#4

687 25 3
                                    

Następnego dnia

Obudził mnie brzęk garnków dochodzący z kuchni. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku. Wczoraj był mój pierwszy dzień w tym domu. I szczerze? To było straszne. Nadmiar wydarzeń odpłacił mi się w nocy. Kiedy tylko zamykałam oczy słyszałam jakieś szmery albo widziałam twarz Chada. Oka nie zmrużyłam aż do rana. Kiedy tylko zauważyłam, że wschodzi słońce postanowiłam znowu spróbować zasnąć. I zasnęłam. Spałam aż do teraz, dopóki nie ten hałas. A tak dobrze mi się spało. Ziewnęłam i zaczęłam szukać telefonu na komodzie. Chwyciłam go i sprawdziłam godzinę. W tym momencie aż wyskoczyłam z łóżka. Była czternasta. A dokładniej siedem po czternastej. Szybko poszłam do garderoby, wzięłam kosmetyki i ubrania na dzisiaj. Wyszłam z pokoju i szybkim krokiem przeszłam do łazienki. Odłożyłam rzeczy na szafce, po czym odwróciłam się jeszcze do drzwi i je zakluczyłam. Może wejdzie mi to w nawyk, aczkolwiek i tak pewnie kiedyś zapomnę. Teraz gdy Chad jest w domu zamierzam się jeszcze bardziej pilnować.

Po krótkim prysznicu wytarłam się i stanęłam przed lustrem. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy związałam w niechlujnego koka. Ubrałam się w biały top i zwykle czarne legginsy. Jeszcze raz na siebie spojrzałam. Jak po ciężkiej nocy, to nawet dobrze wyglądam. Wzięłam swoje kosmetyki i wyszłam z łazienki. Spojrzałam za siebie zamykając drzwi i ruszyłam w stronę pokoju.

Po chwili zderzyłam się z czymś, a raczej z kimś. Moje kosmetyki wylądowały na podłodze, a ja nawet nie patrząc na osobę, z którą się zderzyłam, przykucnęłam i zaczęłam je zbierać. Osoba też przykucnęła i zaczęła mi pomagać, a przynajmniej próbowała, bo za każdym razem, gdy brała jakiś kosmetyk do ręki to albo dokładnie go oglądała, albo wąchała. W końcu postanowiłam sprawdzić kto to taki. Ze strachu aż straciłam równowagę i wylądowałam na podłodze. Przede mną kucał Chad. Świetnie. Spojrzał na mnie z uśmiechem i w końcu się odezwał.
- Cześć, słońce.
- Mhm. - odpowiedziałam krótko i schowałam ostatni kosmetyk. Wstałam z podłogi i ruszyłam do pokoju. Poczułam uścisk na nadgarstku. Znowu zaczyna?
- Nie podziękujesz mi za to, że ci pomogłem? - wstaje z przykucu i odwraca mnie twarzą do niego. Patrzę prosto w jego oczy nie chcąc pokazywać strachu.
- Nie kazałam ci tego robić. - mówię zdenerwowana.
- Ale jednak to zrobiłem. Więc może jakiś buziak jako podziękowanie? - uśmiechnął się szeroko. Jego uśmiech jest obrzydliwy. Źle mi się kojarzy.
- O buziaku możesz zapomnieć. - odpowiedziałam zrezygnowana. - Ale dziękuję. - powiedziałam to tylko po to, żeby się odwalił. Mam nadzieję, że podziała.
- Okey. - pociągnął mnie w swoją stronę i na siłę przytulił. Głośno chrzaknęłam i się od niego odsunęłam.
- Nigdy więcej tego nie rób. - powiedziałam głośno i szybko weszłam do swojego pokoju. Za sobą usłyszałam tylko jego śmiech. Oparłam się o drzwi i cicho westchnęłam. Odniosłam rzeczy do garderoby i usiadłam przy biurku. Jutro znowu szkoła. Weekendy tak szybko mijają.

Po około półgodzinnych sprawdzaniu czy aby na pewno odrobiłam wszystkie zadania i spakowałam wszystkie książki, wstałam od biurka. Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Wyszłam powoli z pokoju cały czas się rozglądając. Stanęłam na chwilę na korytarzu, gdy nagle usłyszałam, że drzwi od łazienki się otwierają. Spojrzałam w tamtą stronę. To Harry. Gdy tylko wyszedł spojrzał na mnie.
- Kiedy wstałaś? - zapytał cały czas na mnie patrząc.
- Jakąś godzinkę temu. Nie mogłam spać w nocy. - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dlaczego? Stało się coś?
- Nie nie. To dlatego, że to była moja pierwsza noc w tym łóżku. - lekko skłamałam. Nie mam problemów z zaklimatyzowaniem się w nowych miejscach, ale przecież nie musi wiedzieć, że to wszystko przez wczorajszy, męczący dzień.
- Rozumiem. Jak coś w jadalni czeka na ciebie obiad. Chciałem zjeść z tobą, ale długo cię nie było. - spojrzał na mnie przepraszająco.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam się w stronę schodów.
- Viki. Widziałaś się dzisiaj z Chadem? - zapytał cicho. Od razu się do niego odwróciłam.
- Tak. Chwilę. Wpadłam na niego, kiedy wracałam z łazienki.
- Nic ci nie zrobił? - zaczął mi się przyglądać.
- Nie. Pomógł mi sprzątać kosmetyki, a potem po prostu złapał mnie i kazał podziękować. To wszystko. - powiedziałam spokojnie.
- To dobrze. Ale nie daj się nabrać na jego zachowanie. Uważaj.
- Dobrze dobrze. Nie przejmuj się mną tak. - uśmiechnęłam się i zaczęłam schodzić po schodach. Harry już się nie odezwał. Słyszałam tylko drzwi, więc pewnie wrócił do siebie.

Weszłam do kuchni, aby powiedzieć kucharce, że będę czekać w jadalni na obiad. Głupio by było, gdybym usiadła w jadalni i czekała niewiadomo ile, bo kucharka nic by nie wiedziała. Kucharka tylko przelotnie na mnie spojrzała i przytaknęła. Spojrzałam co będzie na obiad, po czym udałam się do jadalni. Usiadłam na krześle od razu przy przejściu do kuchni.
Po około 10 minutach kucharka przyszła i postawiła przede mną miskę z zupą, drugi talerz na później, sałatkę oraz devolaye. No i oczywiście sztućce. Do popicia zostawiła mi wodę z cytryną. Znowu jem sama. Westchnęłam cicho i zaczęłam jeść zupę. Po zjedzeniu zupy nałożyłam sobie sałatkę i jednego devolaya. Rozejrzałam się po jadalni i zaczęłam jeść mój posiłek. Zawsze jem mało. Trzeba dbać o linię. Zresztą to i tak więcej, niż parę lat temu. Niedawno udało mi się wrócić do formy po anoreksji. Cieszę się, że mi się to udało.

Po paru minutach odstawiłam talerz, wstałam od stołu i spojrzałam na zastawę. Wzięłam naczynia i zaniosłam do kuchni, włożyłam do zmywarki i wyszłam z kuchni. Wyszłam na korytarz i ruszyłam w stronę schodów. Kiedy stałam już u góry, zauważyłam, że na ścianach wiszą rodzinne fotografie. Zaczęłam iść wzdłuż korytarza i oglądać wszystkie zdjęcia. Miło było patrzeć na radosną rodzinę i na małego, śmiejącego się Harrego. Urocze. Znowu to samo. Dlaczego tak myślę? Nieważne. Szłam tak aż do końca korytarza. Na żadnym zdjęciu nie widziałam Chada. Nawet jako dzieci nie mieli dobrych relacji? Dziwne.
Na końcu korytarza zauważyłam drzwi, które tak szczerze pierwszy raz widze. Na pewno nie są do sypialni państwa Smith, bo sprzątaczka pokazywała mi ich sypialnie, jak i biuro. Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. Mam nadzieję, że to nie pokój Chada. Otworzyłam drzwi na oścież i aż szczęka mi opadła. Na środku pomieszczenia stał fortepian, a wokół niego były poustawiane obrazy, na które chyba nie było miejsca na ścianach.

Od razu podeszłam i usiadłam przy fortepianie. Uchyliłam płytę znad klawiszy i ich dotknęłam. Dwa lata temu skończyłam chodzić do szkoły muzycznej, uwielbiałam grać na fortepianie, dlatego jeszcze przez rok po zakończeniu szkoły chodziłam potajemnie na lekcje. Chciałam chodzić do tej szkoły do samego końca, ale rodzice stwierdzili, że nie ma w tym żadnej przyszłości i wysłali mnie do liceum. Nie mogłam się z tym pogodzić, więc chodziłam na dodatkowe lekcje, dopóki rodzice się nie dowiedzieli i nie zakazali mojemu nauczycielowi mnie uczyć. Nawet nie chcieli mi kupić fortepianu. Cieszyłam się z tego, że w moim liceum jest też klasa muzyczna i czasami wpadałam tam pograć, żeby zachować formę. Stwierdziłam, że nic się nie stanie jeśli trochę pogram. Usiadłam wygodnie i położyłam palce na odpowiednich klawiszach. Zaczęłam grać Preludium deszczowe Chopina. Na prawdę świetnie się czuje dotykając fortepianu. Wtedy wszystkie moje problemy i zmartwienia gdzieś znikają.

Kiedy skończyłam grać usłyszałam klaskanie. Lekko się przestraszyłam i spojrzałam za siebie. O ramę drzwi opierał się Harry.
- Nie wiedziałem, że umiesz grać na fortepianie. Długo stał bezczynnie. - spojrzał na fortepian. Zasłoniłam klawisze i wstałam.
- Przepraszam, że go użyłam. Jak tylko go zobaczyłam nie mogłam się powstrzymać przed zagraniem. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nic się nie stało. Grasz świetnie, więc słuchać tego to sama przyjemność. - uśmiechnął się szeroko. - Szukałem cię i wtedy usłyszałem, że ktoś gra. Nie powiem, że się nie zdziwiłem.
- Szukałeś mnie? Dlaczego? - zapytałam ciekawa.
- Po prostu. Jutro szkoła i pomyślałem, że może chciałabyś jeździć ze mną przez ten czas, kiedy będziesz tu mieszkać.
- Hmm. Jasne, czemu nie. - uśmiechnęłam się. W sumie jestem mu wdzięczna. Nie chciałoby mi się jeździć autobusem. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Podeszłam do niego i krótko go przytuliłam.
- Za co to? - zapytał lekko speszony, kiedy się odsunęłam.
- Podziękowanie. Przepraszam jeśli wprawiłam cię w zakłopotanie. - spojrzałam na niego.
- Ah, rozumiem. Nic się nie stało. Ja już pójdę. - powiedział szybko i od razu wyszedł.

---
Hejka! Stwierdziłam, że znowu zacznę częściej pisać. Chyba, że nauka odbierze mi chęci. Najwyżej. Za niedługo wakacje, więc wtedy będzie dużo czasu na pisanie. Mam nadzieję, że się wam podoba.
Buziaczki 😘

Tu I Teraz ( Zakończona ✔️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz