Rozdział 17

14.1K 544 152
                                    

Powoli otworzyłam oczy. Przy takim rażącym słońcu nie da się spać. Przeciągnęłam się i podniosłam do siadu. Nagle zakręciło mi się w głowie, a w uszach czułam mocne pulsowanie. W gardle mi zaschło, więc zaczęłam szukać ręką picia koło łóżka. Jedyne, na co się natknęłam to puszka z resztką piwa. Na ten widok poczułam, jak wczorajszy obiad podchodzi mi do gardła. To chyba znak, że wczoraj wypiłam za dużo. Może o tym świadczyć też ból głowy albo to, że nie pamiętam nic z poprzedniego wieczora. Właśnie.

Po pokoju krzątały się już dziewczyny. Kończyły pakowanie. Obie były już ogarnięte i wyglądały na gotowe do wyjazdu, chociaż ich miny nie były zadowolone z tego powodu.

- Która godzina? - Przetarłam twarz.

- Prawie dwunasta - powiedziała Alice.

Pod jej oczami pojawiły się duże cienie. Ona chyba też sporo wczoraj wypiła. Moment. Wyjeżdżamy za dwie godziny, a ja jeszcze muszę się doprowadzić do porządku i spakować. O cholera.

Szybko wstałam i poszłam do łazienki, z czystymi ubraniami pod ręką. Wykąpałam się i przebrałam. Dzisiaj ubrałam długie, czarne jeansy i T-shirt z jakimś napisem. Na twarz nałożyłam tylko tusz do rzęs, bo podczas siedmiogodzinnej podróży autobusem i tak wszystko by ze mnie spłynęło.

Włosy spięłam w luźnego kitka, bo zapomniałam ich wczoraj umyć, więc jakbym zostawiła je rozpuszczone, nie wyglądałyby najlepiej.

Wróciłam do pokoju i zaczęłam się pakować. Nie wiem jak to możliwe, ale do walizki nie chciały się zmieścić wszystkie rzeczy, które wpakowałam do niej przed wyjazdem tutaj. Połowę ubrań i kosmetyków wrzuciłam więc do plecaka, razem z piciem i pudełkiem ze zdjęciami.

Kiedy wszystko już było gotowe do wyjazdu, położyłam się na łóżku i przez chwilę patrzyłam w sufit. Dziewczyny nadal się pakowały, bo wszystkie wzięły masę niepotrzebnych rzeczy, przez co miały więcej do pakowania.

- Ile ja wczoraj wypiłam? - spytałam.

- Z trzy piwa - powiedziała Leyla, która jako jedyna nie słaniała się na nogach, bo nie piła. - Nie martw się, wypiłaś najmniej. Emma, Alice i chłopaki po cztery, ale ty już wtedy spałaś.

Rozległo się pukanie do drzwi. Z dworu dobiegły stłumione śmiechy chłopaków.

- Proszę - krzyknęła Emma, siadając na walizce i próbując ją dopiąć.

Do środka weszli chłopaki, którzy nawet w najmniejszym stopniu nie wyglądali, jakby mieli kaca. Z tego powodu, kiedy nas zobaczyli, wybuchli śmiechem. Wcale się nie dziwię, musiałyśmy wyglądać komicznie.

- Każą już się zbierać przy autobusie - powiedział Noah, opierając się o moją walizkę i nachylając nade mną.

Jego włosy były roztrzepane na różne strony, ale wyglądały lepiej, niż kiedy ma je uczesane.

- Jeszcze minutka - mruknęłam i odwróciłam się w stronę ściany, żeby słońce wpadające przez okno, nie raziło mnie w oczy.

- Wstajeemy. - Usłyszałam i poczułam jego palce na moim brzuchu.

Tylko nie to. Zaczął mnie łaskotać, a ja prawie dusiłam się ze śmiechu. Mało brakowało, a spadłabym z łóżka.

- Ju.. już.. w... w ... wstaję! - wyjąkałam przez śmiech.

Przestał mnie łaskotać, a wyciągnął rękę, aby pomóc mi wstać. Kiedy się uspokoiłam, chwyciłam jego dłoń i wstałam.

- Głupi jesteś - prychnęłam.

- Nie głupi, tylko kreatywny. - Puścił mi oczko.

Wywróciłam oczami. Noah wziął moją walizkę, a ja plecak i poszliśmy w stronę autobusu. Chłopacy zdążyli już oddać swoje bagaże, więc teraz pomagali nam. Niedługo później staliśmy w zbiórce naprzeciwko opiekunów, którzy pierwszy raz sprawdzali obecność.

- Będziemy się zatrzymywać w punktach, z których was odbieraliśmy, czyli będą to cztery miasta. Będzie jedna przerwa za dwie godziny. Do ostatniej stacji dotrzemy za siedem godzin, czyli koło godziny 22 - mówiła opiekunka, z którą wcześniej nie miałam do czynienia. - Bardzo dziękujemy wam wszystkim za miło spędzony czas. Mam nadzieję, że w następnym roku też przyjedziecie tu z nami.

Po jej przemówieniu wsiedliśmy do autokaru. Tym razem siedziałam koło Alice i Noah'a, na ostatnich miejscach. Znowu czytałam książkę, ale nie chciało mi się szukać telefonu pomiędzy ubraniami, więc tym razem kończyłam lekturę bez muzyki.

Cały autobus siedział cicho. Niektórzy spali, inni grali w coś na telefonach, jeszcze inni słuchali muzyki i byli w swoim świecie. Alice i Max spali, trzymając się za rękę. Wcale im się nie dziwię, że są śpiący po takiej dawce piwa.

Gdyby nie to, że nie cierpię spać w środkach transportu, pewnie też bym się kimnęła. Drugą kwestią było to, że czekałam na postój, żeby kupić sobie coś do picia, bo czułam, jakbym miała pustynię w gardle. I w końcu się doczekałam. Po zapowiedzianych dwóch godzinach autobus zatrzymał się na stacji benzynowej. Wyszłam tylko ja, Noah i trzy inne osoby.

Poszłam najpierw do łazienki, a potem do sklepu po wodę. Zajęło mi to zaledwie dziesięć minut, ale kiedy wyszłam, nigdzie nie widziałam autobusu. Obeszłam stację i przez przypadek wpadłam na kogoś. Przeprosiłam, a gdy podniosłam głowę, okazało się, że to Noah.

- Gdzie jest autobus? - spytałam zdenerwowana.

- Uspokój się - prychnął. - Jak można zapomnieć, gdzie się zaparkowało?

Przeczesał włosy palcami i posłał mi rozbawione spojrzenie.

- Nie zapomniałam. Nie ma go tam! - podniosłam głos.

Noah pokręcił głową, ale uśmiech znikł mu z twarzy, kiedy spostrzegł, że rzeczywiście nie ma nigdzie autobusu. Przeszedł kilka kroków i wrócił, potem poszedł na drugi parking i wrócił, potem spytał jakiegoś mężczyzny, który powiedział mu, że autobus odjechał kilka minut temu... Nie wierzę w to. Nie wierzę w mojego farta.

Looking for LoveWhere stories live. Discover now