24

1.4K 71 16
                                    

Obudziłam się na czymś wyjątkowo wygodnym i ładnie pachnącym. Wtuliłam mocniej twarz w poduszkę i westchnęłam. Obrazy wczorajszej nocy wróciły do mnie niczym uporczywy bumerang.
Godzinę po katastrofie do domu wrócili Państwo Potter. Euphemia wbiegła pierwsza. Najpierw rzuciła się na syna sprawdzając czy nic mu nie jest, a potem tak samo uważnie obejrzała nas. Opowiedzieliśmy jej co się stało, włączając w to napis na trawie. Kobieta była przerażona, przytuliła mnie mocno i odprawiła wszystkich do pokoji.
- Musicie odpocząć, jutro będziemy myśleć.

Długo nie mogłam zasnąć leżąc na łóżku obok Lily. Dziewczyna z resztą miała podobnie. W milczeniu wpatrywałyśmy się w sufit, nasłuchując krążących po salonie Potter'ów.
- Nie mówiłaś mi nic, czemu?- spytała w końcu.
- Uważałam, że nie jest to aż tak ważne, a potem wszystko potoczyło się szybko i bałam się kogokolwiek w to wplątać - szepnęłam ocierając oczy. Wcześniej wyczerpałam zapas łez i teraz czułam tylko szczypanie.
- Och, Bianca - rudowłosa chwyciła moją rękę i mocno ścisnęła. - teraz działamy razem. I damy sobie radę ze wszystkim.
Spojrzałam na Evans otuloną kołdrą, wyglądało słodko. Miała lekko zaróżowione policzki i spokojny wyraz twarzy. Jej spokój i mi się udzielił, więc po jakimś czasie udało nam się zasnąć.
Wyplątałam się z pościeli i włożyłam na piżame bluzę Remusa. Pachniała jego perfumami przez co poczułam się trochę lepiej. Wymknęłam się z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Dzień dobry - podskoczyłam słysząc za sobą szept. Obróciłam się zirytowana.
- Wystraszyłeś mnie - mruknęłam i ruszyłam do schodów. Blondyn oczywiście poszedł za mną.
- Przepraszam. Jak się czujesz?
- Fatalnie - odpowiedziałam otwarcie, zeskakując z ostatniego stopnia. - a ty?
- Też - chciałam iść do kuchni ale Remus chwycił mnie za rękę i pociągnął na kanapę. Usiadłam nie mogąc spojrzeć na chłopaka. Kiedy wczoraj o wszystkim im powiedziałam wyglądał na zawiedzionego i złego. Kiedy przyszli Potter'owie odszedł do pokoju bez słowa. Zabolało mnie to.
- Bianca, popatrz na mnie - nie zareagowałam uporczywie patrząc w ścianę.- Proszę, Bianca.
Westchnęłam i zerknęłam na niego. Jego włosy były nie ułożone, wyglądały jakby wpadł w środek tornada. Mimowolnie wyciągnęłam rękę i je przeczesałam. Kiedy chciałam cofnąć dłoń, złapał ją i przyłożył do ust, całując. Zarumieniłam się.
- Przepraszam za wczoraj, po prostu nie byłem w stanie zrozumieć czemu nikomu tego nie powiedziałaś.
- Też bałeś się powiedzieć nam o twoim przypadku - zauważyłam splatając nasze ręce.
- To nie..
- To jest to samo. Dwie tajemnice, które w końcu ujrzały światło dzienne.
- Co teraz zrobimy?
- Nie wiem. - pokręciłam głową, nagle zmęczona.- nie wiem, nie mam pojęcia.
- Chodź tutaj - chłopak objął mnie mocno ramionami, kładąc brodę na czubku mojej głowy.
- Wiem, że to puste słowa, ale musisz mi wierzyć. Wszystko się ułoży. - zacisnęłam powieki, biorąc drżący oddech. Pragnęłam z całego serca by wszystko się ułożyło. Chciałam by moim przyjaciele byli bezpieczni, by nie musieli walczyć. Wiedziałam jednak, że to niemożliwe. Nie mogłam tej walki stoczyć sama.

Kiedy wszyscy już wstali zasiedliśmy w salonie, raz jeszcze analizując nocne wydarzenia. Potter'ów nie było więc mogliśmy dokładnie przedyskutować sytuację. Syriusz krążył niespokojnie po pokoju, ale nikt nie zamierzał go uspokajać. Mimo wszystko nadal byliśmy kłębkami nerwów. 
- Musimy powiadomić dyrektora- oznajmiła Lily, spoglądając na mnie. Przekaz był jasny, musimy powiedzieć mu całą prawdę.
- No dobrze ale co potem?- Regulus był wyraźnie zirytowany.- poczekamy aż ta wiedźma znajdzie Biancę? Dała jasny znak, że ją zabiję.
Byłam świadoma tego co mówił, a jednak i tak przeszedł mnie dreszcz. Potarłam dłonie myśląc intensywnie. Co jeszcze mogliśmy zrobić? Nie wiedziałam o tej kobiecie nic. Nie miałam pojęcia jak wygląda, ile ma lat, czy zabiję mnie od razu czy najpierw sprawi bym cierpiała? Pytań było wiele, a odpowiedzi żadnych. 
- Może zacznijmy od dyrektora- oznajmiłam w końcu.- istnieje cień szansy, że wie co nie co o tej morderczyni.
- Kiedy ruszamy?
- Zaraz. Nie możemy tu zostać i narażać tych ludzi. Wczoraj prawie zginęli.- przypomniał Potter.
- Za pół godziny widzimy się w tym samym  miejscu, poinformuj rodziców, ja zajmę się Dumbledorem.

Wraz z Evans przeszłyśmy do tymczasowego lokum i zaczęłyśmy pakować kufry. Milczałyśmy nie wiedząc co powiedzieć. Wczoraj omal nie zginęli ludzie, a to wszystko przez jakąś kobietę, która chce mnie zabić. Nagle ogarnął mnie gniew. Nie miała prawa niszczyć tego domu. Nawet jeśli chciała mnie zastraszyć, posunęła się do okropnego czynu. Poczułam chłód niosący się w górę moich rąk.  Musiała zostać ukarana, musiała zapłacić, musiała..
- Black!- ktoś mocno szarpnął moim ramieniem. Zaraz potem poczułam ból, który zwalił mnie z nóg. Jęknęłam kiedy chłód nasilił się zalewając moją skroń. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam obraz był zamglony.
- Co to na Merlina było?- Evans stała gdzieś po mojej lewej. Czułam jak dotyka mojej skóry i odskakuje.- jesteś lodowata!
- Co jest?- w końcu obraz się wyostrzył i byłam w stanie zobaczyć pokój. Usiadłam pocierając skronie. Moje ciało na pewno nie miało prawidłowej temperatury. Skupiłam wzrok na podłodze przede mną. Drewno zdobiły śnieżne płatki. Cofnęłam się odruchowo, wpadając na Lilkę.
- Co tu się stało?
- Nie wiem jak to zrobiłaś. W jednym momencie się pakowałaś, a potem zrobiło się chłodniej. Stałaś, a podłoga pod tobą zaczęła zamarzać. Chciałam Cię odciągnąć ale nagle upadłaś.- wyjaśniła oplatając się ramionami.
- Ok - mruknęłam.- Ok, na pewno da się to jakoś wytłumaczyć. Musimy się tego pozbyć- dodałam, delikatnie dotykając szronu. Ukruszył się lekko ale nie roztopił. Poprawiłam włosy, wpatrując się w nasz problem.
- Może to po prostu czymś przykryjmy?- zasugerowała Lily, drapiąc się po głowie.- nie widzę innego rozwiązania.
- Ja też nie, poza tym musimy iść- podniosłam dywan i nasunęłam go na plamę. - cóż musi wystarczyć.

REMUS
Zerknąłem na Biancę, która krążyła pod drzwiami ciągnąc się za włosy. Dyrektor zgodził się przyjąć nas wcześniej do szkoły, więc zaraz po rozpakowaniu się poszliśmy do jego gabinetu. Wcześniej uzgodniliśmy, że Bianca opowie wszystko sama. Nie chciała zmuszać nas do ponownego wysłuchania tej historii. Ja jednak nie miałem zamiaru zostawić jej samej.Była wystarczająco samotna przez ostatnie lata.
- A jeśli mi nie uwierzy? Może pomyśli, że to jedynie wytwór mojej wyobraźni? I co wtedy?- spojrzałem na dziewczynę, wyrywając się z rozmyśleń.- wyśle mnie do Munga.
- Hej, uspokój się - poprosiłem, łapiąc ją za rękę. Zatrzymała się w miejscu spoglądając w moje oczy. Uśmiechnąłem się pocieszająco, ściskając jej dłoń.
- Och, to takie dziwne - oznajmiła nagle. - to co się dzieję. Czuję się jak w jakimś koszmarze.
- Wielkie dzięki- zmarszczyłem brwi, zakładając ręce na piersi.
- Nie chodzi mi o Ciebie, Remi - wspięła się na palce i delikatnie mnie pocałowała.- ty jesteś moim słońcem w tym wszystkim.
Poczułem ciepło zalewające moje policzki, dziewczyna uśmiechnęła się jedynie poprawiając włosy. Wyglądała jak anioł, który niósł na swoich barkach zbyt wielki ciężar. 
- Dzień dobry - oboje spojrzeliśmy na stojącego w drzwiach dyrektora. Uśmiechał się ale wiedziałem, że jest bardzo zaniepokojony.- wejdźcie.
Gabinet nie zmienił się od naszej ostatniej wizyty. Nadal było tu ciepło i przepięknie pachniało. Zajęliśmy wolne krzesła, przypatrując się starcowi. 
- Słyszałem co się stało w Dolinie Godryka - powiedział powoli.- co wy możecie mi o tym powiedzieć?
- Chodzi o to, że to był zaplanowany atak - mruknęła Black niechętnie. Sięgnąłem po jej dłoń i splotłem nasze palce. Odetchnęła głęboko i  wszystko opowiedziała. Moje serce znów rozpadło się z żalu.

BIANCA
Albus spoglądał na mnie z nieodgadnionym wzrokiem. Podczas opowieści ani razu mi nie przerwał ani nie skomentował. Nie widziałam na jego twarzy rozczarowania, co uznałam za dobry znak.
-Znałem Khalidę - oznajmił nagle, wstając.- byłam moją przyjaciółką. Chodziła ze mną do klasy. Po szkole nasze drogi się rozeszły. - podszedł do pobliskiej półki z książkami, a my wzrokiem śledziliśmy jego ruchy.- kiedyś, przez przypadek na siebie wpadliśmy. Była zmęczona i wyczerpana. Wyznała mi, że ktoś ją śledzi. Poprosiła o pomoc, więc jej udzieliłem. Razem przeszukaliśmy bibliotekę szukając informacji na temat potężnej wiedźmy.- wyciągnął jedną z ksiąg, przekartkował i podsunął nam pod nosy otwarty rozdział.- nazywa się Teho i według ksiąg nie żyje od dwustu lat.

Bianca Black i HuncwociOnde as histórias ganham vida. Descobre agora