Prawda

224 16 2
                                    

PERSPEKTYWA MIKE'A:

Czekałem z Dustinem przed zawaloną chatą, siedząc na suchych liściach. Max i Lucas'a jeszcze nie było, mieli przywieźć nam coś do jedzenia. Była godzina dziesiąta, zerwaliśmy się z lekcji tylko po to, żeby móc spędzić w chacie więcej czasu za widoku i ewentualnie podczas eksploatacji terenu lasu. Dalej czułem się winny, że okłamałem El, miałem jedynie nadzieję, że się nie zorientowała i się czasem na mnie nie złościła. Chociaż wolałbym, żeby była wściekła niż się na mnie zawiodła.
Jedyny plus w tej całej sytuacji był fakt, że El nie mogła nas szpiegować, bo straciła moce. Wiem, że na pewno by to robiła, skoro nie udzieliłem jej praktycznie jakichkolwiek informacji.

- Nie martw się Mike, kiedy dowiemy się co się stało, powiesz jej o wszystkim.

- No wiem, ale nie chcę stracić jej zaufania. - wymamrotałem.

- Będzie dobrze. - powiedział, poklepując mnie po ramieniu.

Po chwili zobaczyliśmy nadjeżdżającą parę. Tym razem jechali na jednym rowerze, tak jak często kiedy przyjeżdżali razem do szkoły. Max oplatała go mocno ramionami w pasie, żeby czasem nie spaść, na plecach miała torbę. Lucas na kierownicy miał reklamówkę z naszym drugim śniadaniem. Kiedy tak na nich patrzyłem, zatęskniłem za tym uczuciem. El trzymająca się mnie kurczowo, kiedy pędziłem rowerem po drodze. Zawsze bała się, że spadnie, a ja zapewniałem, że nigdy do tego nie dopuszczę.

- Mamy burgery, trudno, zrobią się za jakiś czas zimne. Możemy się zabierać do pracy? - zapytała Max, zeskakując z bagażnika.

Linę zostawiliśmy poprzedniego dnia tak jak była, jedynie schowaliśmy w krzakach, gdyby ktoś tędy przechodził. Dzięki temu zaoszczędziliśmy sporo czasu, od razu dostając się do środka. Ja i Lucas zabraliśmy się za miejsce ewentualnej zbrodni. Założyłem gumowe rękawiczki, podnosząc garnitur, stwierdziliśmy, że trzeba mieć pewność, w postaci dokumentu tożsamości, czegokolwiek.
Czułem odrazę, wkładając rękę do jednej z kieszeni, ale nie musiałem dłużej grzebać. Wyjąłem kartę magnetyczną z identyfikatorem. Mieliśmy stu procentową pewność, że był Brenner. Zakląłem pod nosem, chociaż wiedziałem, że raczej na pewno będzie to on. Jednak nasza teoria stawała się coraz bardziej prawdziwa, z czego nie byłem zadowolony. Wolałem, gdyby tego okropnego człowieka rzeczywiście zagryzł Demogorgon. Wtedy nie przyczyniłby się do tego Hopper.

- Chłopaki, chyba coś mam! - krzyknęła Max, a w jej głosie dało się wyczuć nutkę zdenerwowania, przemieszanego z podekscytowaniem.

Od razu podeszliśmy do niej, żeby dowiedzieć się, co takiego ma. Przekartkowywała jakiś notatnik, robiąc duże oczy. Zmarszczyłem brwi, klękając tuż obok niej. Pismo wyjątkowo mocno przypominało to należące do Hopper'a. Przekonałem się, że to prawda. Był to jego notatnik.

- Jest zapis z dnia akcji w szkole. Nie sądziłam, że szeryf pisał dziennik.

- Co tam pisze? - zapytałem zniecierpliwiony.
 
Zaczęła czytać wpis, a przez jej twarz przepływało pełno emocji naraz. Zacząłem się denerwować, że nic nie mówiła, ale po chwili spojrzała na nas, trochę wystraszona.

- Co tam pisze? - zapytałem ponownie, mając ochotę krzyczeć. Lucas dźgnął mnie łokciem, żebym nie wyżywał się na jego dziewczynie.

- Zanim dotarły służby, Hop przyjechał, chcąc wam pomóc, ale w szkole zobaczył Brennera, zakrwawionego na podłodze. Był wściekły, że jeszcze żyje, więc zabrał go i zaciągnął do swojego samochodu. Przywiózł go tutaj, związał i zakneblował. Przetrzymywał go tu pięć dni, wyciągając informacje, które spisał w jakimś zeszycie, który gdzieś tu ukrył. Potem wziął broń i strzelił do niego dziesięć razy, chcąc mieć pewność, że na pewno nie żyje. Zdjął z niego garnitur i zostawił na podłodze, a ciało przerzucił sobie przez ramię i zaniósł głębiej w las. Tam go zakopał, tak, żeby nikt nigdy go nie znalazł. W drugim zeszycie zapisał gdzie dokładnie znajduje się ciało, żeby informacje nie były w jednym miejscu. Potem wrócił, ułożył z pudeł ścianę, przewiózł część rzeczy ze swojego domu, żeby bardziej zakamuflować tył pomieszczenia. Dwa dni później odnalazł El. - skończyła, a między nami zapadła cisza.

---------------

Hej, przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale miałam gości, a później spędzałam czas z rodzinką. Dlatego, żeby wam to wynagrodzić, pojawią się dzisiaj jeszcze dwa. Drugi, tak jak przez ostatnie dni o osiemnastej, a ostatni o dwudziestej. Miłej niedzieli kochani!❤️

Far Away From You | MILEVENWhere stories live. Discover now