-Rozdział 16-

2.7K 126 16
                                    

Zanim się obejrzałam, nastała zima. Grube płatki śniegu spadały z nieba, okrywając puchową kołderką budynki i ulice w całym mieście. W ciągu nocy spadło około trzydziestu centymetrów śniegu, więc tato z samego rana musiał odśnieżyć podjazd, bym bez problemu wyjechała z garażu do szkoły, a on z mamą do pracy. Przed wyjściem z domu zakładałam grubą, puchatą kurtkę, szal i czapkę z pomponem, ale wciąż było mi zimno jak diabli.

— Jedź ostrożnie! — krzyknęła mama z kuchni, gdy naciskałam klamkę drzwi wyjściowych.

— Jasne, wy też!

Zajechałam po Lindsey i razem udałyśmy się do szkoły. Od ponad dwóch miesięcy Zdradziecki Logan się do mnie nie odzywał. Chyba stwierdził, że próbując mnie pocałować, zdecydowanie przegiął, co jak najbardziej było prawdą. Kiedy tylko się zbliżał, posyłałam mu nienawistne spojrzenie, a on od razu odwracał wzrok i udawał, że wcale nie zamierzał na mnie patrzeć.

Z kolei z innym Loganem układało mi się wspaniale. Spotykaliśmy się mniej więcej co trzy dni, a kiedy nie widzieliśmy się na żywo, rozmawialiśmy przez Skype'a lub wymienialiśmy wiadomości. Chłopak wciąż od czasu do czasu wysyłał mi ciekawostki o pandach, a ja jemu o wampirach. Dzięki temu utwierdzałam się w przekonaniu, że ksywka, którą ja wymyśliłam, pasuje do niego o wiele bardziej niż moja. W końcu ja wcale nie pożeram czterdziestu kilogramów bambusa dziennie.

Tydzień temu poszliśmy do lasu, odgarnęliśmy śnieg ze skały, ułożyliśmy na niej koc i usiedliśmy.

— Zobacz, Eileen, tam jest wiewiórka. — Chłopak wskazał na małe zwierzę czające się przy drzewie kilka metrów od nas. — Kici, kici.

— Logan, to nie kot — zauważyłam. — Dlaczego wołasz ją „kici, kici"? — zapytałam, ledwo powstrzymując śmiech.

— A jak twoim zdaniem powinno wołać się wiewiórki, hm?

— Bo ja wiem, raczej wcale. A jeśli ma wściekliznę i nas ugryzie?

Zaśmiał się.

— No nie — powiedział i posłał w moją stronę niedowierzające spojrzenie.

— Co?

— Czyżby Moja Leśna Dziewczyna bała się słodkich wiewióreczek?

— Nie boję się ich — odparłam, zakładając ręce na piersi. — Ona jest po prostu dzika, a dzikie zwierzęta są niebezpieczne. Wszyscy to wiedzą, czyżby Mój Leśny Chłopak o tym zapomniał? — Uniosłam wyzywająco brew, a Logan otworzył usta, jakby chciał odpowiedzieć, ale po chwili je zamknął i westchnął zrezygnowany.

— Psik! — odezwał się do wiewiórki, a ta w jednej chwili zaczęła biec w przeciwną od nas stronę.

— Mądry chłopiec — skwitowałam z uśmiechem i pogłaskałam go żartobliwie po głowie.

Zauważyłam, że szarooki coraz bardziej się przede mną otwierał. Częściej się śmiał, częściej opowiadał też od dzieciństwie i okresie dorastania. Dowiedziałam się, że był bardzo burzliwym nastolatkiem, a jako dziecko prawie się nie odzywał. Odpowiadał ludziom w myślach, a z jego ust wypływały tylko pojedyncze wyrazy, czasem krótkie zdania. Nie to, że nie umiał mówić, po prostu nie czuł takiej potrzeby.

Zaparkowałam przed szkołą i razem z Lindsey się do niej udałyśmy. Od razu po wyjściu z szatni w oczy rzucił mi się Alex. Pożegnałam się z przyjaciółką, która ruszyła pod klasę językową, i udałam się w jego stronę.

— Hej — przywitałam się.

— Cześć, szefowo. Ładne włosy.

Dotknęłam swoich jasnoróżowych kosmyków. Wczorajszego dnia postanowiłam je pofarbować (wiem, miałam tego nie robić), więc w tym celu udałam się do mojej zaufanej fryzjerki. Cieszyła się, że w końcu mnie widzi, choć zbeształa mnie za zignorowanie jej rady dotyczącej pozostawienia moich włosów w naturalnym kolorze. Blond jednak wydawał mi się zbyt nudny, a różowy odcień do mnie pasował.

Pod osłoną nocyWhere stories live. Discover now