Rozdział 33 Wyrzeźbiona wiadomość

74 10 0
                                    

Akolici w ciszy, niczym struga, powrócili spokojnym krokiem do Zakonu. Nie było śladu po triumfach, czy łzach. Wszystko zostawili za sobą na Polanie. Na widok ruszających się cieni za oknem, Amaya spięła się z nikłego strachu. Był instynktowny, choć wiedziała, że nie bezpodstawny. Ruszyła głębiej korytarzem, oddalając się od grupy. Wiedziała, że byli na zewnątrz i prawdopodobnie właśnie zmierzali do dormitoriów. Istniała bardzo mała szansa, że spotka kogokolwiek. Jednak i tak wolała zawrócić. Była sama, nie zapoznała się jeszcze aż tak dobrze z kulturą Elfów. Może ich tradycją po pogrzebie, było zabicie pierwszej osoby, którą zobaczą, by dołączyła do zmarłego? Wszyscy byli tak spragnieni krwi, że naprawdę, nie zdziwiłaby się. Wolała nie ryzykować.

Żałowała, że wrócili. Przez kilka godzin Koniec Świata stał się cichy i dawał dziewczynie iluzję spokoju i... prawie bezpieczeństwa. Myślała, że ulotnienie się tylu akolitów znacznie ułatwi poszukiwania, jednak była w błędzie. Pomieszczenia nadal były pełne strażników i wydawało się, jakby nie wszyscy uczniowie wzięli sobie do serca śmierć Kausa, bo zostali. Gabinet Dubhe i reszta wcześniej niedostępnych miejsc, nadal były poza jej zasięgiem. Nie dziwiła się, wiedziała, że nie pozostawiliby wszystkiego bez ochrony, tym bardziej z ich zadaniem. Jednak i tak wolała spróbować wszystkiego.

Głuche echo jej nierównego chodu rozniosło się po Zakonie. Amaya postękiwała cicho, ból w łydce był nikły i słabł, jednak nadal jej dokuczał. Jednak chodziła bez pomocy laski, więc było coraz lepiej. Rozglądała się, choć widok tych ścian utkwił w jej pamięci i wydawał się torturą.

— Co za bezguście. — Jęknęła z odrazą, gdy po raz kolejny mijała złoty symbol Rhei.

Przewróciła oczami, jednak wiedziała, że jej frustracja nie miała związku z wyglądem tego miejsca. Choć tak — Zakon wydawał się kompletnym przeciwieństwem zamku w Yaali, sam fakt sprawiał, że miała wrażenie, jakby to miejsce z niej szydziło. Śmiało się, że już nigdy tam nie wróci. Że jest gdzieś daleko i nie zobaczy już swojego domu. Wszystko było ciężkie i ciemne. Okna małe. Większa ilość światła wpadała w okazjonalnych ogromnych rozetach lub przeszklonych dachach, jakby nie potrafili znaleźć złotego środka w rozmiarze. Jej dom był jasny i lekki. Była w nim zamknięta tyle czasu, jednak teraz... w porównaniu do tego miejsca? Paradoksalnie kojarzył jej się z wolnością.

Kolejne więzienie — przeszło jej przez myśl.

Nigdy nie była wolna. I mogła to postrzegać jako spętanie przez jej Dar, bo nie miała szansy zostać takim Orfanem, jakim pragnęła. Odrzucona przez społeczeństwo i własny kraj, musiała tańczyć wraz z melodią, jaką zagrali jej rodzice. Jednak to nawet nie była kwestia Daru i ograniczeń, jakimi splątał jej życie. Górna Yaala to wszystko, co znała. Postrzegała je jako swoje więzienie, lecz i jedyny, prawdziwy dom. Tak naprawdę na początku mogła żyć tylko w zamku. I choć całe życie nie potrafiła się z tym pogodzić i nadal czuła gorzki posmak goryczy, myśląc o tym, nowa perspektywa pokazała jej, co znaczy poświęcenie.

Była niczym kanarek, niegodny, by śpiewać, całe życie trzymany w klatce. Po wypuszczeniu połknięty żywcem przez najstraszniejsze stwory tego świata. Przynajmniej tak to postrzegała.

Ciężkie westchnienie osiadło na jej ustach. Zaczęła patrzeć pod nogi, znużona powtarzalnym widokiem. Jednak gdy opuszczała spojrzenie, zobaczyła kątem oka coś, co wybijało się na monotonnej palecie barw. Podeszła, zaintrygowana.

Kolejny ogromny witraż.

Choć miał w sobie więcej kolorów, niż większość z poprzednich, jakie Amaya widziała, z początku dziewczyna chciała zbyć go machnięciem ręki i wrócić do Calliana. Jednak zdążyła zauważyć kilka postaci. Charakterystyczne przedmioty. Nagle zaciekawiona, wiodła wzrokiem dalej. Dech zatrzymał się gwałtownie w jej piersi, gdy uświadomiła sobie, na co patrzy. Bezwiednie postąpiła kilka kroków, wpatrzona tylko w jedną twarz. Jedyną wykrzywioną w bólu, należącą do Kha.

Dziedzictwo Orfanów: Zakon Krwi | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz