16. Opary kłamstw

5.8K 307 5
                                    

- Możesz mi powiedzieć, co tu robisz?-zapytałam próbując zrobić poważną minę.
- Leżę w moim łóżku.- ostatnio miał zbyt dobry humor. Powinnam to wykorzystać- pomyślałam.
- Mogę zadzwonić?
- Teraz? Nie wolisz jeszcze pospać?- kolejny uśmiech. Wydawało się, że może on je zbierał i zakładał na wyjątkowe okazje. I wyrzucał po jednym użytkowaniu.
- Martwią się, proszę.
- Telefon jest w twoim pokoju, nie mów zbyt dużo. A właściwie o czym chcesz gadać? Wiesz, że nikt nie uwierzy w historyjkę o porwaniu przez wilki...
- Przygotowałam już bajeczkę.- posłałam mu zagadkowy uśmieszek i wyszłam z pokoju.

Czułam euforię ale i wstyd. Musiałam ich oszukać, a czy rozmowa z kłamstwem miała jakikolwiek sens? Źle czułam się na samą myśl wymyślania, a za chwilę miałam zmyślać cały czas. Wzięłam głęboki wdech, otworzyłam drzwi i spojrzałam na biały telefon. Leżał na ciemnobrązowej szafce i jakby mnie wzywał.
Aby przetrwać, czasem trzeba oszukiwać.
Podniosłam niepewnie telefon i wpisałam numer do mamy. Na szczęście jeszcze go pamiętałam. Stałam tak chwilę, wpatrując się w cyferki. Kliknęłam zieloną słuchawkę.

Przykładając telefon do ucha, głośniej słychać było moje serce, niż odgłos dzwonienia. Przy trzecim sygnale myślałam, że nic z tego, ale się myliłam. Usłyszałam głos mojej mamy i niepewne „halo".
- Cześć mamo.
- M... Melanie? To naprawdę ty?! Robert, to Melanie!- na mojej twarzy pojawił się uśmiech, w końcu słyszałam jak się śmieją i nie martwią się o mnie. Ale wciąż pozostawała kwestia wrócenia do domu. A były to marne szanse.
- Skarbie, gdzie jesteś? Co się stało?- tym razem mój tata przejął urządzenie.
- Włącz na głośnomówiący- powiedziałam, gdy słyszałam jak kłócą się o komórkę.
- Och, racja- położyli go na blacie i kontynuowali w spokoju. Ponowili pytania, a ja nadal nie znałam odpowiedzi. Miałam dwa plany, a i b. Pierwszy polegał na opowiedzeniu, że nauczyciele zrobili niespodziankę i była to cześć zabawy. Wszystko było ustawione i nadzorowane. Był w tym jeden szkopuł, do którego przyczepiły się każdy zdesperowany rodzic: „A gdzie oni są, daj mi opiekuna do telefonu". Bałam się, że właśnie tak potoczy się rozmowa, a ja spanikowana palnęłabym za dużo. Plan B, nieco szalony i niewygodny (i dosyć niezręczny do opowiadania, zwłaszcza rodzicom). I to było w sumie połączenie tych planów, bo na wyjeździe poznałam chłopaka (jedyna prawda), a gdy zostaliśmy my i kilka osób w miejscu noclegu, to reszta nadal nie wróciła.
A do tego wisienka na torcie, czyli o tym, że po prostu nie było zasięgu.

- Jestem w campingu, czekamy na resztę aż wrócą. Głupio to wyszło, niepotrzebnie się martwiliście. Ja później nie miałam zasięgu. Nasza szkoła wykupiła takie jakby początkowe przedstawienie, te auta i wszystko inne było ustawione! Do dzisiaj się z nas śmieją, że tak panikowaliśmy. Mamy to nagrane.- nienawidziłam bajerować i się wykręcać, bałam się zdemaskowania.
- Dziwne to wszystko, a tamci nie powinni wracać? To miała być czterodniowa wycieczka...- drążyła mama
- Przeciągnęło się przez złą pogodę i nie mogliśmy zwiedzić okolicy kanionu, kamienie i te sprawy.
Pomieszałam wszystko, a mój plan mógł być wyrzucony do kosza. Jak się pogubi w kłamstwie, to wszystko się wali.
- Dasz mi na chwilkę jakiegoś dorosłego do telefonu?- Zaczęło się, pomyślałam. Mój czarny scenariusz wchodził w życie, a ja nie mogłam nic poradzić. Już miałam się odzywać, gdy usłyszałam Eric'a.
- Chwilkę- powiedziałam niepewnie do komórki.

Chłopak pokazał mi gestem, żeby dać mu urządzenie. Nie miałam pojęcia czy to przez jego ekstra słuch, moje zdenerwowanie czy myśli, najważniejsze było to, że chciał mi pomóc. Odchrząknął teatralnie i odebrał telefon z mojej ręki.
- Dzień dobry, czy mają państwo jakieś pytania lub zastrzeżenia?- przyznaje, że aktorem mógłby być.
Powiedział to tak spokojnie i dojrzale, że na miejscu rodziców powiedziałabym chyba „przy tobie żadnych". Nie potrafiłabym mówić jak on, to pewne, ale drugą, rzeczą, która po prostu była gorsza, to to, że wybuchłabym śmiechem po kilku sekundach. Zmiotłoby to opary kłamstwa.

- Chcielibyśmy wiedzieć ile będzie trwała wycieczka, podobno ma się przedłużyć- ojciec przejął pałeczkę.
- Wszystko zależne będzie od pogody, ale i od zwierząt, podobno w okolicy widziano niedźwiedzia, a nie chcielibyśmy nieprzyjemności. Proszę się nie martwić, dzieci są w dobrych rękach.
- Oczywiście, mogę prosić jeszcze córkę?

Dostałam komórkę i jakby otrzeźwiałam.
- Jak się dowiesz, kiedy wracasz, to nam zadzwoń- powiedział, a do pożegnania wtrąciła się mama.- Ściskamy cię na odległość, uważaj na siebie i przeczytaj jakieś zasady jak się zachować przy spotkaniu z miśkiem, wiesz dla pewności...
- Wiem mamo, pa pa.
- Cześć skarbie.

I się skończyło. Mówią, że jest już po krzyku, mi chciało się za to krzyczeć, ale z radości.
Nie byłam pewna czy uwierzyli. W końcu inni rodzice też będą chcieli skontaktować się z dziećmi. Eric skutecznie odciągnął ich uwagę przez niedźwiedzia, a ja miałam niewiele czasu na przemyślenie i ułożenie sobie w głowie co będzie dalej.
- Chyba nie było tak źle- mój mate poklepał mnie po ramieniu.
- Gorzej pójdzie powiedzenie prawdy- powiedziałam cicho odkładając telefon na swoje miejsce.

Kim jesteś? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz