Rozłąka

842 35 5
                                    

PERSPEKTYWA MIKE'A:

Przytulając się do mamy nie czułem kompletnie nic. Pustka ogarniała mnie całkowicie. Łzy bezsilności spłynęły po moich policzkach, które były tak samo samotne jak ja w tamtym momencie. Odsunąłem się od rodzicielki i udałem się na dół do piwnicy. Chwyciłem pierwszą lepszą poduszkę i mocno ją objąłem. Zacząłem cicho szlochać. Dlaczego nie odpowiedziałem jej, że ją kocham? Dlaczego byłem takim cholernym tchórzem, skoro ona czuje to samo? Przecież by mnie nie wyśmiała. Co jeśli teraz jest jej z tego powodu smutno i czuje wobec mnie zawód? Takie gdybanie nie pomagało w jakimkolwiek stopniu, ale za to mogłem wypomnieć sobie błędy, jakie popełniłem. 

Max miała rację. Robiłem wszystko, żeby mieć ją tylko dla siebie. Ograniczałem jej kontakty z  chłopakami i rudą oraz chwilami źle traktowałem. Nie dziwię się teraz, dlaczego mnie rzuciła pod tym centrum handlowym. Zasłużyłem sobie. Teraz to już nawet nie możemy się tam wybrać. Nie dość, że jest zamknięte, to jeszcze złe wspomnienia nie pozwalałyby nam się tam udać. W końcu Max straciła tam brata i nacierpieliśmy się wystarczająco. Jeszcze śmierć Hoppera wszystko zmieniła. Gdyby nie to, Byersowie na pewno by się nie wyprowadzili, a El mieszkała by dalej w chacie, tylko ta najpierw musiałaby przejść gruntowny remont. Jak ja zamierzam teraz wytrzymać? Do świąt daleko, sygnał krótkofalówki nie łapie, więc pozostały nam rozmowy telefoniczne. Przez to, że El straciła swoje moce nie będzie mogła mnie zobaczyć. Wszystko jest beznadziejne, straciłem ją drugi raz.

Nagle rozległy się kroki na schodach i zobaczyłem idącą w moją stronę Nancy, która wycierała policzki wierzchem dłoni. Tak naprawdę oboje kogoś straciliśmy, chociaż dalej łączy nas z tymi osobami głęboka więź i miłość. Siostra spojrzała na mnie i uśmiechnęła się smutno.

- Mogę się dosiąść? - zapytała i nie czekając na odpowiedź zajęła miejsce tuż obok mnie. 

Byłem od niej wyższy o jakieś dziesięć centymetrów, więc pierwsze co zrobiła, to położyła mi głowę na ramieniu. Zamknąłem oczy i westchnąłem cicho.

- Masz plus. Masz prawo jazdy, możesz odwiedzić Jonathan'a  w każdej chwili, a ja? To wszystko jest takie beznadziejne. - powiedziałem, na co ona podniosła się trochę, żeby na mnie spojrzeć.

- Czy powiedziałam kiedykolwiek, że cię ze sobą nie zabiorę? Mike, zawsze możesz jechać. W prawdzie są to dwie godziny jazdy, ale przynajmniej raz na miesiąc możemy się tam wybierać.

- Ty przynajmniej za rok kończysz szkołę i będziesz mogła wyjechać razem ze swoim chłopakiem na uniwersytet i będziecie sobie mogli razem mieszkać i być blisko. Ja niestety muszę tu tkwić.

- Skąd wiesz, może Joyce potrzebuje tylko trochę czasu i razem z nimi wrócisz? Nie wiesz tego.

Nic nie odpowiedziałem, tylko oparłem się o nią i przymknąłem oczy. Resztę popołudnia przesiedzieliśmy w ciszy, nawet zmorzył nas sen. Przynajmniej wspieraliśmy się nawzajem swoją obecnością.

Far Away From You | MILEVENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz