Rozdział 1

6.2K 56 3
                                    

Słowem wstępu. 

Niniejsza powieść to moje dzieło, posiadam wszelkie prawa autorskie do tekstu. Ta książka była już wydana - premiera w styczniu 2016 roku, wydawnictwo Lucky. W czerwcu 2019 roku prawa do tekstu wróciły do mnie, posiadam również prawa do okładki. Co do dalszych losów tej powieści, raczej nie przewiduję jej wznowienia w tej postaci, którą ma obecnie, lecz nie wykluczam bardzo solidnej przeróbki i ponownego wydania już jako trylogii. 

Życzę miłej lektury :) 

– Zacznijmy od podstaw. Proszę powiedzieć coś o sobie. – Miły pan redaktor delikatnie stuka końcówką długopisu w notatnik trzymany na kolanach.

Muszę uczłowieczyć tego kogoś. Nazwijmy go John Smith. Wiek? Po czterdziestce. Lekko siwiejące skronie i wyraźnie zarysowane bruzdy nosowo-wargowe. Niech będzie żonaty i dzieciaty (druga żona, z pierwszą dochował się dorosłej już córki, a z obecną... czy to ważne?). Kiedyś spontaniczny i intrygujący, dzisiaj pryncypialny nudziarz.

– Melania Valentine Duvall, lat tyle, na ile wyglądam, panna. Wystarczy? – Przechylam głowę wspartą o miękką poduszkę. Bynajmniej nie zamierzam podrywać Johna Smitha, to swoisty odruch bezwarunkowy.

– Piękne imię, a w zasadzie imiona. Mogę poznać ich genezę?

– Może pan. – Przyzwalam łaskawym skinięciem głowy. – Mam dwójkę rodzeństwa: trzydziestotrzyletniego brata Ashleya i siostrę Scarlett, która jest od niego rok młodsza.

– Jak oryginalnie... Aczkolwiek szanowni rodzice powinni postarać się jeszcze o Rhetta.

– Prawda? – Uprzejmie się uśmiecham.

– A Valentine?

– To niewielkie miasteczko w Nebrasce. Jest tam mały szpital, w którym przyszłam na świat. Prawie osiem tygodni przed terminem – dodaję, akcentując to bardzo wyraźnie.

– Wnioskuję, że to istotna informacja? – Redaktor Smith przygląda mi się z uwagą.

– Przez to, że byłam wcześniakiem, wyglądam tak, jak pan widzi. Moje rodzeństwo i rodzice są bardzo wysocy i postawni.

– Hm... Jest pani najmłodsza z całej trójki. Czy tak duża różnica wieku między panią a siostrą pozwoliła na to, żebyście znalazły wspólny język? Gdy pani się urodziła, ona z pewnością chodziła już do przedszkola, a może nawet do szkoły.

– Dziękuję, ale różnica nie jest aż tak duża. Zaledwie jedenaście miesięcy.

– Doprawdy? Gdy na panią patrzę, myślę, że to absolutnie niemożliwe. Jestem pewien, że jeszcze przez najbliższe dziesięć lat w klubach będą od pani żądać dokumentów...

– Czy pan mnie podrywa? Jeśli tak, proszę sobie darować.

Parskam śmiechem, choć wcale mnie nie dziwi takie zachowanie. Leżę przed Smithem w samej sukience i pończochach. Majtki gdzieś pofrunęły, a moje nogi, ugięte w kolanach i oparte stopami o materac, z pewnością co nieco odsłaniają, jak w Nagim instynkcie...

– Raczej nie mam szans. Słyszałem o pani dosyć specyficznych upodobaniach...

– Specyficznych?

– Rzadko spotyka się kobietę, która wiąże się wyłącznie z młodymi chłopcami. To dosyć ekscentryczne.

– A cóż w tym dziwnego? No, chyba że jest pan zdeklarowanym konserwatystą, który związki typu „dziadziuś i nastolatka" uważa za poprawne, ale te z odwróconą różnicą wieku za patologiczne. Oglądał pan Absolwenta?

Anatomia uległościWhere stories live. Discover now