17. Miłość do przedstawień

6K 293 10
                                    

- A co będzie dalej, pozwolisz mi wrócić?- zapytałam patrząc w jego zielone oczy. Chciałam się w nich zgubić i nie wychodzić do problemów.
- Przemyślę to, ale jest to możliwe.
Wybałuszyłam oczy patrząc na niego jak głupia.
-Wrócisz na parę dni, oczarujemy ich mną i wrócimy mówiąc, że się przeprowadzasz.

Plan idealny, prawda? Tylko nie w tym świecie i nie z moimi rodzicami. On chyba nie znał funkcjonowania takich spraw.
- Parę dni i przeprowadzka, to tak nie działa, nie puszczą mnie- próbowałam wytłumaczyć, ale on był pewny swojej tezy.
- Sprawię, że będą musieli- zbliżył się i wyszeptał mi do ucha, wyszedł.

Wyobraziłam sobie jak Eric próbuje przekonać tatę, a ten bierze go na ryby, przeprowadza „męską" rozmowę i wyrzuca go do jeziora. Po czym tamten wyłazi z powrotem na łódkę i trzyma go pod wodą...
Bałam się, że jak się nie zgodzą, to może zrobić im krzywdę. I wiedziałam, że muszę wziąć to w swoje ręce. Tylko cholernie nie miałam siły.

Kilka godzin później czaruś przyszedł ubrany bardziej wyjściowo, miał czarne jeansy i błękitną koszulkę z kołnierzykiem. Coś się szykowało.
- Gotowa do drogi?- zapytał jakby o to wcześniej poprosił i założył ręce za plecy.
- Wybierz coś z szafy, to nie stoi dla ozdoby.
Wyszedł zamykając drzwi, a ja słyszałam kroki, które stawiał energicznie na skrzypiących panelach.
- Wracam do domu- powiedziałam cicho do siebie, niewiedząc, że się uśmiecham. Doprowadzając włosy do ładu, zarzuciłam je do tylu. Stojąc przed szafą, chwyciłam się za głowę. Nic po prostu nie pasowało mi na tą okazję. Czas naglił i czekać mogłam tylko aż wparuje tu Eric. Skoro wracam z normalnej wycieczki, to powinnam się zwyczajnie ubrać- proste. Na szarą bluzkę zarzuciłam ciemną katanę i wyciągnęłam czarne spodnie. Nie ubrałam jeansów z dziurami, żeby uchronić się od żartów o ataku niedźwiedzi rzuconych przez tatę. Dosyć nietypowy humor...

Siłując się z trampkami, otwierałam drzwi, za którymi spodziewałam się chłopaka. Jednak go tam nie było, na dole również. Wyszłam z budynku i rozejrzałam się po małym miasteczku, które było nadzwyczajnie ciche i spokojne. Miało ono wyjątkową aurę. i lekka rosa pokrywająca leśną trawę jakby orzeźwiała. Usłyszałam gwizdnięcie i zajęło mi chwilę zlokalizowanie źródła. Stali przy czarniej terenówce. Bracia ze sobą gadali, a Nikodem słuchał. Sara machała do mnie, a jej córka poszła w ślady matki.
Poprawiłam rozpuszczone włosy i przyspieszyłam mój chód. Ja się spieszyłam, a dla nich to pewnie były ślimacze ruchy.
Eric żegnał się z Nash'em, bratankowi przybił piątkę.

Ściskając Lunę, która prosiła mnie o szybki powrót (jakbym miała na to jakikolwiek wpływ), pożegnałam się z ich dziećmi i samym Alfą. Oni doskonale wiedzieli, że wrócę niebawem. Czułam się jakbym wyjeżdżała na pokaz. Ale przedstawienie dopiero się zaczynało.

Drogą nie rozmawialiśmy zbyt dużo, ale w końcu wzięłam się na odwagę i zaczęłam pytać o plan.
- To dosyć proste, przyjechałaś wcześniej, bo miało się wydłużyć, a ty bałaś się niedźwiedzia.
Kilku opiekunów poszło szukać Nicolasa...
- Mają się dowiedzieć, że- przerwał mi szybko i uzupełnił.- Że rozszarpał go drapieżnik. Koniec.
Później poznałaś chłopaka i tutaj masz własne pole manewru.
- A odrazu przyjdziesz do domu?- zapytałam niewiadomo po co tak szybko.
- Nie, niech się uspokoją, przyjdę jutro.

Patrząc za szybę układałam nowiusienki plan idealny i miałam nadzieję, że chociaż ten pójdzie po mojej myśli.

Wjeżdżając do rodzinnego miasta, oglądałam go jakbym była tu pierwszy raz. A poza smutnymi rodzinami, nic się nie zmieniło.
Ogarnęła mnie panika myśląc o pytaniach o pozostałych, bałam się, że ich rodzice przyjdą i będą mnie wypytywać. A co gorsze, wezwą policję.
- A co z resztą uczniów?- przerwałam ciszę, którą i tak wypełniała moja pulsująca głowa i szum silnika.
Eric jechał spokojne przez miasto wiedząc, gdzie ma jechać.
- Ośmiu będzie za niedługo. A reszta- zastanowił się- powiedz, że nie wiesz, chłopaki powiedzą, że tamtych porwali. O nic się nie martw.

Tylko to nie on miał zatajać informacje o śmierciach niewinnych uczniów. Nie on miał kłamać prosto w oczy. Wytarł swoje ręce do czysta, a teraz próbuje podać ścierkę mi.
Dojechaliśmy. Mój dom stał normalnie, z zewnątrz nie widać było, że brakuje w nim jeszcze jednej osoby. Wzięłam głęboki oddech i powoli otworzyłam drzwi.
- Do jutra, Mel.- usłyszałam zanim odjechał.
Był czarujący i kilka miesięcy temu, gdyby ktoś powiedział mi, że będę z kimś takim, zapewne popukałabym się w czoło.

Niosąc torebkę z kilkoma rzeczami, stawiałam niepewnie kroki na dróżce wyłożonej kostką. Czułam się jakbym włamywała się do cudzego domu. Wyszłam po kilku stopniach i znalazłam się przed drzwiami, po bokach, standardowo stały dwie kremowe doniczki z różowymi oleandrami. Mama zawsze kochała kwiaty, a te trujące podbiły jej serce. Zapukałam trzy razy i głośno przełknęła ślinę. Usłyszałam przekręcanie i ją zobaczyłam.
- Melanie!- uściskała mnie z uśmiechem. Tata zwabiony hałasem przybiegł do nas zahaczając przy okazji o róg szafki.
- Witamy z powrotem-powiedział krzywiąc się z bólu. Na jego miejscu dawno bym wyła.
- To było tylko kilka dni- ściągnęłam buty, zostawiając je obok drzwi. - Już chyba nigdzie cie nie puszczę, tak się martwiliśmy...
Mój mate będzie zachwycony- pomyślałam odruchowo zmieniając wyraz twarzy.
Dobra teraz tylko założyć uśmiech i przytakiwać.

Wyjaśniając i opowiadając o wszystkim, rodzicom wyraźnie ulżyło. Mi chyba jeszcze bardziej. Gdy tata wyjaśnił, że musi ogarnąć dokumenty do pracy, zostałyśmy same.
- To opowiadaj, poznałaś kogoś?- zapytała znienacka, powodując wypieki na moich policzkach.
- Nic przede mną nie ukryjesz, wszędzie to poznam. Kiedy mi przedstawisz swojego kawalera?
- Mamo...- błagalnie się zaśmiałam, najwyraźniej z zażenowania. Moja rodzicielka założyła ręce na piersi, nadal czekając na odpowiedź.
- Jak tak bardzo chcesz, to jutro. Możesz to powiedział tacie dopiero rano? Nie chcę, żeby suszył mi głowę.
- O to się już nie martw. A pro po, zdradzisz mi jego imię?
- Eric- rzuciłam wchodząc po schodach.

Myślałam, że coś ją łączy z Nicolasem- pomyślała matka i założyła okulary do czytania.

Kim jesteś? ✔️Where stories live. Discover now