42. Fioletowa zbrodnia

2.4K 125 4
                                    

Błędy w dialogach specjalnie 😉 czytelniku, wczuj się w atmosferę.

Za dzieciaka każdy z nas uwielbiał łazić nad rzekę, rodzice się o nas nie martwili, bo nie było bardzo silnego prądu. Podczas takiego wspominania na głos, pojawił się przebłysk kreatywności ze względu przybyszów z poza naszej osady. Wszyscy odpowiedzieliśmy zgodnie, że każdy z nas skakać lubi.
- To przeez nią poskaczmyy- dobra, nie ma problemu. Takim sposobem, podczas wykonywania nietypowych sztuczek, nasz dzielny obywatel, Eric, wpadł do wody.
Kiedy wypełzł z pomocą, jak jaszczurka, jeden z wiernych towarzyszy, zaproponował mu dwa na rozgrzewkę. Szybko to wypił.
- Wieeecie coo?- zaczął zmoczony.
- Idę się przebrać, ale możee zostanieemyy tam już?- padła jego propozycja, na którą nie udzieliliśmy zgody, ale jako dobrzy koledzy, zapewniliśmy mu towarzystwo.
- Wieesz ty coo? Chyba cii nie służżyy. Takiie głupie pomysły maszz- skwitował Patrick.

Kiedy poszedł po ubrania, rozłożyliśmy się na sofie, fotelu i wszystkim co było miękkie i zasugerowano, że te ściany mają jakieś nudne kolory. Jeden z braci włączył muzykę, niektórzy zaczęli tańczyć. (Jeśli poruszanie rękami , kiwanie się i plątaninę nóg można zaliczyć do tańca).
- Takie to szaree, jakie ich życie będzie- wtrąciłem się, co tylko zmobilizowało innych.
- Trza to zmieniić!
- My dobre kumple jesteśmy!
- A jak!- wiwatował ośmioosobowy tłum. Ten dziewiąty idiota nadal był na tym drzewie, jak kot, ale w sumie, to dobrze, że tam został. Przydał się później.
Kiedy pan młody schodził po schodach, zawadził o stopień, ale nie upadł, a tylko podbiegł do naszej grupki z głowa pochyloną w przód. W głowie już prowadziliśmy zakłady, czy rąbnie o stół.
- Gdzieee masz ffarbbbte?-
- Coo mamm?- zapytał zdziwiony, otworzył szerzej oczy i zamrugał.
- Fffarbbbe- powtórzył się, pod nosem mruknął niewyraźnie: głuchy czy mnie nie słucha?
- Niee mam, ale po co?- pomysłodawca zareagował z wyrzutami, czy on nie widzi tych odcieni, tak przecież być nie może!
- Ej, mi zostało chyba trochę, yyyy, czerwona i niebieska- Nash nie oszczędził brata.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł, Mel nie będzie zachwycona...- przechodziło mu już.
- Napij się, a wszystko będzie dobrym pomysłem!- krzyknął jeden z trzech braci, już gościa lubię. Ma pewnie rozwiązanie na wszytko, jedno i jakie proste.

Kiedy nasz Alfa wrócił z wiaderkiem farby, jakiś koloro-znawca się znalazł.
- To jest przecież fiolet!- oburzył się i wyrzucił ręce w górę.
- No boo mi się pomyliło, bo jak siee zmiesza tamttee dwie, to jest tenn fioletowy- tłumaczył się.
- No i jeszczee mmusiałem się po cichu tam przemieszczać, bo one tam są...- usprawiedliwiał się dalej.
Kiedy nasz wzrok na niego patrzył natarczywie, przez to, że zwiesił głowę w dół, co oznaczało jeszcze jedną informację, którą przed nami zataił.
- Jedna z nich mnie widziała i zagroziła, że przyjdzie sprawdzić, co rrobimy.
- A ccooo ty wtedy z tą farrbą zrobiłeś?- zapytał Eric. Podchodząc do wiaderka, które leżało z trzema wałkami na spodzie.
- Wyrzuciłem na zewnątrz. Drzwi otwarte były.
Taa, fakt, w plastiku zrobiło się wgłębienie z boku. Przypominało mi to samochód po wypadku.

W momencie, kiedy chętni zaczęli pokazywać swoją artystyczną duszę, inni siedzieli i zaproponowałem starą, dobrą butelkę. Eric też musiał brać w tym udział, bo zapierał się, że malować nie będzie, bo jego mate nie będzie mu mogła wtedy nic zarzucić. (Później, jak się okazało, został opieprz, że nas nie powstrzymał. Chłopak się nie wybronił). Z kobietami trzeba się nauczyć jednego, to one mają rację. Wystarczy przytakiwać i wszystko będzie cacy, tylko nie mogą dowiedzieć się, że są niesłychane, wtedy sytuacja jest jeszcze gorsza.
- Patrzcie, jaki ładny słoń mi wyyszszedł- ucieszył się blondyn, który stał obok plamy jego rozmiarów, nierówny owal z długą trąbą i dwoma kołkami po bokach. Nie wiedziałem, od której strony przypomina mu to jakiekolwiek zwierzę, ale pochwaliłem go, żeby nie było mu przykro. Przecież się starał. Ubrudził się przy tym zdrowo. W sumie, to większość rzeczy się ubrudzoną. Podłoga tez miała niechciane kropki z cieknących narzędzi malarskich.
Jako przywódca watahy, Nash zakręcił jako pierwszy, padło na mnie. Tak miałem z tym szczęściem, jak raz zagadała mnie jakaś dziewczyna w mieście, rzekomo szukała galerii, moja kochana Amelia przyłapała mnie na „zdradzie". Tłumaczyć się musiałem tak, że zaczynałem się czuć, jakbym faktycznie zrobił coś złego.
- Prada czy wyzwanie?- to było dotychczas chyba najtrudniejsze pytanie w moim życiu.
- A daajesz wyzwanie- namyśliłem się chwilę i wstałem z podłogi, zacząłem podziwiać pracę reszty towarzystwa. No tak, przepiękne bazgroły im wyszły. Nie rozprzestrzeniło się to po reszcie domu, jedyna sala dzieł sztuki abstrakcyjnej, znajdowała się w salonie.
- Ej czekaj, muszę napisać coś na ścianie- ożywił się Eric. A ja czekałem, co mi wymyślą do zrobienia. Im dłużej w takiej grze czasu, tym gorzej, tak jest zawsze.
Wziął narzędzie zbrodni, zamoczył w barwniku i zbliżył do ściany naprzeciwko drzwi. Widać to odrazu, kiedy ktoś staje w wejściu, odważnie.
Był naszym centrum zainteresowania, nawet zacząłem mieć nadzieję, żeby zapomnieli wymyślić mi wyzwania,

Kim jesteś? ✔️Where stories live. Discover now