Rozdział 8

2.1K 24 10
                                    


Nie mogę zasnąć. Nadmiar alkoholu plus nowe miejsce równa się bezsenność. Obracam się z boku na bok jak stek na ruszcie, odkrywam i zakrywam cienką, letnią kołdrą, poprawiam poduszkę, ale to daremne. Nie znoszę spać u kogoś, leżę godzinami i wsłuchuję się w nowe, dziwne odgłosy, wyczuwam obce zapachy. Bardzo mnie rozpraszają, nie pozwalają na odpoczynek. Tym razem nie jest inaczej. Postanawiam wstać i poszukać czegoś do picia. Na paluszkach przechodzę przez długaśny korytarz. Gdy zbliżam się do sypialni Jess, nagle słyszę coś przez uchylone drzwi. Bez wątpienia moja przyjaciółka pieści się ze swoim francuskim przyjacielem. To akurat nic dziwnego, choć od momentu, kiedy się położyłam, upłynęło z pewnością pół godziny.

Mijam sypialnię i docieram do schodów, starając się zachowywać jak najciszej. Po chwili jestem już w kuchni. Znajduję w lodówce butelkę mineralnej, niestety gazowanej. Lepsze to niż nic. Z przyjemnością wypijam schłodzoną wodę Perrier i wracam na górę. Znów przechodzę obok półotwartych drzwi, ale tym razem się zatrzymuję, wiedziona jakąś idiotyczną ciekawością. „Jesteś podglądaczem, droga Meluniu?" – zadaję sobie pytanie. Czuję się dziwnie, z jednej strony wiem, że to bardzo nieeleganckie, ale z drugiej się rozgrzeszam, bo drzwi są niedomknięte. Żeby było śmieszniej, odnoszę dziwne wrażenie, że szpara między futryną a skrzydłem się powiększyła. Przeciąg? A może to sprawka Jess? Czyżby moja przyjaciółka chciała, żebym ich zobaczyła?

Gdy mieszkałyśmy razem w niewielkim lofcie w południowym Soho, zaliczyłyśmy kilka takich incydentów. Kiedyś ona wlazła w trakcie moich zabaw z kolegą z roku, a i mnie się zdarzyło pooglądać przyjaciółkę w akcji, w tym dwukrotnie z Erikiem.

Zerkam przez kilkucalową szparę. Zostawili zapalone lampki na szafkach nocnych. Światło nie jest mocne, ale wystarczające, żeby wszystko zobaczyć. Jessica klęczy na łóżku z wypiętą pupą i głową opartą o poduszki. Jest kompletnie naga, śnieżnobiałe ciało ostro odcina się od ciemnej satynowej pościeli. Zaraz za Jess przyklęknął Tytus. Widzę, że sięga po coś do szufladki, przez moment myślę, że to prezerwatywa, ale dosyć szybko zauważam, że już ją założył. „O, w mordę! Będą się bawić w grecką miłość? Jess nie kłamała..." – gdy sobie to uświadamiam, biorę głęboki wdech. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej sytuacji na własne oczy, nawet porno z seksem analnym to nie moja bajka.

Gigantyczny facet z równie imponującym sprzętem wylewa właśnie żel intymny między pośladki mojej przyjaciółki. Ciemnoskóra, prawie czarna dłoń zaczyna rozmasowywać bezbarwną substancję. Słyszę, jak Jessica głośno dyszy. „Noż kurwa, też bym dyszała, ale z wysiłku, bo przed tak wielkim kutasem spieprzałabym szybciej niż Usain Bolt..." – dochodzę do bardzo konstruktywnych wniosków.

– Tytus... co się tak pierdolisz z tym żelem? To nie masło orzechowe, pomyliłeś moją dupę z kajzerką? – mamrocze Jess pod nosem.

Gdy dociera do mnie sens tej wypowiedzi, ledwie się powstrzymuję przed parsknięciem śmiechem. „Co za zdzira z tej Jess! Tak go gnoi. Biedny monsieur Bardot..." – pochylam się nad ciężką dolą młodego Europejczyka, który przyjechał tu za chlebem.

– Jeśli już, to z brioszką, chociaż trochę za blada. – Tytus nie traci rezonu. – A teraz pokażę ci, jak wsuwa się bagietkę do zbyt ciasnej kieszeni.

– Kieszeni? – Jessica mruczy jak kot.

– Tak. Bagietkę wynaleziono po to, aby mogła z łatwością zmieścić się w kieszeni żołnierskiego munduru. Było to w czasach napoleońskich. Wiesz, jak sprawdzić, czy bagietka jest dobra? – Francuz wodzi czubkiem gigantycznego przyrodzenia po rowku między pośladkami Jess.

– Nie, i szczerze mówiąc, w dupie mam tę wiedzę...

– Zaraz będziesz miała w dupie coś jeszcze, ma chouchou... A dobra bagietka to taka, która po ściśnięciu wraca do pierwotnego kształtu. Szykuj się na ostrą szarżę... – Tytus chwyta Jess za pośladki.

Anatomia uległościWhere stories live. Discover now