Kolejną lekcję Eliksirów z siódmorocznymi Severus Snape miał zapamiętać do końca swoich dni. Mimo, że po latach uśmiechał się do tego wspomnienia, tamtego dnia wcale nie było mu do śmiechu. Uczniowie mieli za zadanie uwarzyć jeden z eliksirów leczniczych na poziomie owutemowym. Każdy miał pracować sam. Oczywiście ręka Hermiony wystrzeliła w górę z jakimś pytaniem, ale zbył ją wrednym komentarzem, jak zazwyczaj.
Od półtorej godziny przechadzał się po klasie, zaglądając do kociołków i obserwując poczynania uczniów. Czasami rzucał jakiś zjadliwy komentarz, pod adresem gryfonów, oczywiście. Szybko doszedł do wniosku, że jednak Potter musiał odziedziczyć smykałkę do warzycielstwa po matce. Kiedy pracował sam, profesor z zadowoleniem patrzył na postępy Wybrańca.
- Czyli wina za każdy spieprzony eliksir leży po stronie Weasley'a. - myślał nauczyciel, patrząc na turkusowy eliksir na oparzenia w kociołku Harrego oraz szarawą breję, niczym nie przypominającą żadnego znanego Snape'owi eliksiru, w kociołku rudzielca. Poza Potterem, tylko wytwory jego żony i chrześniaka, mógł od razu zdefiniować. Kilku innych się domyślał, reszta była nie wiadomo czym.
- To coś nawet koło eliksiru nie stało, Weasley. - warknął za plecami Rona. Chłopak natychmiast się spiął i oblał pururowym rumieńcem. - Masz kwadrans by doprowadzić to coś do stanu upodabniającego to do jakiegokolwiek eliksiru, albo dostajesz Trolla i wylatujesz bezpowrotnie z moich lekcji. - z satysfakcją obserwował rosnącą panikę na twarzy chłopaka. Po chwili Ron biegiem ruszył do składziku. Kiedy wracał obładowany ingrediencjami, potknął się o własne nogi i nim ktokolwiek zdążył zareagować suszone żuki wpadły wprost do kociołka Hermiony.
- Wszyscy padnij! - zdążył wrzasnąć Severus, zanim z kociołka dziewczyny eksplodowała fioletowa lawa. Wszyscy schowali się pod stołami i zakryli głowy szatami.
- Weasley, wylatujesz i szlaban u Filcha przez tydzień od dzisiaj! Codziennie o dwudziestej. - ryknął, gdy niebezpieczeństwo minęło. - Granger, szlaban u mnie dzisiaj o tej samej godzinie.
- Ja, ale za co?! - krzyknęła zaskoczona Hermiona.
- Za niepilnowanie kociołka. - odparł.
- To nie moja wina! - zacisnęła dłonie w pięści. Oddychała szybko i ciężko. Była wściekła. - To nie fair. - burzyła się dalej, ale widząc, że to nie robi na nim wrażenia, zebrała swoje rzeczy i wyszła z sali jako pierwsza.
Po lekcjach poszła do biblioteki. Nie zamierzała pokazywać się w lochach aż do szlaban. Była wściekła.
- Jak on mógł? - myślała. - Dobrze, chce wojny, to będzie miał wojnę.
Po kolacji poszła do Wieży Griffindoru, porozmawiać z uczniami. Celowo tak planowała zajęcia, żeby być jak najdalej od lochów i Severusa.
Gdy przyszedł czas szlabanu, w niej nadal kipiała złość. Zapukała do drzwi gabinetu i po pozwoleniu weszła z poważną, obojętną miną.
- Stawiam się na szlaban, profesorze. - powiedziała głosem wypranym z emocji. - Co mam robić? - patrzył na nią z rozbawieniem, co doprowadziło ją do białej gorączki.
- Ty tak na poważnie? - zapytał coraz bardziej rozbawiony.
- Dostałam szlaban, więc czekam na wyznaczenie zadania. - starała się zachować spokój, mimo że w środku gotowała się ze złości.
- No przestań. - wyciągnął do niej rękę, ale nie zareagowała. Wstał z fotela i podszedł do niej. Widział, że jest wściekła i ledwo powstrzymuje się od wybuchu. - Dobrze wiesz, że twój szlaban był tylko pro forma, żeby nikt mi nie zarzucił, że traktuję Cię ulgowo bo u mnie mieszkasz. - patrzył jej w oczy i widział, że jego wyjaśnienia nie przynoszą efektu. - Hermiona, nie gniewaj się. - chciał pogładzić jej policzek, ale odwróciła twarz w drugą stronę. - Dobrze, skoro tak chcesz. - warknął, zirytowany jej uporem. - Sprawdź eseje drugorocznych i jesteś wolna. - wskazał ręką biurko, a potem wyszedł trzaskając drzwiami demonstracyjne. - To ja się płaszczę, próbuję złagodzić sytuację, a ona fochem strzela. Uparta gówniara. - myślał intensywnie, szybko przemierzając korytarze Hogwartu.
Hermiona stała jeszcze chwilę w tym samym miejscu. Siłą woli powstrzymywała cisnące się do oczu łzy. Czuła się oszukana i upokorzona. Otarła rękawem szaty oczy i usiadła za biurkiem. Sprawdzanie wypracowań szło jej ciężko. Nie mogła się skupić na tym, co czyta. Jej myśli krążyły wokół mrocznego czarodzieja i tego jak ją potraktował.
Kiedy skończyła, stwierdziła że dochodzi północ. Z ciężkim sercem ruszyła do prywatnych komnat. Przekonana, że Severus pewnie już śpi w sypialni, postanowiła położyć się w pokoju gościnnym. Złość jej przeszła. Nadal jednak czuła się zraniona i przygnębiona. Nie chciała spać w jednym łóżku z mężczyzną, który był powodem jej paskudnego samopoczucia.
Zmiana pokoju i łóżka wcale nie pomogła Hermionie. Wręcz przeciwnie, nie mogła zasnąć, nie czując obok ciepła drugiej osoby. Kręciła się i rzucała, nie mogąc znaleźć miejsca.
Kiedy Severus wrócił do komnat, zaskoczył go brak Hermiony w ich małżeńskim łóżku. Zrezygnowany, przebrał się w piżamę i położył po swojej stronie. Nie mógł jednak zasnąć. Od dwóch miesięcy spali razem. Brak żony powodował uczucie denerwującej pustki. Po godzinie wiercenia się, wstał zrezygnowany i poszedł do salonu. Usiadł na kanapie i zapatrzył się w ogień. Zastanawiał się gdzie jest Hermiona i jak zakończyć tę patową sytuację. Był przekonany, że zrozumie. Przecież niejednokrotnie odejmował jej punkty i dawał szlabany pod byle pretekstem. Owszem, czasami się dąsała, że jest niesprawiedliwy, czasem się kłócili, ale nigdy nie zachowywała się w ten sposób.
- A może ona jest w ciąży i hormony jej szaleją? - przeleciało mu przez głowę i z wrażenia zapomniał przez chwilę oddychać. - Kurwa, Tom mnie zabije. - mruknął, bardzo niezadowolony z wniosku, do którego doszedł. - wstał z kanapy z zamiarem powrotu do łóżka. Jego uwagę przykuło światło w szczelnie pod drzwiami pokoju gościnnego. - Tu się schowałaś. - mruknął, podchodząc do drzwi.
Cicho wszedł do pokoju. Hermiona spała bardzo niespokojnie, rzucała się po łóżku i mamrotała coś pod nosem. Niewiele myśląc, wsunął się do łóżka i przygarnął dziewczynę do siebie. Jak za dotknięciem różdżki przestała się rzucać. Wtuliła się w niego i westchnęła głośno.
- Ja też nie umiem spać bez Ciebie. - zachichotał i pocałował ją w czoło. - Jak przeżyję następną rozmowę z twoim ojcem, już zawsze będziemy spać razem. - ułożył się wygodnie i oddał w ramiona Morfeusza, choć sny tej krótkiej nocy miał nieciekawe. Śniło mu się, że Tom pod postacią Voldemorta rzuca na niego Avadę za ciążę Hermiony. Potem śniło mu się, że Hermiona go wyśmiewa, że jest za stary na bycie ojcem. Potem jeszcze śniło mu się, że Hermiona rodzi rude dziecko. Sny były krótkie, ale bardzo realne i sugestywne.

Miłość czy obowiązek Where stories live. Discover now