🖤 XIX 🖤

21 5 0
                                    

Lucas pov. 

Czułem się cholernie źle.

Nienawidziłem sam siebie za to wszystko. Nie powinienem kłócić się kolejny raz z Taeyongiem. Wiem, że jest moim przyjacielem i wiem, że chce dla mnie dobrze. Teraz po czasie dotarło do mnie, że głupio się zachowałem, bo przecież on miał rację. Znów. A ja znów odwaliłem.

Ale jestem zbyt dumny, by przyznać się do błędów. Zamiast tego wolę sam podjąć próbę znalezienia Jungwoo. 

Na początku naprawdę chciałem udać się sam na Ziemię. Ale dotarło do mnie, że to totalnie bez sensu. Musiałbym przeszukać każdy centymetr świata. Nie wiem czy wieczność, by  mi starczyła na to zadanie. 

Załamany usiadłem na pniu drzewa. Odkąd uciekłem od Tae, biegłem ciągle przed siebie. Nie wiem czy jestem dalej na terenie Wonho. Po prostu musiałem się jakoś wyżyć. A taki bieg przed siebie, bez celu była idealna. 

Ale teraz wszystko uderzyło we mnie mocniej. Zaginięcie Jungwoo, kłótnie z Tae. To było dla mnie za dużo. 

Powinienem pójść do Najwyższego i przeprosić go. Wręcz błagać o wybaczenie i prosić o kolejną szansę pomocy, ale chyba za bardzo jest mi wstyd. W końcu on zaoferował mi swoją pomoc, a ja go tak potraktowałem. Teraz już na pewno nie mam na co liczyć. Może jedynie na to, że w przypływie złości nie wyrzuci mnie z pałacu. 

Załamany wstałem i znów ruszyłem w drogę. Sam nie wiedziałem gdzie się udać. Nie chciałem na razie wracać do pałacu. Chciałem, jak najdłużej odwlekać spotkanie z Taeyongiem. Chyba spaliłbym się ze wstydu przed nim. 

Stwierdziłem, jednak, że muszę coś ze sobą zrobić. Najlepiej obmyśleć plan działania. A kto jest najlepszy w takich sprawach? Oczywiście, że Yuqi. Co z tego, że chwilę temu u niej byliśmy. Postanowiłem, że znów ją odwiedzę, ale tym razem jako przyjaciel, który potrzebuje porady. Nie wiedziałem, w którą stronę mam się udać, dlatego postanowiłem, że przeniosę się na granicę Południa, z której widać pałac. 

Po chwili byłem już w lesie nie daleko pałacu Yuqi. Mimo, że służyłem u Taeyonga, to pałac dziewczyny lubiłem najbardziej. Był wyjątkowy. Panowała tam ciepła i serdeczna atmosfera. Wszędzie było widać, że pałacem rządzi kobieta. A w sumie dwie kobiety. Shuhua była partnerką mojej przyjaciółki. Chociaż nie łączyła mnie taka więź, jak z Yuqi, to bardzo ją lubiłem.

Ale zawsze zazdrościłem im uczucia. Widać było gołym okiem, że się szczerze kochają. Kiedy zjawiłem się w Królestwie, cała piątka Najwyższych już tutaj była wraz ze swoimi ukochanymi. Z Nieba znałem jedynie Tena, dlatego od razu wybrałem służbę u Taeyonga. Teraz nieco tego żałuje. Chociaż i Ten, i Taeyong zostali moimi przyjaciółmi, to Yuqi była mi najbliższa ze wszystkich tutaj. 

Od dnia, w którym tutaj przybyłem, ciągle patrzyłem, jacy oni są szczęśliwi w swoich związkach, a ja byłem ciągle sam. A tak bardzo chciałem, by ktoś mnie pokochał. Bym nie musiał ciągle być sam. I patrzeć z zazdrością na innych. 

Wątpiłem już w to, że szczęście się do mnie uśmiechnie i jestem skazany na samotność. Aż któregoś dnia, podczas krótkiej misji na Ziemi, spotkałem istnego anioła w ludzkiej postaci. Żaden anioł, którego znałem nie mógł równać się z jego urodą. Ideał. Od razu postanowiłem, że on będzie mój. Na początku pragnąłem go jedynie przez wzgląd na urodę. Ale kiedy lepiej go poznałem, pokochałem i chciałem być już całą wieczność. 

To właśnie mój Jungwoo. Mój jedyny ukochany. Problem było tylko to, że Jungwoo jest człowiekiem, a ja demonem. Na początku bałem się powiedzieć mu o swojej naturze. Bałem się, że tego nie zaakceptuje i złamie mi serce. Ale on całkowicie mnie zaskoczył. Powiedział mi, że podejrzewał, że coś jest ze mną nie tak. Chociaż był w małym szoku, że takie istoty żyją to zaakceptował to. Mało tego, powiedział mi, że to wcale nie zmienia jego uczuć i wciąż mnie kocha. 

I żyliśmy w takiej relacji kilka lat. Było to kilka lat po drugiej wojnie światowej. Chciałem, och bardzo chciałem mieć Jungwoo przy sobie, ale nie mogłem wymagać od niego aż takiego poświęcenia. Bowiem, byśmy mogli być razem już zawsze, mój ukochany musiał umrzeć, a ja w tym czasie musiałem przejąć jego duszę. Ale ja nawet nie śmiałem go o to prosić. 

Ale w końcu nadszedł czas naszej rozmowy na ten temat. W końcu, Jungwoo jako człowiek był śmiertelny. A ja nie chciałem, byśmy zostali rozdzieleni. Więc, kiedy chłopak dowiedział się, że śmierć jest jedynym sposobem, byśmy byli już zawsze razem, od razu zaczął planować swoje samobójstwo. Byłem w takim wielkim szoku. Nie sądziłem, że chłopak kocha mnie aż tak, by chcieć dla mnie umrzeć. Przecież jestem tylko demonem, upadłym aniołem. A ten człowiek, o wyglądzie anioła, chce się tak poświęcić. 

Spytałem go, wtedy o to, a on wprost w moje usta wyszeptał: 

- Jesteś moim demonem. I nie chce, żeby coś takiego, jak moja śmiertelność mogłaby nas rozdzielić. Kocham cię, Lucas. 

Wtedy wiedziałem, ze kocha mnie naprawdę. Był gotowy umrzeć, by ze mną być. Zostawić rodzinę, przyjaciół, znajomych i wszystko co zna. To naprawdę prawdziwa miłość. A teraz została mi tak brutalnie zabrana. 

Born This WayWhere stories live. Discover now