Wściekłość królowej

195 19 12
                                    

Echo kroków niosło się po całym zamkowym korytarzu. To mogło oznaczać tylko jedno – królowa była zła. Zazwyczaj poruszała się z taką gracją i bezszelestne, że niewolnicy wyczuwali jej obecność tylko dzięki ciarkom, które występowały na ich plecach, gdy była w pobliżu.

To nie mogło się zdarzyć. Nie miało zupełnie prawa bytu. Jednak. Eirini wyraźnie wyczuła fluktuacje w magii. Coś zachwiało jej równowagą. A martwa do tej pory kraina zaczynała budzić się na nowo do życia. To było jak impuls, który wywołał mrowienie w całym jej ciele. Zaczynając od stóp, kończąc na palcach u rąk.

Coś przeszło przez barierę. Coś potężnego i magicznego.

Eirini poczuła jednocześnie strach i ekscytację. Nareszcie, być może pojawi się okazja do odrobiny rozrywki. Mimo wszystko była wściekła, że się pomyliła. Była pewna, że to ludzkie szczenię nie przeżyło teleportacji. Jakimś sposobem durny anioł odnalazł córkę królowej Margot. Nic nie szkodzi. Eirini z chęcią pobawi się nią, podobnie jak kot myszą, nim ją zabije. Potem rozprawi się z Dariusem. Już oczami wyobraźni widziała tysiące sposobów, którymi będzie mogła zadawać ból tej dwójce.

Darius musi mieć niezwykły tupet, skoro sądzi, że to dziecko pokona ją, królową elfów, niszczycielkę światów. Ile już planet, ile wszechświatów padło na kolana przed jej potęgą i nienawiścią? Z ilu światów wchłonęła magię, pozostawiając je w gruzach i rozpaczy? Nie była w stanie tego zliczyć. Jeszcze nigdy, nikt nie ośmielił się jej przeciwstawić. Tak będzie i tym razem. Nie obchodziła jej żadna głupia przepowiednia, której obawiały się nawet inne elfy. Kiedy zabije tę dziewczynkę, wszyscy przekonają się, że Eirini jest niezwyciężona.

Z oczu królowej biła tak ogromna furia, że napotkani przez nią niewolnicy kulili się ze strachu przy kamiennych ścianach, starając się by ich nie zauważyła. Dobrze znali to spojrzenie. Ostatnim razem zachowywała się tak, gdy Darius uciekł z niewoli. Wówczas kilku niewolników straciło życie, gdy zupełnie przypadkowo napatoczyli się pod nogi Eirini, choć nie byli niczemu winni. Kobiety tuliły w rękach swoje dzieci, byle tylko nie dosięgnęła ich wściekłość królowej.

Elfka wreszcie dotarła do celu. Kiwnęła ręką i, używając magii, otworzyła ciężkie, mosiężne drzwi. Z impetem wkroczyła do sali, gdzie obradowali jej generałowie. Pięciu elfów zerwało się natychmiast ze swoich miejsc, chyląc głowy przed swoją królową. Kobieta spojrzała po twarzach zgromadzonych.

– Gdzie jest Zethar? – spytała chłodno.

Elfy spojrzały po sobie, próbując porozumieć się co do jednomyślnej odpowiedzi, aż w końcu odezwał się jeden z nich:

– Wyruszył w stronę bariery dopilnować odziały patrolujące granice.

Eirini zmrużyła oczy. Zethar ośmielił się jej przeciwstawić. Wyraźnie powiedziała mu przecież, że ma mobilizować siły zamiast patrolować. Trudno. Rozliczy się z nim, kiedy zabije dziewczynę i Dariusa. Już ona wymyśli dla niego odpowiednią karę za nieposłuszeństwo.

Zerknęła jeszcze raz na wystraszonych generałów. Trwali przy niej już od wieków. Nie miała wątpliwości, co do ich lojalności. Może z wyjątkiem Zethara, który coraz częściej przeciwstawiał się jej.

– Przekażcie mu, że chcę ich żywych – rzuciła i opuściła komnatę, ruchem ręki zatrzaskując za sobą drzwi.

***

Dziś krótko, dlatego od razu wrzucam kolejny rozdział ;) 

Amanda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz