- Rozdział 9-

2.7K 137 20
                                    

Lindsey Reynolds miała doprawdy dużą rodzinę. Mieszkała razem z siostrą i dwoma braćmi, a jeszcze dwoje rodzeństwa jakiś czas temu opuściło rodzinne gniazdo, by zamieszkać z dala od Watford. Miała aż pięcioro rodzeństwa, podczas gdy ja byłam jedynaczką. Do tego jej rodzice też mieli sporą ilość braci i sióstr, a co za tym szło, jej drzewo genealogiczne posiadało naprawdę okazałą ilość gałęzi. Często jej tego zazdrościłam; zawsze chciałam mieć siostrę lub brata, z którymi mogłabym pogadać po szkole, ponarzekać na różne zachowania rodziców, o których tylko my byśmy wiedzieli czy zmywać naczynia na zmianę... Szybko jednak wybiłam sobie te myśli z głowy, ponieważ Lindsey i Rebecca już były dla mnie jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałam. Co prawda nie sprzątałyśmy na zmianę, ale tę czynność wykonywałam z babcią i mamą, więc nie miałam na co narzekać.

W piątek po szkole razem z Bec udałyśmy się do domu Lindsey. Był on pomalowany na jasny, niebieski kolor, a spadzisty dach zachowany został w odcieniu brązu. Za budynkiem widniał niewielkich rozmiarów ogródek, a obok domu rosła wielka brzoza, po której niegdyś wszystkie trzy lubiłyśmy się wspinać. Gdy znalazłyśmy się w środku, zaniosłyśmy swoje torby z piżamami i kosmetykami do pokoju Lindsey, po czym usiadłyśmy na jej łóżku.

— No nie! Nick znowu zakosił mi laptopa — rzuciła sfrustrowana blondynka. — Nick! — krzyknęła, pragnąc, by brat usłyszał ją z sąsiedniego pokoju.

— Co?! — odkrzyknął przez ścianę.

— Masz tu przyjść i to już!

No proszę, wiecznie opanowaną Lindsey jednak dało się wyprowadzić z równowagi.

Po około dwóch minutach w progu drzwi do jej pokoju stanął czternastoletni blondyn ze zblazowaną miną. Uśmiechnął się do mnie i do Bec, a swoją siostrę obrzucił znudzonym spojrzeniem.

— Czego chcesz? — spytał, opierając się o framugę.

— Oddaj mi laptopa.

— Gram.

— Nie obchodzi mnie to. Chcemy obejrzeć film.

— Nie obchodzi mnie to. — I wyszedł. Oczy Lindsey zapłonęły wściekłością, a jej ust wydobyło się warknięcie.

— Nikt mnie nie wkurza tak ja Nick.

— Spoko, mnie mój brat też niezwykle denerwuje. A przynajmniej denerwował, gdy z nami mieszkał — powiedziała rudowłosa.

— To po powrocie z podróży dookoła świata nie wraca do domu? — spytałam.

— A skąd. Zamieszkał ze swoimi kumplami i planują już następny wyjazd, ale dopiero, gdy na niego zarobią. Rodzice woleliby, żeby wrócił na studia, które rzucił, ale on jest nieugięty. Woli zwiedzać świat niż się uczyć.

— Też bym wolała — rzuciłam. Od zawsze marzyłam, by zobaczyć najpiękniejsze zakątki Ziemi, znaleźć te równie zachwycające, co moja miejscówka pośrodku lasu, i napawać się pięknem naszej planety. Ale postanowiłam, że w najbliższą podróż wybiorę się dopiero po studiach. W końcu, jakby to powiedział mój tata, priorytety.

Lindsey wzięła z komody pilot do telewizora i go odpaliła.

— Może tutaj będzie lecieć coś ciekawego. Jeśli nie, poczekamy, aż ten głupek skończy grać w te swoje durne gry i odda nam laptopa.

Przerzuciła kilka kanałów, aż w końcu natrafiła na lecącą na jednym z nich Ostatnią piosenkę.

— Co powiecie na to? Przed chwilą się zaczęło.

Walnęłam się na leżące za mną na łóżku wielkie poduchy, co uczyniła również Rebecca.

— Popcorn. Brakuje nam popcornu — odezwała się.

Pod osłoną nocyWhere stories live. Discover now