18. Nikt tu nigdy nie mówił o dzieciach cz.1

486 28 1
                                    

*Harry*

Podszedłem do córki Dzwoneczka, nie kryjąc tego, jak bardzo jestem wkurzony. Ponieważ ona będąc bardzo zajęta adorowaniem Felixa, w ogóle mnie nie zauważyła, teatralnie kaszlnąłem, tym samym zwracając na siebie uwagę wróżki.

- Blondi, musimy pogadać. - oznajmiłem stanowczo.

- Co jest, stary? - odezwał się syn Skazy.

- Nie z tobą, z nią. Bądź łaskaw zobaczyć, czy nie ma cię gdzieś indziej.

- Ale...

- JUŻ! - Felix widząc, że swoimi protestami jeszcze bardziej dźwiga mi ciśnienie, w końcu odpuścił i zostawił mnie sam na sam ze swoją "ukochaną."

- Słuchaj Harry, wiem, że początki naszej znajomości były nieciekawe, ale jesteś przyjacielem mojego chłopaka, więc pomyślałam...

- Nie przyszedłem gadać z tobą o Felixie. Chodzi o moją siostrę.

- Coś się stało? - spytała zmartwiona, jakby nie miała o niczym pojęcia.

- TAK. Powiedz temu rudzielcowi, że jeśli nie zadzwoni do Giny, albo nie wyśle do niej wiadomości, osobiście wyślę go do szpitala!

- Harry, rozumiem, że martwisz się o siostrę, ale to nie wina Jaka, że nie ma możliwości kontaktu z Giny. Możesz mi wierzyć, on też bardzo to przeżywa.

- W takim razie zabierz mnie do Nibylandii, bo mam do pogadania z jego tatuśkiem.

- To niemożliwe, bo wujek Piotruś jest w Londynie, a poza tym... lataniu muszą towarzyszyć pozytywne myśli, a jak widzę, tobie ich brakuje.

- W takim bądź razie przekaż mu, że jeśli nie ma się kogo czepiać, osobiście zadbam o to, żeby mój ojciec opuścił Wyspę Potępionych. Może wtedy zajmie się nim i wreszcie da Giny spokój. - Charlotte momentalnie zbladła. Przestraszyłem ją, bardzo dobrze. W ten sposób i Piotruś Pan potraktuje moje słowa poważnie.

- To... to jest szantaż!

- To już jego wybór.

- Rozumiem twoją złość i uwierz mi, gdybym wiedział, że to coś da, byłbym w stanie ci nawet pomóc, ale kiedy mój tata tylko zobaczy twojego, zeświruje jeszcze bardziej. - przede mną pojawił się ten rudzielec. Naprawdę świetny moment sobie wybrał, bo akurat teraz miałem dziką ochotę go ukatrupić.

- Ty... - spojrzałem na niego z nienawiścią w oczach. Ledwie się powstrzymywałem, żeby mu nie przywalić.

- Okej, widzę, że jesteś na mnie zły...

- Zły?! No co ty? - moim głosem zawładnęła ironia. - JA JESTEM WŚCIEKŁY! Chyba cię ostrzegałem, co ci zrobię, jeśli skrzywdzisz moją siostrę!

- Nie chciałem tego. Mój ojciec...

- A ty zawsze robisz, co ci każe?! Posłuszny syneczek tatusia. - nieumiejętnie udałem przesłodzony głos.

- Próbowałem się wyrwać z domu, ale nie wyszło. Oboje zdecydowaliśmy, że przez jakiś czas nie będziemy narażać się mojemu tacie. - taa, Giny mi o tym wspominała, ale i tak... Gdyby ten rudzielec nie miał niczego na sumieniu, nie tłumaczyłby mi się teraz. - Jeśli pozwolisz, polecę teraz do Giny, bo jak wiesz, nie widzieliśmy się okrągły tydzień.

- MIGIEM.

*Giny*

Siedziałam na ławce i przygnębiona bazgroliłam po zeszycie. Może nie mam jakichś wybitnych zdolności plastycznych, ale aktualnie nie miałam nic lepszego do roboty. Niespodziewanie ktoś zasłonił mi oczy rękoma. Naprawdę się zdziwiłam, ponieważ tylko jedna osoba mi tak robi.

Następcy : Między nami piratamiWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu