Strażnica

269 35 27
                                    

Następnego dnia droga dłużyła się im niemiłosiernie. Jedynie Amanda z fascynacją przyglądała się górom. Z każdym przebytym odcinkiem ścieżki, zdawały się rosnąć w jej oczach. Wysokie, strzeliste i surowe. Jednak Darius i Edwar pogrążeni byli we własnych myślach. Ich wczorajsze zwierzenia obudziły w nich dawno uśpione wspomnienia i emocje. Prawie się nie odzywali. Tylko Amanda, co jakiś czas zadawała pytania o poszczególne szczyty gór, na które Edwar cierpliwie odpowiadał. Góry Szare należały już do Królestwa i mężczyzna uczył się o nich będąc jeszcze dzieckiem. Znał również wiele legend i historii o magicznych stworzeniach zamieszkujących te tereny. Sam nie był pewien ile z tego było prawda. Jeśli takie istoty faktycznie tam żyły, to zapewne zostały wymordowane przez elfy.

Podróżowali od samego świtu, sporadycznie robiąc  przerwę na przegryzienie kawałka wędzonego mięsa z zapasów Edwara. Chcieli przed zmierzchem dotrzeć do strażnicy.

Ponieważ teren robił się coraz bardziej surowy i górzysty, poprzednią noc spędzili w niewielkiej wyrwie skalnej, która osłaniała ich od wiatru i wszelkich, nieproszonych gości. Już tej pierwszej, wspólnej nocy Edwar i Darius zaczęli swoją rywalizację. Zaczęło się od kłótni o to, kto rozpali ognisko, kto przyniesie Amandzie wodę ze strumienia i pod czyim płaszczem dziewczyna będzie spać. Skończyło się na sprzeczce, kto pierwszy z tej dwójki będzie trzymał wartę. W końcu Darius ustąpił. Stwierdził, że nie będzie się kłócił z głupim rycerzykiem, zwłaszcza, że i tak będzie czuwać całą noc, bez względu na to, co postanowi Edwar.

Amanda przyglądała się całej tej sytuacji z lekkim rozbawieniem. Była przekonana, że to typowe starcie dwóch silnych, dominujących osobowości. Nie zamierzała się wtrącać. Przez myśl nawet jej nie przeszło, że ta dwójka próbuje zaimponować jej skromnej osobie. W końcu to byli dorośli mężczyźni, choć zachowywali się, jak para dzieciaków.

Darius kolejną noc nie zmrużył oka. Jako anioł nie potrzebował snu, przynajmniej nie tyle, co zwykły śmiertelnik. Rozmowa przy ognisku wywołała falę wspomnień, która zalała jego umysł i serce. Jak żywa, przed oczami stanęła dziewczyna uratowana w lesie wiele lat temu. Jej ognisto czerwone włosy, smukłe ciało, długie nogi i delikatne dłonie. Przez urok rzucony na niego, nie dostrzegał spiczastych uszu, okrutnego błysku w oczach, czy ironicznego uśmieszku na różowych ustach. Nie zdradził Amandzie i Edwarowi całej prawdy na temat tego, co łączyło go z dziewczyną. Nie wspomniał o dziwnym uczuciu, którego doznawał na widok kawałka jej odkrytego ciała lub jej dotyku. Wtedy tego nie rozumiał, teraz wiedział, żeby było to zwykłe podniecenie, jakiego doznawał każdy mężczyzna na ziemi. Darius nie znał ludzkich emocji, dlatego wszystko odczuwał ze zdwojoną siłą. Każde muśnięcie palców na jego skórze, każde spojrzenie czy uśmiech dziewczyny. Spędzili ze sobą wiele nocy, podczas których Darius uczył się i zachwycał tym, jak ludzie potrafią okazywać sobie uczucia, a ruda dziewczyna potrafiła być bardzo namiętna, nie raz wręcz dzika. Był głupcem sądząc, że to, co ich łączyło miało coś wspólnego z uczuciami. Wykorzystała jego naiwność, żeby dostać się do zamku. Wściekłość ogarnęła jego serce, gdy zrozumiał, że został oszukany, a następnie bezsilność, bo dziewczyna okazała się królową elfów we własnej osobie, o czym również nie wspomniał swoimi towarzyszom. Zwykła elfka nie byłaby wstanie go tak omamić, natomiast królowa miała ogromną moc. Eirini była bardzo dobrą nauczycielką, zdecydowanie nauczyła go wszystkich ludzkich uczuć: pożądania, namiętności, smutku, strachu, cierpienia, rozpaczy, aż wreszcie rezygnacji i nienawiści. Bo Darius nienawidził Eirini i miał ku temu wiele powodów. To uczucie było o wiele silniejsze, niż to, którym obdarowywał ją z początku. Był zakochany w rudej dziewczynie, choć sam nigdy nie przyznałby się do tego.

Nawet teraz, idąc u boku Amandy i Edwara, myślał o niej. Wyliczał, na ile sposobów może zabić tę rudą wiedźmę. Spojrzał na Amandę, która znajdowała się kilka kroków przed nim . Była zupełnie inna niż Eirini. Pod względem charakteru to było oczywiste, ale również z wyglądu różniła się od złej królowej. Amanda była od niej niższa, ale równie zgrabna, dopiero co nabrała kobiecych kształtów. Jej uroda była delikatna, łagodne rysy twarzy odzwierciedlały dobro, które nosiła w sercu. Była pogodna i prawie zawsze uśmiechnięta, a jej oczy były czymś najcudowniejszym, mógłby patrzeć w nie bez końca. Dariusa niepokoiły jego własne myśli oraz to, w jaki sposób jego uczucia do Amandy zmieniają się każdego dnia. Przestawał na nią patrzeć, jak na istotę, którą musi chronić. Zaczynał zastanawiać się, jakie to by było uczucie, wziąć ją w ramiona, pocałować jej pełne usta. Za każdym razem próbował odegnać tego typu myśli, ona nie była Eirini, nie ma prawa pożądać jej cieleśnie. Jest jeszcze niewinnym dzieckiem, przyszłą królową. On jest aniołem. Nawet bez skrzydeł, jest nieśmiertelny. Dla Amandy, jako czarownicy, czas będzie płyną inaczej niż dla zwykłego śmiertelnika, ale w końcu się zestarzej i umrze, a on bez skrzydeł zostanie sam na tym świecie.

Amanda ✔Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum