Przemowa

97 7 2
                                    

Choć Amanda odczuwała pewien niepokój przed spotkaniem z mieszkańcami Królestwa, to szła w stronę sali tronowej lekka jak piórko. Sunęła nad kamienną podłoga w nowych pantoflach. Czysta sukienka z pięknie zdobionym dołem delikatnie szeleściła z każdym krokiem. Ponoć należała do samej królowej Margot, a przynajmniej tak twierdziły kobiety, które pomagały Amandzie się umyć i ubrać, choć dziewczynie ta pomoc wydawała się zbędna.

Zamkowe korytarze były puste, a mimo to panowała w nich zupełnie inna atmosfera niż jeszcze dwa dni temu. W powietrzu można było wyczuć zapach przygotowywanej strawy, zapewne pieczeń z dzika lub gulasz, a może obie te potrawy. Amanda od razu przypomniała sobie karczmę „Pod skrzydłem anioła". Już nie mogła się doczekać, aż znów zobaczy Rillę i będzie mogła ją uściskać.

Jednak głównym źródłem szczęścia Amandy nie była nowa suknia, czy perspektywa ujrzenia matki, ale wspomnienie dzisiejszego poranka. Tego, co zaszło między nią, a Dariusem. Powiedział, że ją kocha. Amanda była pewna, że się nie przesłyszała, choć Darius wydawał się żałować słów, które wymknęły się z jego ust. Amanda również chciała powiedzieć mu o swoich uczuciach, o tym, że jeszcze nigdy nie czuła czegoś takiego do nikogo. Jednak nie zdążyła. Nie mogła się więc doczekać, aż znów zostaną sam na sam. Być może uda się jej przemówić Dariusowi do rozumu. Miała dość tego, że obwiniał się za całe zło tego świata. Chciała mu udowodnić, że mogą być szczęśliwi razem. Zwłaszcza teraz kiedy już nie zagrażają im elfy.

Nawet gdyby Darius nie wyznał Amandzie swoich uczuć, albo próbował w jakikolwiek sposób cofnąć swoje słowa, to nie wymaże dzisiejszego poranka. Odkrył się przed nią, a jego czyny mówiły więcej niż słowa. Jego pocałunki, delikatny dotyk, sposób, w jaki na nią patrzył... Na samo wspomnienie, Amanda uśmiechnęła się i poczuła rumieńce.

Miała nadzieję, że towarzysząca jej Danai nie zauważy zaróżowionych policzków. Zerknęła ukradkiem na półelfkę kroczącą obok niej. Dziewczyna starała się trzymać z boku i nie odzywać się za wiele, ale zawsze była blisko Amandy. Choć nie znały się długo, królewna polubiła ją i czuła, że może jej ufać. Podobnie jak mieszkańcy Królestwa, Danai uważała Amandę za swoją wybawczynię. Wyznała jej któregoś dnia, że półelfickim dzieciom opowiadano o niej bajki przed snem. Dla Danai to był zaszczyt służyć żywej legendzie.

Tm razem półelfka towarzyszyła królewnie to komnaty, w której ponoć kiedyś odbywały się królewskie narady. Amanda miała tam się spotkać z przyjaciółmi, a następnie udać się z nimi do sali tronowej, gdzie z kolei czekali mieszkańcy Królestwa.

Pod drzwiami do komnaty stał Corey. Ubrany w skromne, ale czyste szaty maga, ogolony i schludnie uczesany, wyglądał jeszcze młodziej niż zwykle.

– Amando. – Schylił głowę na widok królewny, ale jego wzrok ukradkiem powędrował w stronę Danai, która lekko przygryzła wargę.

Amanda znów uśmiechnęła się sama do siebie. Podobało jej się to, co skrzyło między tą dwójką, choć żadne nie chciało się do tego przyznać.

– Dzień dobry, Corey. Jak wygląda sytuacja?

– Udało mi się znaleźć, królewno, to, o czym rozmawialiśmy jeszcze przed bitwą z elfami – powiedział nieco konspiracyjnym tonem.

– To dobrze.

– Ale jesteś pewna, że chcesz to zrobić? – dopytał, na co królewna jedynie kiwnęła głową. – W porządku, w takim razie będę nad tym pracował z resztą magów, choć obawiam się, co powiedzą na to pozostali. – Corey znacząco wskazał ruchem głowy drzwi.

– Nimi się nie przejmuj. Czekają tam na mnie?

– Tak. Jednak atmosfera jest napięta. Ponoć Darius i Edwar się pokłócili, omal nie doszło do rękoczynów.

Amanda ✔Where stories live. Discover now