Sceptyczne podejście

265 19 0
                                    

PERSPEKTYWA EL:

Nie miało to dla mnie żadnego sensu. Dlaczego coś ukrywał? Poczułam się z tego powodu zawiedziona i trochę oszukana. Myślałam, że mówiliśmy sobie wszystko, można powiedzieć że w wakacje się przekonałam, że tak nie jest. Próbowałam zrozumieć dlaczego nie powiedział wszystkiego, może miał jakiś konkretny powód? Jednak wiedział, jak bardzo mi zależało na poznaniu Hop'a ze strony, której nie znałam.
Podzieliłam się moimi spostrzeżeniami z Will'em i zgodził się, że coś było nie tak. Poczułam się zraniona i oszukana, uznałam, że nie mogę mu wierzyć na słowo. Obiecywał, że zda mi dokładny raport, z tego co znaleźli, jak było i czy było tam coś ważnego lub wartościowego. W odpowiedzi dostałam parę zdań, z których praktycznie nic się nie dowiedziałam i od razu doszłam do faktu, że mnie oszukiwał. Myślałam, że obiecaliśmy nic przed sobą nie ukrywać, nawet jeśli byłaby to najstraszniejsza prawda. Złamał obietnicę. Sam nauczył mnie co znaczy to słowo, był szczery, a teraz? Pasowało mi to do stwierdzenia Max, którym sprowadziła mnie na ziemię w wakacje. „Przyjaciele nie kłamią, ale chłopcy tak.” Wtedy jej trochę nie wierzyłam, ale szybko się przekonałam, że miała rację.

- Na razie odpuść i się prześpij. Nie zamęczaj się tym, bo bez większej ilości informacji do niczego nie dojdziesz. Wiem, że w tej sytuacji coś jest nie tak, ale jedyne co możemy zrobić, to poczekać. - poklepał mnie po ramieniu, po czym udał się do wyjścia. - Dobranoc El.

Zostałam sama z własnymi myślami i poczułam się jeszcze gorzej. Musiałam trochę odpuścić, ale nie wiedziałam czy dam radę. Weszłam pod ciepłą kołdrę, nawet nie zmieniając ubrań i zamknęłam oczy.

Śnił mi się Hopper, siedzący na werandzie chaty. Podeszłam do niego, opierając głowę na ramieniu, a on mnie mocno przytulił. Na zewnątrz było zimno, ale przy nim od razu czułam się lepiej, zapewniał mi ciepło i bezpieczeństwo. Musiał zbierać się do pracy, a ja nie chciałam zostać całkiem sama. Wiedziałam, że bez względu na wszystko musiał jechać, ale bałam się, że coś niedobrego się wydarzy.
Nie wrócił o naszej umówionej porze, ani na noc, następnego dnia. Czekam i czekałam, ale nie było go. Martwiłam się coraz bardziej, więc udałam się do centrum miasta.
Przed komisariatem było pełno kwiatów, zniczy i krzyży. Nie chciałam uwierzyć. Podeszłam bliżej i na zdjęciu zobaczyłam tatę. Napis pod nim głosił, że zginął na służbie. Upadłam na kolana i myślałam, że już nigdy więcej się nie podniosę.

Zerwałam się z głośnym szlochem, obejmując kolana ramionami. Zaczęłam kołysać się na boki, jednak nie byłam w stanie się uspokoić. Nagle drzwi się otworzyły i wpadła przez nie zmartwiona Joyce. Gdy tylko zobaczyła, w jakim jestem stanie, podbiegła do mojego łóżka. Od razu zgarnęła mnie w swoje ramiona, przytulając najmocniej jak tylko mogła. Wtuliłam się w nią, zanosząc się głośnym płaczem. W drzwiach stanęli Jonathan i Will, ale kobieta szybko ich stamtąd przegoniła, żebyśmy zostały same.
Zanim się uspokoiłam, minęło trochę czasu. Nie chciałam go zmarnować Joyce, ale też nie chciałam, żeby mnie puściła i zostawiła samą sobie. Przeczesywała dłonią moje włosy, nucąc przy tym jakąś melodię. Drugą wycierała mi policzki, na których stale pojawiały się łzy.
W końcu się uspokoiłam, jednak nie odsunęłam się od niej, potrzebowałam jej.

- Co się stało kochanie? Miałaś koszmar? - zapytała, szepcząc mi do ucha.

Nie byłam w stanie zdobyć się na jakąkolwiek odpowiedź, więc tylko pokiwałam głową, przytulając się do niej jeszcze mocniej.

- Śnił ci się Hop? - doskonale wiedziała, że nie musi o to pytać, bo znała odpowiedź. - Tak mi przykro kochanie. To był sen, spróbuj o nim nie myśleć. Wiem, że tęsknisz, ale pamiętaj że nie jesteś i nigdy nie będziesz sama. Masz rodzinę, a ja cię nie zostawię. - pocałowała mnie w czoło. - Jeżeli chcesz, to pójdziemy teraz na dół, zrobię ci gorącą czekoladę, a potem obejrzymy jakiś film i pójdziemy spać. Jeśli tylko będziesz potrzebowała, to będziesz mogła spać w moim pokoju, nie przeszkadza mi to.

Zgodziłam się i razem zeszłyśmy na dół. Dziękowałam, że ją mam, bo bez niej bym sobie kompletnie nie poradziła. Może pewnego dnia zacznę ją nazywać mamą, ale przed nami jeszcze długa droga.

Far Away From You | MILEVENWhere stories live. Discover now