Rozdział 29 Poszukiwania czas zacząć

446 35 9
                                    

Był wściekły.

Rozgoryczenie i zawód tliły w nim złość. Nie mógł pogodzić się z zachowaniem Amayi. Jednak po krótkim czasie to wszystko przygasło, opadła na niego ciężka płachta smutku. Nienawidził jej zachowania, nigdy nie potrafił tego zrozumieć. Jednak nieważne jak się zachowywała, martwił się o nią, niepokoił. Zawsze chciał jej jedynie pomóc, jednak Amaya była zamknięta w sobie, rzadko mogli szczerze i otwarcie porozmawiać. Im gorzej z nią było, tym mniej chciała mówić. Choć się przyjaźnili, nadal nie potrafił do niej dotrzeć. Nie znał odpowiedniego sposobu, by skłonić ją do rozmowy. Po czasie, gdy sam już wątpił w słuszność swojej chęci pomocy, myślał, że może miała rację. W końcu to był jej wybór. Jeśli nie chciała o tym rozmawiać i twierdziła, że poradzi sobie z tym sama, to wciąż naciskając, jedynie pogarszał sytuację? Najgorsze było to, że nie wiedział. Nie miał pojęcia, co było słuszne.

Zdawał sobie sprawę, że nie powinna być z tym sama, ale czuł się jak intruz. Widząc jej postawę i to, jak reagowała na jego chęć pomocy, nie mógł się przekonać do dalszych prób. Był zdezorientowany. Co prawda wiele razy ją wspierał, rozmawiała o swoim życiu w zamku, o tym, jak traktował ją ojciec. Zawsze dla niej był i zawsze ją wysłuchał. Jednak teraz? Czemu Amaya przyjęła taką defensywną postawę? Czy to on zawinił, zrobił coś złego?

Zesztywniał na chwilę i prawie wstał, gdy tylko w jego umyśle zawitała myśl o tym, by ją odwiedzić. By sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zacisnął dłonie w pięści. Powinien cokolwiek robić? Dała mu jasno do zrozumienia, że chce być sama, że sobie z tym wszystkim poradzi. Co, jeśli oczekuje od niego wsparcia? Co, jeśli siedzi tam, zdruzgotana i samotna? Nie miał pojęcia, co właściwie powinien uczynić. W końcu stwierdził, że tam wejdzie i sprawdzi. Chyba to nic złego, prawda?

Wypuścił ze świstem powietrze i nie do końca przekonany w świetność własnego pomysłu, wstał chwiejnie z murka. Poruszał nieco palcami, jak przed rozgrzewką, ruchem głowy strzepnął loki z twarzy i odwrócił się powoli. Postąpił kilka kroków, jednak pewien głos, który rozbrzmiał za jego plecami, zatrzymał go w połowie drogi.

— Call, gdzie idziesz? — słodki głos Thalii wydawał się kusić, by został. — Myślałam, że porozmawiamy o, no wiesz, jutrzejszych poszukiwaniach. Myślę, że powinniśmy trzymać się razem.

Odwrócił się w jej stronę i zauważył promienisty uśmiech. Machnęła do niego, zachęcając, by wrócił i usiadł obok. On jedynie powiódł wzrokiem po schodach prowadzących do pokoiku Amayi i westchnął przeciągle. Dlaczego wybór nagle zrobił się jeszcze trudniejszy?

Obrócił się na pięcie i niechętnie podszedł do dziewczyny. Bił się z myślami, w jego głowie powstał chaos. Jednak odpowiedź sama się pojawiła, a Thalia jedynie ułatwiła mu pogodzenie się z tym. Amaya na razie go nie potrzebowała, nie chciała go tam. Pewnie i tak by tylko przeszkadzał. Choć czuł ucisk w klatce, usiadł obok Vaanki.

— Czymś się przejmujesz? — zapytała i wbiła w niego ciepłe spojrzenie ogromnych oczu. Wydawała się miła, zdawało się, jakby jej aura oplatała go miękko, niczym kocyk. Podobało mu się to, czuł się przy niej dziwnie beztrosko i czerpał przyjemność z jej towarzystwa.

Już chciał odpowiedzieć, jednak zdał sobie sprawę, że nie chciał na razie rozmawiać o Amayi. Jej postawa niepokoiła go już od dłuższego czasu, tak naprawdę od początku pojawienia się w Zakonie. W tamtym momencie miał tego dość. Nie chcąc o niej rozmawiać, tylko pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się z przekonaniem.

— Doszliście do czegoś w sprawie kryształu?

— Niestety nie. — Skrzywiła się. Jej nos zmarszczył się nieco, według Calliana wyglądała jak kotek, bardzo uroczo. Zdusił w sobie uśmiech. — Ale już opracowaliśmy plan poszukiwań. Oczywistością jest, że się rozdzielimy. Co prawda nie mamy pojęcia, które z nas odda kryształ Dubhe, ale do tego jeszcze dojdziemy. — Uśmiechnęła się szeroko, jakby w ogóle się tym nie przejmowała.

Dziedzictwo Orfanów: Zakon Krwi | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz