casanova

2K 404 39
                                    

na twin hill road
trzasnąłem drzwiami
odpaliłem cygaro
i biłem się z myślami
       a one agresywnie
biły się ze mną
była już dziewiętnasta
i robiło się ciemno

   miałem ochotę na kawę
   [irish, mocną irlandzką]
   poszedłem więc do kawiarni
   dziewczyna stała, paliła
   obok gasnącej latarni

była kelnerką, barmanką
jedną z piękniejszych bab
miała biodra, spojrzenie
i czarną grzywkę pin-up

stałem posępnie w płaszczu
jak casanova, alvaro
spytałem się tej dziewczyny
czy zapali cygaro
   spojrzała pięknie, zalotnie
   na mój ryj plugawy
   i ze słodkim uśmiechem
   wlała mi whisky do kawy

minęły miesiące, minęły lata
mieliśmy córkę jane
i czekaliśmy
aż będzie mieć brata
   mieszkaliśmy pod lasem
   to był cichy zakątek
na posiadłość allen road
przeznaczyłem majątek
jane chodziła do szkoły
chciała być primadonną
miała gęste blond loki
i jeździła konno

żona była starsza
z kelnerki stała się damą
miała zieloną spinkę
sukienkę rozkloszowaną
       dawałem jej pierścionki
       i wielkie bukiety róż
       ale w piątek wieczorem
       wbiłem jej w plecy nóż
i powiedziałem do niej
„słodkości, skarbie, kochanie
wyglądasz dla mnie tak pięknie
gdy upadasz przy ścianie"

widziałem jak na mnie
z wyrzutem
martwym okiem spoziera
na blacie kuchennym
dwie grzanki
wyskoczyły z tostera

poszedłem do naszej córki
„jane, matka nie żyje"
i poderżnąłem jej gardło
wytargałem to dziewczę
wytarmosiłem za szyję
    w mojej głowie dudniły
    sępy, zjawy, demony
    byłem sam i nie miałem
    nie miałem już córki i żony
 
cała posiadłość straszyła
stała krwawa i pusta
martwej żonie włożyłem
czerwoną różyczkę w usta
a pierworodnej córeczce
wytarłem z krwi bladą skroń
i białą, świeżą lilię
wcisnąłem w jej zimną dłoń

i po tym wszystkim
zostawiłem swój raj
ubrałem płaszcz
        „jedno słodkie goodbye"

na allen road
trzasnąłem drzwiami
odpaliłem cygaro
i biłem się z myślami
       a one agresywnie
biły się ze mną
wybiła północ
od dawna było ciemno

miałem ochotę na drinka
na whisky, colę i lód
na country bar, jeans
na syf, skórę i brud
    w zadymionym gmachu
    o ile dobrze kojarzę
    jakaś piękna dziewczyna
    szmelc grała
                    na gitarze
ona się bardzo wryła
w moje sztywne gusta
miała czarną grzywkę
i czerwone usta
   usiadłem obok niej
   jak casanova, alvaro
   spytałem się tej dziewczyny

   czy zapali cygaro

mleko i fiutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz