Nowy dom

500 27 2
                                    

PERSPEKTYWA EL:

Stanęłyśmy przed średniej wielkości piętrowym domkiem. Tak daleko od Hawkins, od Mike'a i przyjaciół. Przyjrzałam się uważnie mojemu nowemu miejscu zamieszkania i cicho westchnęłam. To już nie będzie to samo, już nigdy takie nie będzie. W oczach zebrały mi się łzy, ale szybko je przetarłam. Joyce spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i położyła dłoń na moim udzie.

- Hej, będzie dobrze. Przejdziemy przez to razem, tak?

- Tak. - westchnęłam i złapałam ją za rękę.

Will'a i Jonathana jeszcze nie było, zatrzymali się przy jakiejś restauracji na poboczu, więc przyjechałyśmy pierwsze. Miałyśmy zamiar zacząć wnosić pudła do nowego domu, a z cięższymi rzeczami zaczekać aż pomogą nam chłopcy. Niestety mocami nic nie wskóram, skoro je straciłam. Nie umiem się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy. Funkcjonowanie bez nich jest takie, jakbym straciła ważną część siebie, za którą tak bardzo tęsknię. Tak samo doskwiera mi brak taty, Hoppera. Bez niego wszystko straciło sens. Minęły trzy miesiące od tamtego dnia, a ja czuję, jakby to było wczoraj. Kiedy stałam na parkingu przed Starcourt, rozglądając się za nim, a wróciła jedynie Joyce.

Wnosząc pudła do budynku starałam się nie wybuchnąć płaczem na wspomnienie o moim zmarłym ojcu. Wnętrze domu okazało się przytulne. Nie był za duży. Wąski korytarz prowadził do schodów oraz skręcał do kuchni połączonej z salonem. Udałam się na pierwsze piętro, wchodząc do średniego pokoju z oknem o szerokim parapecie. Stwierdziłam, że to właśnie tam będzie moja sypialnia. To pomieszczenie kojarzyło mi się trochę z moim starym pokojem. Położyłam pudło na ziemi i podeszłam do okna. Rozpościerał się przez nie widok na uroczy ogródek. W prawym rogu stała  budka na narzędzia, a mniej więcej na środku rosło piękne, wysokie drzewo.

- El? Jesteś tam? - krzyknęła Joyce. - Chodź mi pomóc!

Posłusznie wróciłam na parter i zakomunikowałam, że wybrałam już sobie pokój. Kobieta uśmiechnęła się ciepło i lekko mnie przytuliła. To było naprawdę miłe uczucie. Po stracie Hoppera zaopiekowała się mną i traktowała mnie jak własną córkę. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna. Czułam się tak, jakbym miała mamę. Oczywiście również dwóch braci, jednak tęskniłam za Kali, nie wiedziałam nawet gdzie teraz przebywa, bez mojej mocy nie mogę tego sprawdzić.

Wzięłam parę mniejszych kartonów, powoli wnosząc je na górę. Były to moje ubrania i jeszcze jakieś drobiazgi, które udało mi się uratować ze zniszczonej chaty. Parę rzeczy dostałam od Max, która chciała, żebym w taki sposób miała ją zawsze przy sobie i żebym o niej pamiętała. Już za nią zaczęłam tęsknić, przecież to moja pierwsza najlepsza przyjaciółka, która też jest dziewczyną. Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu, co oznaczało, że chłopcy przyjechali. Dzięki Bogu, przynajmniej więcej rąk do noszenia tego wszystkiego. Zbiegłam na dół po schodach, uważając, żeby się nie przewrócić. Prawie wpadłam na Joyce, która wyszła z kuchni.

- Wreszcie jesteście! Nie będziemy tego same nosić, to robota dla was, prawda El? My pójdziemy teraz rozejrzeć się po osiedlu i może coś zjeść, a wy się tym zajmijcie. - zaśmiała się, biorąc mnie pod ramię i omijając chłopaków. 

Uśmiechnęłam się lekko do Will'a, jednak on tego nie odwzajemnił. Cały czas zastanawiałam się czy za mną dalej nie przepada, czy po prostu jest smutny, że jesteśmy zmuszeni mieszkać daleko od Hawkins. Zamknęłyśmy za nami drzwi, idąc przed siebie. Mijałyśmy różne domy, niektóre prawie identyczne, inne wyróżniające się na tle osiedla. Na początku nie odzywałyśmy się do siebie, obie zajęte własnymi myślami, jednak w końcu przerwałam ciszę i zadałam pytanie, które nurtowało mnie od rana:

- Czy gdyby Hop nie umarł, też chciałabyś się wyprowadzić z Hawkins? - kobieta posmutniała i spojrzała na mnie, obejmując jeszcze mocniej.

- Chciałam się wyprowadzić już wcześniej, jednak on próbował mnie przekonać, żebym została. Tak naprawdę, to on mnie trzymał w Hawkins, a gdy go zabrakło nie miałam po co tam zostawać. Chciałam też, żebyście się po części mogli uwolnić od złych wspomnień, chociaż musieliście zostawić przyjaciół, a ty chłopaka. Uwierz, nie zrobiłam tego specjalnie, tylko dla naszego wspólnego dobra.

- Nie mam ci tego za złe. Po prostu chciałam wiedzieć dlaczego i rozumiem to. W Hawkins przez ostatnie trzy miesiące, każde miejsce mi go przypominało i myślałam, że zwariuję. Tęsknię za nim. - westchnęłam.

- Wiem, ja też. Ale teraz mamy siebie i razem przez to przejdziemy, prawda? - przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała w czoło.

- Tak, razem.

Far Away From You | MILEVENWhere stories live. Discover now