#2

784 25 2
                                    

W drzwiach stał mężczyzna. Chociaż w sumie mogę powiedzieć, że chłopak. Tak na oko miał jakieś 20 lat. Był ubrany cały na czarno. Serio. Totalnie cały. Na głowie miał kaptur, a obok niego stała dosyć duża torba.

W pierwszej chwili pomyślałam, że to włamywacz. W końcu tyle się ostatnio o tym mówi. Ze strachu aż upuściłam nóż, którym smarowałam Nutellą naleśniki. Po domu rozszedł się cichy hałas. I właśnie w tym momencie tego pożałowałam. Wzrok chłopaka od razu spoczął na mojej osobie. Zeskanował mnie od góry do dołu. Lekko się zestresowałam biorąc pod uwagę to, jak byłam ubrana.

Po chwili patrzenia się na moją osobę, chłopak sięgnął do kaptura i go ściągnął. Moim oczom ukazała się bujna blond czupryna i przyciągające uwagę zielone oczy. Zaraz. U kogoś już widziałam takie oczy. No tak. Harry. Zaczęłam przyglądać się mu z zaciekawieniem. On jedynie posyłał w moją stronę pytające spojrzenie.

- Co robisz w moim domu? - z jego ust w końcu padło jakieś pytanie.
- Um... Twoim domu? - szczerze nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Tak. Moim. - powiedział z wyczuwalną irytacją. Dobra. Nie wiem kto, ale niech mu będzie.
- Cóż. Aktualnie tak jakby tu mieszkam. - powiedziałam spokojnie.
- Mieszkasz? - dopytał. Kiwnęłam głową potwierdzając. Zaczął mi się jeszcze intensywniej przyglądać, a po chwili zaczął iść w moją stronę. Automatycznie zaczęłam się cofać. Po chwili poczułam jak moje plecy stykają się ze ścianą. Blondyn od razu to wykorzystał i zaczął iść szybciej. Kiedy stał już na przeciwko, położył rękę na ścianie po lewej stronie mojej głowy. Uśmiechnął się cwaniacko i zaczął skanować moją twarz. Kiedy zatrzymał wzrok na moich ustach i oblizał swoje wargi, zamarłam. Zaczął się do mnie przybliżać, a ja od razu spuściłam wzrok na podłogę. Natychmiastowo złapał mnie za włosy i pociągnął tak żebym na niego spojrzała. Przekręciłam twarz w bok. Za nic nie chciałam się poddać. W końcu nazywam się Victoria White. Nie ze mną te numery. Złapanie mnie za włosy było już stanowczą przesadą. Zgięłam nogę w kolanie i szybko kopłam chłopaka w krocze. Głośno przeklnął i zatoczył się do tyłu. Wykorzystując ten moment wbiegłam szybko po schodach i zaczęłam wołać Harrego.
- Czego?! - wrzasnął otwierając drzwi od łazienki i wychodząc z niej w samych bokserkach. Przez chwilę zabrakło mi języka w gębie, w końcu nie codziennie widzi się przystojnego chłopaka w samych bokserkach. Zaraz. Co ja gadam. Natychmiast się otrząsnęłam.
- N-na dole. - powiedziałam niespokojnie i pokazałam na schody. Harry spojrzał na mnie niezrozumiale, jednak po chwili zaczął schodzić po schodach, a ja za nim.

Obcy chłopak właśnie próbował wstać z podłogi, cały czas trzymał się za krocze. Cóż. Należało mu się. Przez to, że zagapiłam się na blondyna, nie zauważyłam kiedy Harry się zatrzymał. Lekko uderzyłam w jego plecy. Nawet nie drgnął. Gapił się tępo w chłopaka siedzącego na podłodze.

- Chad. - powiedział ozięble Harry. Blondyn od razu spojrzał na szatyna i lekko się uśmiechnął, kiedy jednak jego wzrok przeniósł się na mnie, wyglądał na nieźle wkurzona. Lekko się cofnęłam i stanęłam bardziej za Harrym.
- Siema, brachu. - powiedział z entuzjazmem blondyn. Brachu? Ten chłopak, znaczy się Chad, jest bratem Harrego? W sumie. Mają takie same oczy. To by mogło się nawet zgadzać.
- Nie nazywaj mnie swoim bratem. Ciekawe, że tak nagle przypomniałeś sobie o swojej rodzinie. Czego tu chcesz? - Harry najwidoczniej nie pała do niego entuzjazmem. Ewidentnie go nienawidzi. Czyli nie jestem jedyną osobą, która zasługuje na nienawiść pana idealnego. Świetnie.
- Nie przesadzaj Harry. Dobrze wiesz, jak było. Zmieniłem się, wiesz? - blondyn próbował go do siebie przekonać. Nie wierzę, że Harry się ugnie. Szatyn nie jest łatwym przeciwnikiem.

- Zmieniłeś się? To powiedz mi, dlaczego Victoria wołała mnie jak jakaś wariatka. - Wariatka? O nie. Tak być nie może. Nie chcę słuchać tej rozmowy. Zaczęłam się cofać, kiedy stanęłam na pierwszym stopniu usłyszałam głos szatyna. - Gdzie idziesz. Stój tam gdzie stoisz. - Zerknął na mnie, po czym wrócił wzrokiem na Chada, który w końcu wstał z podłogi.
- Nie wiem. Może nigdy wcześniej nie kopnęła chłopaka w jaja? Biedna pewnie nie spodziewała się takiej reakcji. - uśmiechnął się patrząc na mnie. - Prawda?
Gapiłam się na niego jak głupia. Szczerze nie chciałam przy Harrym wracać do sytuacji sprzed paru minut. Harry spojrzał na mnie lekko rozbawiony.
- Serio, Viki? Serio? - zapytał rozbawiony. O co mu chodzi no. Musiałam się jakoś bronić, ale przecież mu tego nie powiem. W odpowiedzi wzruszyłam jedynie ramionami. Nagle z rozbawionego chłopaka stał się poważnym Harrym. No tak. Przecież to jestem ja. Nie będzie się śmiał w moim towarzystwie. I szczerze? Okey. Akceptuję to. Harry gwałtownie odwrócił się w stronę Chada. Hm. To może jednak nie chodzi o mnie? Nieważne.

- Chad. Victoria nie zrobiłaby tego bez powodu. Znam cię i wiem do czego jesteś zdolny. Co jej zrobiłeś? - Harry podszedł bliżej blondyna i chwycił go za kołnierzyk czarnej koszuli. Zaraz. Czy on właśnie staje w mojej obronie. Tego się po nim nie spodziewałam. Chad od razu szeroko się uśmiechnął i spojrzał spowrotem na mnie.
- Cóż. To ona mnie do tego sprowokowała. - znowu zeskanował mnie od góry do dołu. Cofnęłam się. Mam dość tego chłopaka. Jeśli on tu zamieszka to ja nie wiem jak ja to przeżyje. - Mogła sie tak nie ubierać. Zresztą to miałbyć tylko niewinny pocałunek, ale wyszło jak wyszło. - Prychnęłam na jego słowa. Skąd mogłam wiedzieć, że nagle do domu wróci brat Harrego. Nawet nie wiedziałam, że szatyn ma rodzeństwo. Ubieram się tak jak mi wygodnie. Więc niech się odwali.
Moje myśli przerwał głośny krzyk spowodowany prawdopodobnie bólem. Z ust i prawej brwi Chada ciekła krew. Nawet nie zauważyłam kiedy Harry się aż tak zdenerwował.
- Nigdy więcej jej nie dotykaj! - wrzasnął Harry, odsunął się od blondyna, podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstek. Zaczął szybko wchodzić po schodach, z moim wzrostem średnio za nim nadążałam.

Wpadł jak szalony do mojego pokoju i posadził mnie na łóżku. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Jak dla mnie taka reakcja była lekką przesadą. Położył ręce na moich ramionach i zaczął mi się przyglądać.
- Nic ci nie zrobił? Dotknął cię gdzieś? - Nie wiem czemu, ale w jego głosie dało się wyczuć przejęcie, żal i skruchę? Chyba tak.
- Nie. Wszystko jest dobrze. Lekko mnie szarpnął, ale to nic takiego. - odpowiedziałam najbardziej spokojnie jak potrafiłam.
- Boli cię coś?
- Nie. Na prawdę nic mi nie jest. O co chodzi? - spojrzałam na Harrego. Był bardzo przejęty. Westchnął głośno i przetarł twarz dłońmi.
- O nic. Po prostu martwię się. Rodzice by mnie zabili, gdyby coś ci się stało. Nie przejmuj się tym. Najlepiej zapomnij o tej sytuacji. - powiedział na jednym wdechu, po czym wyszedł z pokoju. Jeszcze przez chwilę gapiłam się w miejsce, w którym przed chwilą stał chłopak. Coś mi tutaj ewidentnie nie pasuje. Dlaczego mam zapomnieć? O takich sytuacjach nie zapomina się łatwo. Za dużo wymaga. Pokręciłam głową, żeby przestać o tym myśleć. Ściągnęłam moje kapcie, odłożyłam je na dywaniku i położyłam się wygodnie na łóżku. Nagle naszło mnie przeczucie, że o czymś zapomniałam.

Naleśniki...

---
Drugi rozdział za nami. Pewnie znowu większość zdań nie ma sensu albo występują w nich jakieś głupie błędy spowodowane zamyśleniem albo głupią autokorektą. No nieważne. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Buziaczki 😘

Tu I Teraz ( Zakończona ✔️)Where stories live. Discover now