Smoczy Most

317 39 33
                                    

Wędrowali tak długo, jak pozwalały im na to siły, a właściwie dopóki Amanda nie poczuła zmęczenia. Nie przeszkadzała im nawet nadchodząca noc. Słońce w prawdzie już zaszło, ale ścieżkę doskonale oświetlał księżyc, będący w pełni.

Tego dnia, nie zamienili już zbyt dużo słów podczas marszu. Darius nie należał do osób gadatliwych, a Amanda pogrążona była w myślach, w których powracała do pożegnania z matką.

– Uważaj na siebie – powiedziała Rilla. – Nie ufaj temu całemu Dariusowi do końca. Wygląda zbyt młodo, jak na kogoś kto walczył w obronie królestwa. Ufaj tylko sobie dziecko. – Rilla pogłaskała twarz dziewczyny. – Tylko sobie. 

Amanda przytaknęła. 

– Może powinnam zostawić to wszystko i wyruszyć z tobą?

– Nie, mamo. Poradzę sobie. Jesteś potrzebna tutaj. Zadbaj o to miejsce, żebym miała gdzie wrócić, kiedy już wypędzimy elfy.

– Wrócić? – Rilla zaśmiała się cicho. – Dziecko, ty masz zostać królową, a nie dziewczyną z gospody.

– Ja? Królową? – Amanda zrobiła wielkie oczy, jakoś wcześniej nie docierał do niej ten fakt. – Nie sądzę, żebym się do tego nadawała.

– Chyba nie będziesz miała wyboru.

Amanda nie wiedziała co na to odpowiedzieć, więc dodała tylko:

– Ucałuj ode mnie Edwara, gdy już wróci.

– Kocham cię, córeczko. Zawsze będziesz moim dzieckiem. – Po policzkach Rilli spłynęły łzy, które dziewczyna wytarła szybkim ruchem dłoni i przytuliła matkę na pożegnanie.

Była ciekawa, czy Edwar wrócił już ze swojej wyprawy. Zatrudniły tego mężczyznę po śmierci męża Rilli. Pomagał im przy gospodzie w zamian za wikt i opierunek. Amanda zaprzyjaźniła się z Edwardem, choć był od niej starszy o niemalże dwadzieścia lat. Był przystojnym, wysokim i barczystym mężczyzną. Na jego blond włosach widniały pierwsze oznaki siwizny. Zawsze traktował Amandę dobrze. Nazywał ją Królewną i zawsze powtarzał, że ma najpiękniejszy uśmiech na całym świecie, przez co Amanda obdarowywała go jeszcze szerszym uśmiechem. Dziewczyna poczuła, że będzie tęsknić za Edwarem.

Kiedy Amanda stwierdziła, że jej nogi odmawiają posłuszeństwa i nie zrobi już ani kroku, zatrzymali się na niewielkiej polanie. Darius rozpalił małe ognisko, przygotował posłanie dla dziewczyny. Sam przysiadł na trawie i oparł się o pień jednego z drzew.

Mimo dużej ilości informacji i wrażeń, Amandzie udało się usnąć szybko i spała wyjątkowo spokojnie. Darius przyglądał się ślicznemu obliczu dziewczyny. Temu, jak jej pierś równomiernie opada i podnosi się przy każdym oddechu. Była niezwykła pod każdym względem. Myślał, że podczas drogi zasypie go pytaniami, ona jednak szła w ciszy. Sprawiała wrażenie, że musi sobie wszystko poukładać w głowie i zadać właściwe pytania. Nie narzekała na trudy podróży, ból nóg, nocny chłód czy niewygodne posłanie, na którym przyszło jej spać dzisiejszej nocy.

Darius znów poczuł ukłucie w sercu, a blizny na plecach przypomniały o swoim istnieniu. Miał ochotę przerwać ich misję. Zawrócić. Ukryć Amandę pod swoimi skrzydłami i chronić przed całym światem. Tyle, że on już nie miał skrzydeł, a Amanda nie ucieknie przed swoim przeznaczeniem.

Powrócił wspomnieniami do nocy, kiedy zakradał się do sypialni maleńkiej Amandy i przyglądał się jej. Dbał, żeby nie miała żadnych koszmarów. Była spokojnym niemowlakiem. Nie sprawiała  problemów. Dzięki jego obecności przesypiała całe noce. Zaledwie kilka razy zdarzyło się, że przebudziła się w nocy. Patrzyła wówczas na niego tymi swoimi wielkimi, chabrowymi oczętami, w pełni świadoma bliskości swojego opiekuna. Wystarczyło zaledwie kilka słów wyszeptanych przez niego w pustym pokoju i mała dziewczynka zasypiała z powrotem. Wszystko układało się wręcz sielankowo, aż do tamtej pamiętnej nocy. Nocy, kiedy przyszło mu zapłacić za popełniony grzech i chwilę nieuwagi. Kiedy zupełnie nieświadomy, sprowadził do pokoju dziecka kobietę, która okazała się być elfem. Potem wszystko potoczyło się szybko, większość wspomnień osnutych było zasłoną czerwoną, jak przelana krew niewinnych ludzi.

Amanda ✔Where stories live. Discover now