Rozdział 25

12.8K 445 32
                                    

- Oglądasz w ogóle ten film? Halo!

- Tak - mruknęłam, głaszcząc jej kota, który rozłożył się mi na kolanach i zasnął.

Od dwóch godzin oglądamy jakiś nudny serial, ale jej się podoba, więc nie marudzę. Ona też wiele razy męczyła się na filmach, które ja wybierałam. Przed nami stał karton z pizzą, z której zjadłyśmy zaledwie dwa kawałki.

Pierwszy raz siedziałyśmy w ciszy na filmie. Zazwyczaj nam odwalało i ciągle się z czegoś śmiałyśmy. Dzisiaj chyba Alice zrozumiała, że nadal nie mam dobrego humoru i lepiej nie zaczynać głupawek, bo to tylko mi pogorszy samopoczucie. I dobrze zrobiła.

Nie rozmawiałam z Noah'em od trzech dni. Z Rihanem też nie i z rodzicami też nie. Problem w tym, że osoby, z którymi nie chciałam rozmawiać, szukały kontaktu na siłę. Ale chłopak, z którym próbowałam się skontaktować tysiąc razy, ciągle mnie olewał. To bolało. Przeprosiłabym go, wytłumaczyła wszystko, gdyby tylko odebrał to cholerne połączenie.

Ostatnie dwa dni spędziłam całe w swoim pokoju, zasypując jego skrzynkę głosową milionami wiadomości. Na żadną nie odpowiedział. Na zmianę więc spałam i kończyłam moje opowiadania, które od lat leżały nieskończone w szafce. Nie miałam nic innego, jak naprawiać to, co napisałam jeszcze za dziecka. I wtedy wpadł mi do głowy genialny pomysł.

Wyjęłam czystą kartkę papieru i mój ulubiony długopis. I zaczęłam pisać.

Drogi Noah! Wiem, że to, co zobaczyłeś, mogło Cię... Właściwie to nie wiem, co poczułeś, bo nie wiem, co właściwie do mnie czujesz. Ale jeśli cokolwiek poczułeś, to powinieneś wiedzieć, że sama nie wiem, co tam się stało. Zerwałam z Rihanem jeszcze w trakcie obozu, bo mnie zdradził. Nie mam pojęcia, co mu odwaliło przed moim domem. Ale przepraszam. Błagam Cię, zadzwoń do mnie, napisz, cokolwiek. Nie wiem, co czujesz, ale wiem, co ja czuję. A czuję, że Cię kocham. Błagam, daj jakiś znak. Tęsknię.

Zapakowałam list w kopertę i poszłam w stronę poczty, ale już w połowie drogi zawróciłam. To bez sensu. Jakby chciał, to by odebrał. Nie będę natrętna jak moi rodzice i Rihan. Jeżeli nie chce ze mną rozmawiać, to tym listem tylko się ośmieszę. Pozostaje czekać, aż mi wybaczy i oddzwoni.

Teraz oglądając film w domu Alice, myślę, czy na pewno dobrze zrobiłam. Może gdybym go wysłała, siedziałabym teraz koło niego i z nim oglądała teraz film. Może nie byłabym ciągle przygnębiona. Można sobie gdybać.

Postarałam się skupić na ekranie telewizora, jednak nadal nie działo się tam nic ciekawego. Cała historia kręciła się wokół poszukiwań mordercy. Dla mnie od początku jasne było, że mordercą była siostra ofiary, która chciała się zemścić za swoje krzywdy na okropnym bracie. Dlatego właśnie dolała mu trucizny do napoju, ale dla niej było to za mało satysfakcji, więc żeby mieć pewność, że umrze, wsadziła mu nóż między łopatki.

Cały ten serial był tak paskudnie przewidywalny, że już od pierwszych minut mi się nudził. Dosłownie dziesięć minut po początku, wiedziałam, kto zabił. I tak wygląda każdy odcinek, a mimo to co czwartek o tej samej godzinie, zawsze oglądam go z Alice, bo ona go ubóstwia.

- Wspominałaś o przepisaniu się do szkoły, gdzie chodzi Max. - Zaczęłam temat, kiedy na ekranie pojawiły się reklamy. - Aktualne?

- Tylko jeśli ty też się przepiszesz - powiedziała z uśmiechem i wzięła sobie kawałek już zimnej pizzy.

- Nie, nie patrz tak na to. Potem będę mieć wyrzuty sumienia.

- Słuchaj. - Zeszła z kanapy i usiadła koło mnie na ziemię, opierając się o nogi kanapy. - Oboje z Maxem stwierdziliśmy, że związki na odległość są do dupy. Poza tym do niczego między nami nie doszło na razie, oprócz jakiegoś drobnego zauroczenia, więc nie powinnaś mieć wyrzutów.

- Ale jeżeli nie pójdziesz do tamtej szkoły, to między wami w ogóle do niczego nie dojdzie i będzie to przeze mnie. A widziałam, jak na niego patrzysz.

- Tak samo, jak ty patrzysz na Noah'a. - Wypaliła, dopiero po chwili rozumiejąc sens swoich słów.

Znowu przypomniała mi o nim. Ona ma jakiś dar do mówienia czegoś w chwili, kiedy nie powinno to zostać wypowiedziane.

- Spytam rodziców, czy biorą pod uwagę tamtą szkołę, ok? - zapytałam z pół uśmiechem, a dziewczyna pisnęła w odpowiedzi i rzuciła mi się na szyję.

Chciałabym iść do tamtej szkoły nie tylko ze względu na tego, kto tam chodzi. Czytałam trochę o tamtej placówce. Tam mają więcej kół i zajęć dodatkowych od normalnych lekcji. Marzyłam o chodzeniu na zajęcia z fotografii, pisania i rysunku od dziecka. Zawsze wolałam coś pisać albo rysować, zamiast bawić się zabawkami. A kiedy dostałam pierwszy aparat, przez dwa tygodnie ciągle chodziłam i cykałam zdjęcia, dopóki nie skończyła mi się pamięć. Miałam wtedy osiem lat.

Poza tym tamta szkoła wygląda na dziesięć razy lepiej wyposażoną niż moja teraźniejsza. A ich strona internetowa pełna jest zdjęć z różnych uroczystości szkolnych, które nie wyglądają na takie sztywne jak w moim liceum. Normalnie szkoła marzeń.

Tyle że... rodzice.

Już prędzej przekonałabym Alice do oddania jej ukochanego kota do schroniska. A to jest już niemożliwe. Więc moje szanse u rodziców spadają do -100.

W momencie rozpoczęcia filmu rozbrzmiała komórka mojej przyjaciółki. Ona z bananem na twarzy odebrała. Mogłam się tylko domyślić, kto dzwonił, ale już po chwili uśmiech zszedł z jej twarzy.

- Noah? - wykrztusiła z siebie, nie było to skierowane do mnie, ale i tak obróciłam się w jej stronę, jak poparzona.

Po chwili rozłączyła się i z osłupiałym wyrazem twarzy oznajmiła.

- Musimy jechać do Dallas - powiedziała, jednocześnie wyłączając telewizor i wynosząc pizzę do lodówki. - Ruszaj się!

Jej mina wyrażała przerażenie i szok. Więcej nie udało mi się odczytać. Nie chciała mi też nic powiedzieć. Spakowała na szybko ubranie na zmianę i szczoteczkę do zębów oraz portfel i ciągle mnie pospieszając, wyszłyśmy z mieszkania.

Nie wiedziałam, po co kierowałyśmy się pod mój dom. Powiedziała tylko, że mam spakować najpotrzebniejsze rzeczy i pieniądze. Kiedy to zrobiłam, ruszyłyśmy w stronę przystanku autobusowego.

- Powiesz mi, o co chodzi? - spytałam w końcu, podczas gdy kupowała nam bilety.

- Nie, bo zaczniesz panikować - mruknęła w odpowiedzi i wciągnęła mnie za rękaw do autobusu.

- Coś z Noah?

Nie odpowiedziała. Przeczuwałam, że stało się coś złego. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała.

Kazała mi wysiąść dwie godziny później. Na przystanku przed miejscowym szpitalem. Zamarłam.

Looking for LoveWhere stories live. Discover now