20

6.4K 226 3
                                    

Cole złapał mnie za rękę, ale ja ją zabrałam od niego, na co on zawarczał. O piesek się wkurzył. Trudno. Czy ja się na to zgodziłam? Tylko na spacer i poważną rozmowę ale nie na trzymanie się za rękę. Tak robią tylko zakochane pary. A powiedzmy sobie szczerze mnie i Cole nie łączy nic oprócz więzi mate i rangi.
-Idziemy w końcu?-spytałam się go. Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam przed siebie. Po chwili mój przeznaczony do mnie dołączył.

— Może opowiesz mi dlaczego jesteś wilkołakiem — jasne tylko, że jest jeden problem ja nie jestem z tej rasy. Jestem tak jakby hybrydą dwóch stworzeń.

— Czarownicą — poprawiłam go. No bo przecież nie powiem mu , że jestem magiem z dodatkiem wilczych zdolności

— Żartujesz sobie ze mnie !— podniósł na mnie głos. O nie kolego ze mną dla mnie trzeba mieć szacunek nawet jeśli się jest moim mate. Na szczęście on stał w miejscu. Pomyślałam o mojej mocy, która otacza alfę, aż do pasa. Magia lodu spełniła moje polecenie. Chociaż ona jest mi posłuszna, a nie to, co Dafne, która ciągle domaga się naszego przeznaczonego, ale na szczęście ja jej nie słucham. I dobrze dla mojej głowy bo inaczej w końcu musiałabym zażyć jakieś tabletki na ból głowy bo bym inaczej nie wytrzymałam.

— Co do diaska!?— spytał się mnie jeszcze bardziej wkurzony. Nic nie odpowiedziałam no bo po co ja mam to robić. — Masz mnie w tej chwili wypuścić!!!- rozkazał ta a może jeszcze zepsuć moją zabawę. Na pewno nie. A pozatym przed chwilą był ostatni rozkaz, którego spełniłam tylko po to by moja wataha nie ucierpiała. Już więcej nie będę grzeczną dziewczynką, która zawsze jest na usługi swojego przeznaczonego.

A może, tak by pójść do domu, ale nie do jego, a nie do czarownic. W sumie to dobry pomysł i tak muszę się uszykować na jutro. Mam tylko nadzieję, że on do jutra wydostanie się z lodu ponieważ zebranie alf nie może być bez głównego alfy, którym on jest. No bo wiecie, zebranie alf nie może być przełożone i wszyscy muszą być na nim obecni. Wyjątkiem jest tylko wojna. Wszystkiego dowiem się jutro wieczorem. A jak narazie zmieniłam się w wilka.

— Wiedziałem. Czyli jednak jesteś wilkołakiem, a nie żadną przeklętą wiedźmą!— gdy tylko zdążył to powiedzieć moja moc unieruchomiła mu ramiona. Następnym razem będzie miał gorzej. Jeśli jeszcze zaraz w jakiś sposób mnie obrazi to pożałuje tego. Muszę sprawdzić ile wilkołaki wytrzymują bez tlenu całe w lodzie.
Nie zważając na nic wbiegłam przez las, później przeskoczyłam przez malutką rzeczkę, aż w końcu znalazłam się w dużej wiosce. Z małej osady, w której było zaledwie dziesięć domów przekształciła się w pilnie sprzężony teren z około pięćdziesięcioma domami plus jeszcze dom główny. Tak to właśnie moja wataha

461 słów

Luna(Zakończone)Where stories live. Discover now