36. Stary znajomy

2.9K 161 5
                                    


Po tańcu, zaczęłam testować przekąski, przecież ktoś musiał sprawdzić, które są najlepsze. Klara złapała mnie za rękę oglądając pierścionek, uśmiechnęła się promiennie.
- Czemu mi nie powiedziałaś? Kiedy ślub?- była strasznie szybka.
- Spokojnie, oświadczył mi się wczoraj- oznajmiłam, a ta popatrzyła na moją szyję.
- Tak szybko się podniosłaś? Ja byłam nieprzytomna całą dobę, a znasz tą Aleksę? Biedna z trzy dni spała i jej mate myślał, że już nie wstanie...- już prawie zaczęła opowiadać o innych przypadkach, ale jej przerwałam wyjaśniając, że to nie przez Eric'a się przemieniłam. Trochę przestała gadać jak najęta. Zapytała jak się czuję, czy nie jest mi przykro, że tak się stało.
Ale nie miałam co żałować nie miałam na to żadnego wpływu, a było to nieuniknione, przy Eric'u też by do tego w końcu doszło. Towarzyszyła mi w podjadaniu, a podczas jedzenia lodów, zapytałam ją o rzecz, o której myślałam przez cały czas.
- Klara? A czym jest sparowanie?- zapytałam cicho, ale jakiś wilk, gdyby chciał podsłuchiwać to mógł mnie usłyszeć. Kobieta wstydliwe się zaśmiała, zapytała czy Eric mi tego nie wyjaśnił. Zaprzeczyłam z poważną miną. To musiało być coś ważnego.
- W życiu wilka najbardziej „pachniesz" partnerem po oznaczeniu i właśnie po sparowaniu- ściszyła ton. I miała nadzieję, że już się domyśliłam. Niestety nie byłam jeszcze aż takim wtajemniczonym członkiem ich rasy.
- I najlepiej by było, gdyby był to twój pierwszy raz- puściła mi oczko i napiła się wina. Dlaczego takich rzeczy dowiaduję się przypadkowo? Nie przestawałam jednak jeść, porozmawiałam z nią chwilę na temat Evelyn, znała ją przed tym jak znikła. Czyli około dwa lata temu, po prostu wyszła i nie wróciła. Został tylko list, który zostawiła braciom, żeby wiedzieli, że żyje. Zakazała się szukać.

Nagle mała jasnowłosa weszła pomiędzy nas i głośno zapytała: Mamo, a co to sparowanie? Muzyka przestała grać, wszystkie twarze zwrócone na naszą trójkę. Klara wydała osobliwy, niezidentyfikowany i zażenowany odgłos.
- Spytaj się taty- odpowiedziała dyskretnie. Leila zniknęła w tłumie. Przemilczałyśmy to, a prowadzący przez mikrofon zapowiedział, że teraz pora na składnie życzeń i prezentów.
Nash i Eric poszli gdzieś wcześniej i obie się za nimi rozglądałyśmy.

Znaleźli się po chwili, byli rozbawieni, a Leila siedziała ojcu na ramionach. Spojrzeli na nas i wybuchli gromkim śmiechem po raz kolejny. Nash szepnął coś na ucho bratu.
  Podeszli i podnieśli pakunki, wszyscy ustawili się w kolejce. Byliśmy z Erickiem za Alfą, złożyli oni życzenia odnośnie pomyślnej przyszłości, a ich córka wtrąciła się. W tym dniu była bardzo gadatliwa.
- I żebyście się sparowali- byłam ciekawa jak oni jej to wytłumaczyli. Evelyn zaśmiała się i pogłaskała bratanicę po głowie, a Raymond spojrzał na żonę z cząstką triumfu.
- Dziękujemy, mamy nadzieję, że będziecie nas odwiedzać częściej- wypowiedział się, a część rodziny wróciła do stolika. Nasze życzenia nie miały żadnych ciekawych niespodzianek. Chyba na szczęście.
  Kiedy już dołączyliśmy, podszedł do mnie kelner i powiedział, że ktoś mnie prosi na dwór. Nie przedstawił się. Eric spojrzał na mnie dziwnie, wzruszyłam ramionami, niech nie wymyśla już sobie historii.

Zeszłam po trzech schodkach, tajemniczy gość stał za drewnianym słupem, z wewnątrz nie było go widać, przyczyniał się do tego też materiał, który obwiesili u góry. Przyjrzałam mu się, do tej pory byłam pewna, że nie znam prawie nikogo na weselu.
- Nie sądziłem, że się jeszcze spotkamy- odwrócił się, ale poznałam go bez tego. Znałam go zbyt dobrze i zbyt długo, żeby nie rozpoznać jegomościa odwróconego plecami.
- Co tutaj robisz?- zapytałam podejrzliwie.
- No jestem właśnie na ślubie przyjaciela, a ty co? Śledzisz mnie?- zaśmiał się w ten charakterystyczny sposób. Tyle razy to słyszałam. Wspomnienia przeleciały mi przez głowę. I uciekły, jakby rozrzucone przez Eric'a.
- Przyszłam z kimś.
Do rozmowy dołączył się mój mate, który stanął za mną i obiął mnie od tyłu. Czyżby mi nie ufał? Byłam ciekawa, czy poszedł odrazu za mną. Poczułam jego brodę opartą na moim ramieniu.
- Z kim rozmawiasz, skarbie?- nadto przesłodzony głos dał się słyszeć przy moim uchu.
~ Znalazłaś sobie matoła, który za tobą łazi i ładnie wygląda?- uniósł ciemne brwi, nie był na tyle odważny, żeby powiedzieć to na głos. To było właśnie w jego stylu. Nie lubił wychodzić przed szereg.
- Stary znajomy, poznaj Trevora.
- Tylko znajomy? Po tym wszystkim co razem przeszliśmy...- udawał zdziwienie i skrzyżował ręce. Patrzył na moją sukienkę, ignorując wzrok mojego przeznaczonego.
- Jasne, że tylko- przerwałam. Próbował się bawić, chciał sprowokować mojego narzeczonego. Przeszłość nie była już dla mnie ważna, mogłaby zakłócić przebieg przyszłości.
Do chłopaka podeszła blondynka, złapała go za szyję i pocałowała. Była to świadkowa Evelyn.
Trochę podchmielona. Efekt miał trwać jeszcze tylko chwilę. To miało czasem swoje plusy, wilk miał mało czasu, żeby zrobić komuś krzywdę albo się ujawnić.
- A to jest Anabelle, moja mate- przedstawił ją, miała teraz dziwnie rozbiegane oczy. Oparła się o niego, jakby był ścianą.
- Przemieniła cię dziewczyna?- zaśmiał się Eric, słyszałam, kiedy wciągał powietrze. Mając u boku blondynkę, odszedł w przeciwnym kierunku. Mate zaprosił mnie na spacer.

Na początku musiał się upewnić, co miał na myśli Trevor, mówiąc o przejściach.
- Pewnie chodziło mu o to, że znaliśmy się ponad rok.
Jednak Eric chyba nie miał ochoty w to wierzyć. Będzie mi to zapewne wypominał kiedy indziej.
   Po cichu zaplanowaliśmy datę śluby na połowę maja. Jednak musieliśmy jeszcze poustalać wszystko i co najważniejsze, przedstawić tę informacje rodzicom. Czy w ogóle będą zadowoleni? Nie sądzę. Musiałam znaleźć szybko suknię, obrączki, salę, zaplanować zaproszenia i ustalić gdzie odbędzie się cała ceremonia. Eric wspomniał na przechadzce o pytaniu bratanicy i domyślał się, że to moja sprawka. Zapytał, czy już zrozumiałam.
- Chyba tak.
W głowie usłyszałam, że napewno dowiem się w noc poślubną. Nie wiedziałam, czy miało to dotrzeć do mnie, mogły być to efekty oznaczenia. W każdym bądź razie, nie mógłby być nauczycielem. Czarnowłosy zapewnił mnie, że nie będziemy szli jutro na imprezy, bo wyjedziemy w południe i powiemy moim rodzicom o naszym planie odnośnie małżeństwa. I znowu to do mnie dotarło.
Nadal coś nie dawało mi uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. I skąd do diabła wziął się tu Trevor? Duchy przeszłości przyszły mnie nawiedzać i gonić do końca? Modliłam się, żeby nie okazało się, że Nicolas stał się wampirem, bo chyba szlag by mnie trafił. Wróciliśmy do zabaw, które trwały około dwie godziny. Cały czas z tylu głowy miałam: Patrz, czy nie ma tam Trevora. Totalnie nie miałam ochoty na dalszą rozmowę. Ale coś się w nim zmieniło. Chyba, że z biegiem czasu, nie dostrzegłam tego wcześniej.
  Po powrocie do drewnianego domku, zaczęłam szykować rzeczy, żeby rano szybko się zebrać.

Kim jesteś? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz