosło się spojrzenie, tym więcej było złotego światła. Wśród bieli nie odcinało się ono tak, jak w czarnej przestrzeni, którą Frisk znała wcześniej, ale nadawało pustce ciepła i jakiegoś rodzaju przytulności. W tym cieple, za pomocą nieznanej dziewczynie siły pływały kartki. Zapisane, pokryte nie rozpoznawalnymi z tej odległości rysunkami, czasem pozaginane jak origami. Migotały niczym promienie słońca na falach, a nawet zdawało jej się, że część z nich zmienia swoją formę. Na bańki mydlane, na pięknie zdobione drzwi, coś w rodzaju lewitujących skał, wyrwanych każda z innej części świata.

– Piękne – westchnęła, nieuważnie robiąc krok do tyłu, jakby to pozwoliło jej widzieć więcej. Wpadła na jeden z metalowych blatów, zrzucając z niego kilka śrubokrętów i mniejszych narzędzi. Hałas zaalarmował Gastera, który gwałtownie podniósł głowę znad dokumentów, jakie czytał. Frisk nawet nie spojrzała na to, co zrobiła, wciąż wpatrywała się w górę, z niemym zachwytem. Mężczyzna podążył za jej wzrokiem, zauważając co tak przykuło jej uwagę.

– To D🔲🔲dl♏ Sph♏r♏ – wyjaśnił dziewczynie. – Mi♏jsc♏📪 z k♦ór♏g🔲 m🔲żn♋ się d🔲s♦♋ć d🔲 k♋żd♏j w♏rsji n♋sz♏g🔲 świ♋♦♋📪 j♋k♋ ki♏dyk🔲lwi♏k p🔲ws♦♋ł♋📬

– Byłeś w którymś? – zapytała wyciągając rękę, jakby to wszystko było tuż w jej zasięgu. Gaster posmutniał.

– Ni♏📪 w ż♋dnym z nich📬📬📬

***

***

***

Z każdym kolejnym uderzeniem jej siła rosła. Za pierwszym, z nerwów omal nie wypuściła sztyletu, za drugim, ręce trzęsły jej się tak bardzo, że chyba tylko cudem nie chybiła. Teraz już nie miała tego problemu. Unik, cel i atak. Za bardzo przypominało jej to dawne grzechy. Przez całą walkę wahała się między celowym chybianiem, by przypadkiem nie uderzyć za mocno, a graniem najgorszej możliwej osoby, by król nie miał powodu, by chcieć ją oszczędzić. Nie do końca wiedziała do czego dąży. Rzucanie się na śmierć nie było rozwiązaniem i zupełnie nie rozumiała dlaczego. Musiała wytrzymać do jakiegoś konkretnego momentu, by król mógł użyć na niej odpowiedniego zaklęcia, czy jak to się odbywało...?

Epilog Cz.1 "Zobaczyć Gwiazdy"Where stories live. Discover now