41. Niebiańska brama

2.6K 132 7
                                    

Czułam się jakby zaczęła się dusić. Łapiąc powietrze do krzyku, otworzyłam gwałtownie oczy. Poraziło mnie światło, a mój tułów uniósł się odruchowo.
- Wszystko okej?- usłyszałam lekko ochrypnięty głos mojego mate. Moja głowa gwałtownie się odwróciła, wydawało mi się, że jakaś kostka w szyi chrupnęła. Ale kto zwracałby na to uwagę?! Dwie osoby zmartwychwstały! To był on. Wypuściłam powietrze z taką ulgą, że przestałam być spięta i zdenerwowana. Moje palce zacisnęły się jeszcze, żeby poczuć realność. Naprawdę? Dotykałam właśnie miękkiej pościeli. Rozejrzałam się chwilę przyzwyczajając oczy do oświetlenia i wprost nie mogłam uwierzyć. Byłam w sypialni w tym samym miejscu, gdzie zasnęłam. To tylko mi się przyśniło. Mogłam nie iść spać w ogóle, bo to było tak realistyczne, że miałam dosyć. Podczas snu człowiek powinien przecież odpocząć, a nie zmęczyć się jeszcze bardziej. W jakim celu powstają w ogóle koszmary? Może kiedy nasze życie jest zbyt piękne, żeby je trochę obrzydzić. Otarłam mokre czoło i przetarłam oczy, które były jeszcze zapłakane. To jest beznadziejne uczucie, kiedy płacze się przez sen, później trzeba chodzić z zaczerwienionymi oczami i tłumaczyć się ludziom wokół. Podczas wybudzenia z koszmaru sennego człowiek szybciej oddycha, jego serce próbuje wybić pierś, a oczy często są zaschnięte, w skrócie niczym kino 4d. Nasz mózg czasami się nami bawi i próbuje nastraszyć, kiedy nie jesteśmy wszystkiego świadomi. Zachowuje się, jakby nie był częścią nas, albo istnieje siła wyższa, z której nie zdajemy sobie sprawy. Coś, czego wszystko wokół słucha.
- Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła- dodał czarnowłosy przeciągnął się. Cieszyłam się, że nie musiałam go widzieć w tamtym stanie. Przeczołgałam się bliżej i przytuliłam się do niego, jakbym nie widziała go od roku. Moja historia się jeszcze nie skończyła i nie mogłam dopuścić, żeby w taki sposób. Przypomniałam sobie obraz wykreowany przez moją wyobraźnię, ten sztylet wbijający się w lewą stronę klatki piersiowej mojego mate. Okropne uczucie to mało powiedziane. Jeszcze gorsze było to, że nie mogłam wtedy nic zrobić. Widziałam go i nie mogłam zatrzymać. Patrzyłam niewzruszona na siebie, kiedy wcale już nie oddychałam i leżałam tam bez ducha. Wyczyszczona byłam z jakiejś wrażliwości do siebie, może to była obojętność? Czasami moja wyobraźnia mnie przeraża, gdzieś w najciemniejszych zakątkach powstają takie sceny. Sama o nich nie wiedziałam, co było ciekawe. Jego podkoszulek zamoczył się od moich kolejnych łez. Znowu przed oczami stanęła mi tamta krew. Dlaczego akurat dzisiaj? Właśnie w tym dniu mieliśmy się w końcu pobrać. Może za dużo o tym myślałam. Wydaje mi się, że powinien być to mój najszczęśliwszy dzień, albo coś źle skojarzyłam. Pogoda była już przepiękna i nie mogłam narzekać na deszcz i pochmurną pogodę. Na drzewach zawitały już kwiaty. Znowu będę widziała te róże. Nie potrafiłam się opanować, przeżyłam pewnego rodzaju szok. Nic takiego się nie stanie, spokojnie- pomyślałam. Musiałam przestać o tym myśleć, choć wiedziałam, że pewnie o tym nie zapomnę. Kiedy moja twarz ukryta była w bawełnianym materiale, zapytałam niewyraźnie, która godzina. Wdychając zapach Eric'a, uspokajałam organizm.
- Prawie dziewiąta, a ty nie miałaś mieć fryzjera około dziesiątej?- zapytał zmieniając pozycje leżenia. Dobrą miał pamięć.
- Miałam, już się zbieram- wstałam niechętnie wycierając oczy. Popatrzył wzrokiem, jakim pokazujemy, że jest nam czegoś żal.
- A ty kieckę ubierasz odrazu?
- Nie wiem. W sumie to mam czas do dwunastej. To lepiej ubiorę- namyśliłam się, stojąc chwilę w bezruchu. Pod względem organizacji wyglądu to panowie mieli o wiele łatwiej, ogolić się, przeczesać włosy, ubrać garnitur i już. Tak, jakby byli urodzeni już idealni.
- Pamiętaj, że nie możesz mnie wtedy zobaczyć- upomniałam narzeczonego i pokiwałam palcem, zanim znikłam w łazience.

Z pofalowanymi włosami, które upięte zostały wokół tyłu głowy, na górze w luźnego warkoczyka, załatwiłam makijażystkę, która wysłuchała opinii mamy i mojej, żeby nie przesadziła. Na powiekach zawitała niewielka warstwa różu, a usta pomalowane były trochę ciemniejsze. Jednak na tyle z umiarem, że nie wyglądałam jak panda. Miałam jakieś piętnaście minut do ceremonii. Czarny scenariusz nie spełnił się i nie byłam spóźniona. Oczywiście zamiast się zrelaksować, wymyślałam takie ewentualności. Ekscytacja mieszała się ze stresem, nie chodziło mi już o sen, w grę wchodziły myśli typu: a co jeśli wywalisz się w drodze do ołtarza? Albo jeśli zapomnisz obietnicy małżeńskiej? A może wam się w przyszłości wcale nie uda i to nie był dobry pomysł? Jak rzadko, miałam ochotę sama siebie walnąć w głowę. Wszystko będzie dobrze i nie zamartwiaj się takimi pierdołami- upomniałam się i wsiadłam z pomocą mamy do limuzyny. Siedziałam najbardziej pokracznie, jak można to sobie wyobrazić. Suknia rozłożona była na fotelu obok i trzymałam ją, żeby nie dotykała wycieraczek, nogi trzymałam tak, żeby nie pomiąć sukienki. Kobieta usiadła obok kierowcy i tak oto zostałam zawieziona przed kościół. Wychodzenie było jeszcze gorsze, drzwi otwarte na oścież, sukienka nie współpracowała, a ja w szpilkach nie mogłam wstać, przyznać muszę, że siedzenia były tam wygodne.
Stałam już przed wrotami, niczym niebiańska brama uchyliła się, mama zniknęła w jej otchłani, a na w tamtym miejscu pojawił się tata i dziewczynka, której za chwilę miałam być ciocią. Poszedł do mnie z uśmiechem i powiedział, że pięknie wyglądam i, że zawsze będę jego córeczką. Jego oczy napewno toczyły z nim walkę, ale nie dał się, nie uronił ani jednej łzy.
- Jesteś gotowa?- zapytał, a ja wzięłam głęboki oddech. Moja głowa spięła się i odblokowała, na myśl, że wszyscy już czekają, Eric czeka. Odsunęłam włosy, których za dużo było ich z przodu i odpowiedziałam.
- Jestem- musiałam się odezwać, bo uwzględniłam, że kiedy będę mówić przysięgę, standardowo zaschnie mi w gardle i wydam z siebie inny głos, niż tego bym chciała.

Kim jesteś? ✔️Where stories live. Discover now