🖤 XVIII 🖤

20 7 0
                                    

Taeyong pov

- Sam Najwyższy mnie odwiedził, czymże sobie na to zasłużyłem?

- Witaj, Kai. Czasami trzeba odwiedzić starych przyjaciół osobiście. 

Mówiąc to podszedłem do pana Północy i serdecznie go przytuliłem. Kai, a właściwie to Jongin, był moim pierwszym podwładnym. Jemu jako pierwsze pomogłem, dlatego też to on dostał Północ pod opiekę. To szczególne miejsce dla mnie i Tena, a nikomu tak nie ufałem, Jonginowi. Oczywiście poza Tenem, ale jego wolę mieć przy sobie. 

- Co cię w takim razie do mnie sprowadza, mój przyjacielu?

- A to muszę mieć jakąś sprawę, żeby odwiedzić przyjaciela?

Zaśmiałem się krótko. Jongin również zaśmiał się i ruszył w głąb pałacu. Ja wraz z ukochanym ruszyliśmy za nim. Prowadził nas do sali, która służyła do przyjmowania gości. Upadły nazywał ją bankietową. 

Pamiętam, kiedy obsadziłem wszystkie najważniejsze funkcje w królestwie, wraz z Jonginem zorganizowaliśmy tutaj małe przyjęcie. Było to piękne wydarzenie, które mogłem dzielić z moimi przyjaciółmi oraz upadłymi, który niedługo później również się nimi stali. Jongin, Yuqi, Wonho i Momo, każde z nich dostało jedną z części królestwa, którą teraz panują. Co prawda, to dalej ja jestem Najwyższym upadłym, ale potrzebowałem pomocy. 

Cała czwórka, również uciekła z Nieba, ponieważ zakochali się. Tak, jak ja w swoich przyjaciołach i w tej samej płci. A teraz każdy z nas jest tutaj szczęśliwy ze swoją drugą połówką.

Ale to nie tak, że zrzeszamy tylko homoseksualistów. Chociaż rzeczywiście na początku tak było. Teraz przychodzą do nas, także anioły, które mają dość panujących praw w Niebie. Także te, które zakochały się w człowieku lub demonie. Od jakiegoś czasu, udaje nam się też przechwycić duszę, które po śmierci ciała miały udać się do Nieba. Te złe duszę, które tam zostałyby brutalnie oczyszczane. Pamiętam dokładnie, jak to wygląda. W końcu sam niekiedy musiałem właśnie tam je wysyłać. Dlatego długo szukałem sposobu, by uchronić takie duszę przed takim losem. I w końcu udało mi się. Co prawda, jeszcze na małą skalę, ale to już coś. 

- Nie wiem, czy słyszałeś Jongin, ale ukochany mojego Lucasa, został porwany kilka dni temu. 

- Tak, słyszałem. Wiesz przecież, że u nas plotki szybko się roznoszą. - Upadły zaśmiał się i usiadł przy stole. Usiadłem obok niego, a mój ukochany już zajął się rozmową z Kyungsoo, partnerem Jongina. 

- W takim razie, na pewno też wiesz, że poszukuję go. 

- Och, a czy to nie jest zadanie Lucasa? W końcu to jego ukochany. 

- Tak, ale on jest moim przyjacielem. Muszę mu pomóc. 

- No tak, szlachetny Taeyong znów komuś pomaga. - Spojrzałem zdziwiony na niego. Poczułem, że jeszcze chwila, a Jongin przekroczy granice. - Nie patrz tak na mnie. Jesteś tutaj Najwyższym, a czasem zachowujesz się, jak byś był zwykłym mieszkańcem Królestwa. 

- Jongin, ostrzegam cię. Żebyś się nie zapędził.

- Mówię tylko prawdę, ale widocznie ona cię za bardzo boli! 

- Jongin! - usłyszałem za sobą, obejrzałem się i zobaczyłem Kyungsoo, który stał obok mojego ukochanego z zaciętą miną. - Daj spokój. Po prostu, daj spokój. - Dodał po chwili, gdy jego chłopak już miał otwierać usta. 

Odwróciłem się z lekkim uśmiechem do upadłego. Wiedziałem już, że póki Kyungsoo tutaj jest, Jongin nie przekroczy kolejny raz granicy. Wiedziałem to z własnego doświadczenia. Jeśli Ten coś powie, to ja od razu go słuchałem i nigdy nie potrafiłem się mu sprzeciwić. Taki ich urok. I Ten, i Kyungsoo owinęli nas sobie wokół palca i nic na to nie poradzimy. 

- Także, Jongin... czy wiesz coś o tym porwaniu?

- A może i wiem. A może nie?

- Moja cierpliwość się kończy. Wiesz czy nie?

- Wiem, kto go porwał. Ale niestety nie mogę ci powiedzieć. 

Wściekły wstałem i miałem wielka ochotę uderzyć Kai. Powstrzymał mnie jednak Ten, który w ostatniej chwili podbiegł do mnie i złapał za moje ramiona. Chciałem się wyrwać, ale nie mogłem. Nie wiem skąd Ten miał tyle siły. 

- Ale za to mogę ci powiedzieć dlaczego. - Powiedział ze śmiechem. 

- Słucham w takim razie - warknąłem. 

- Niech Lucas przypomni sobie, komu podpadł. I co złego zrobił w przeszłości. 

- Co to ma niby znaczyć, Jongin? - Tym razem odezwał się mój ukochany. Ja byłem chyba w za dużym szoku. O czym on niby mówi?!

- Porwanie Jungwoo to rodzaj zemsty. I tylko Lucas powinien wiedzieć, co złego zrobił. 

Wyrwałem się z uścisku Tena. Spojrzałem wściekły na Jongina. Byłem tak zły, ale nie miałem już siły na dyskusje z nim. 

- Ten. Myślę, że powinniśmy już iść.

- Oczywiście, Tae. - mruknął chłopak, łapiąc mnie za rękę. 

- A ty - pokazałem palcem na Jongina - lepiej się zastanów po czyjej stronie jesteś. Nie chciej mieć we mnie wroga. Pamiętaj, dzięki komu tu jesteś. 

Po tych słowach, wściekły wyszedłem najpierw z sali, a później z pałacu. Chciałem, jak najszybciej znaleźć się we własnym pałacu, a najlepiej w komnacie Lucasa, by wyjaśnić z nim tą sprawę. Wszystko inne musi poczekać. 

Born This WayWhere stories live. Discover now