-Rozdział 13-

2.8K 173 61
                                    

— Jak niby chcesz tam wejść? — spytałam Logana, kiedy stanęliśmy pod jedynym niezabarykadowanym oknem budynku. Znajdowało się jakieś dwa metry nad ziemią i nie było mowy, żebym tam doskoczyła. Nawet super wysportowana Rebecca miałaby z tym problem.

— Zamienię się w nietoperza i po prostu tam wlecę. — Wzruszył ramionami.

— Ha. Ha. A tak na poważnie?

— Tam jest śmietnik. Widzisz? — Wskazał ręką w prawą stronę. — Po prostu go przysunę i pięknie sobie po nim wejdziemy.

Westchnęłam.

— Pamiętaj, że jestem w sukience.

— Oj, ciężko byłoby mi o tym zapomnieć.

Ruszył w stronę śmietnika i sprawnie przysunął go pod samo okno. Ledwie dostrzegałam jego sylwetkę w ciemności, którą zakłócało jedynie miękkie, pomarańczowe światło latarni ulicznej.

— I niby tylko jedno okno nie jest zabarykadowane? — spytałam podejrzliwie, kiedy sprawdzał, czy pojemnik na śmieci aby na pewno stoi stabilnie na nierównej ziemi. — I człowiek, który zamykał ten budynek, tego nie zauważył?

— To ja zdjąłem z niego deski. Przecież wiesz, że już tutaj byłem.

— Ach, czyli to jedno z tych t w o i c h miejsc?

— Myślałem, że to oczywiste. Mówiłem, że cię w któreś zabiorę.

— Nie sądziłam, że dzisiaj. Czyli... to jest opuszczony teatr, tak? O to ci chodziło, gdy powiedziałeś, że nie jest zwykły?

— Dokładnie o to. Wchodzisz? — Wskazał głową na śmietnik.

— O nie, mój drogi. Ty pierwszy.

— Niby dlaczego?

— Bo jak już wejdziesz na górę, będziesz mógł mi pomóc.

— Na dole bardziej ci się przydam. Złapię cię w razie, gdybyś spadała.

Miałam ochotę dalej się spierać i w końcu postawić na swoim, ale niestety brunet miał rację. Westchnęłam z rezygnacją.

— Niech ci będzie. — Podeszłam do przedmiotu, który miał pomóc mi dostać się środka teatru i położyłam na nim dłonie. Podparłam się na nich, pochyliłam się do przodu i spróbowałam unieść się nad ziemię. Szło mi to opornie. Ten śmietnik był za wielki!

— Nie spiesz się, słońce. Mam tu całkiem ładne widoki.

Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, zwężając powieki. Przebiegły uśmiech wpełzł mu na usta.

— Miałeś mi pomóc, pamiętasz? A poza tym... „Całkiem ładne"? Serio? Liczyłam na zniewalające albo, nie wiem, nieziemskie czy coś...

— Okej, może nieziemskie i zniewalające, ale nie mogę cię przecież cały czas komplementować. Miłe słowa ci spowszednieją, a wtedy przestaną mieć takie znaczenie, jakie mieć powinny.

Uniosłam brwi.

— Ciekawie to przestawiasz. Musisz jednak wiedzieć, że większość dziewczyn lubi komplementy. Ale nieważnie, pomóż mi lepiej wejść na ten cholerny śmietnik, proszę, bo za moment się zdenerwuję.

Pokręcił rozbawiony głową, na pewno uznając moją niezdarność za komiczną, ale posłusznie podszedł w moją stronę. Podsadził mnie i wreszcie znalazłam się na parapecie okna.

— Dziękuję. Teraz ty. — Zaczęłam machać nogami, które zwisały mi nad ziemią i obserwowałam, jak Logan w ciągu kilku sekund usiadł na parapecie obok mnie. — Co... Jak?! Jakim cudem wdrapałeś się tu tak szybko?

Pod osłoną nocyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن