Rozdział 2

2.8K 32 0
                                    

Na dobry początek łapcie drugi rozdzialik :) Aha, ta powieść jest bardzo długa, szykujcie się (ci, którzy jej nie czytali) na kawał lektury ;) 

– Co to za laska? Znasz? – Adam brodą wskazuje parkiet.

– Która? – Ron podnosi mętny wzrok znad szklanki z resztką wild turkey.

– Blondynka, obściskuje się z jakimś małolatem.

– A, ona... znam. Melania Valentine Duvall. Świeżo po trzydziestce, ciągle do wzięcia, ale nie polecam. Sucz straszna – dodaje po chwili głosem chłopca, któremu ktoś właśnie skradł ulubiony rower.

Adam wybucha śmiechem. Jego przyjaciel ze szkolnej ławy, dwudziestoośmioletni prawnik Ron Bugley, chyba ma już dosyć alkoholu: prawie leży na barze klubu nocnego The Story przy skrzyżowaniu Park Avenue i Osiemdziesiątej Ósmej.

Przez chwilę obaj spoglądają na kobietę, która wije się prowokująco wokół młodego chłopaka. Ci dwoje wyglądają razem dość niecodziennie: panna Duvall, czyli pięć stóp i dwadzieścia cali czystego seksapilu w lakierowanych szpilach od Manolo Blahnika, i dwudziestolatek – wysoki, szczupły, z ciemnymi włosami spiętymi w kitkę, w granatowym swetrze nałożonym na gołe ciało, opadających z bioder dżinsach i wojskowych butach.

– Skąd się znacie? Też prawniczka? – Adam jest zaintrygowany.

– Tak, ale siedzi w podatkowym. Pracuje na Upper East Side, niedaleko stąd, u Kneppera. Robi za prawą rękę szefa. – Ron wysuwa język. – W zasadzie to ona rządzi całym tym bajzlem. To duża kancelaria, na pewno więcej niż czterdziestu doradców.

– Ten Knepper ją posuwa?

– Nie, to dziadek, ma ze setkę. Jedyne, co posuwa od dwudziestu lat, to swój balkonik.

Adam parska śmiechem, patrząc na ekscentrycznie dobraną parkę. Kobieta odwraca się, ociera ciałem o podbrzusze młodziana. Chwyta jego dłonie, obejmuje się nimi w talii i niepokojąco przesuwa je w górę. Chłopak próbuje obrócić partnerkę, ale ta nie pozwala i konsekwentnie prowokuje zawstydzonego leszcza. Na szczęście dla niego mało kto przygląda się tym karesom. Jest środek tygodnia, druga nad ranem, w klubie przebywa może piętnaście osób i wszyscy oprócz barmanki i Adama są, jak by to ujął jego świętej pamięci ojciec, pijani w trzy dupy.

Ron wlepia wzrok w kształtny biust panny Duvall. Zawsze podobały mu się takie drobne kobiety z dużymi piersiami i jędrnym tyłkiem. Jego żona też taka była jakieś pięćdziesiąt funtów temu. Bugley wzdycha ciężko, gdy to sobie uświadamia.

– Jest naprawdę dobra. Wiesz, co to CPA?

– Mniej więcej. Zack, mój księgowy, ma taki tytuł. Biedził się kilka lat, ale w końcu się udało. Po sześciu podejściach? Nie pamiętam dokładnie. Po trzecim miał myśli samobójcze, a gdy już zaliczył, pił przez dwa tygodnie. Gdybym go nie wezwał na dywanik, zachlałby się na śmierć z nadmiaru szczęścia. – Adam uśmiecha się na to wspomnienie.

– No właśnie, a ona zdała za pierwszym razem. Kurwa! Wiesz, jaki trzeba mieć łeb? Ta laska to demon.

– Demon? Przesadzasz. Po prostu jest inteligentna. Choć trudno w to uwierzyć, niektóre babki tak mają. Ale posuwa się je tak samo jak te bez CPA przy nazwisku. – Adam, zadowolony z seksistowskiego żartu, wybucha śmiechem.

– Żaden facet nie posuwa Melanii Duvall, to ona posuwa facetów – mamrocze Ron po chwili.

– Serio?

– Niestety.

– Najwyższy czas to zmienić. – Adam ze zrozumieniem kiwa głową, patrząc, jak dwójka namiętnych tancerzy opuszcza salę i kieruje się w stronę korytarza prowadzącego do toalet.

Anatomia uległościWhere stories live. Discover now