18

2.2K 121 14
                                    

- Uważaj na nich i postaraj się nie wplątywać w kłopoty - poprosiła Evans podnosząc swoje bagaże.
- Znasz mnie Lilka, bez tego się nie obejdzie- rudowłosa tylko westchnęła przytulając mnie mocno.
- Wesołych świąt - szepnęłam z uśmiechem. Odsunęłam się by ostatni raz spojrzeć na przyjaciółkę.
- Trzymaj się i nie daj Petunii zniszczyć ci świąt - poprosiłam.
- Będę tęsknić - mruknęła nieco ponuro.
- Och, a ja nie? Jedź już za nim zaciągnę cię siłą do wozu- rozkazałam.
- Już, spokojnie tylko spokojnie - zaśmiała się wchodząc do pojazdu.- do zobaczenia.
- Do zobaczenia - powóz ruszył, a ja jeszcze chwilę stałam na mrozie uważnie patrząc w śnieg. Wszędzie panowała biel, chłód przenikał całe moje ciało. Przymknęłam oczy wdychając zimne powietrze.
- Zaziębisz się - wzruszyłam ramionami na te słowa, nie bardzo mnie to obchodziło.
- Trudno, najwyżej spędzę święta w łóżku - oznajmiłam obracając się w stronę stojącego w drzwiach Remusa.
- Nie sądzisz, że wystarczająco się należałaś?- spytał, słyszałam go mimo odległości kilku metrów. Był zły. Nerwowo przeczesałam włosy z powrotem patrząc na krajobraz.
- Chodź, zaraz obiad - ponaglił mnie chłopak, kiedy po następnych minutach nic nie odpowiedziałam i nie ruszyłam się z miejsca. - Bianca.
Ostatecznie się odwróciłam i pokiwałam głową idąc w jego kierunku. Z odległości kilku kroków widziałam jaki był zmęczony. Jutro miała być pełnia.
- Jak się czujesz ?- zapytałam otrzepując śnieg z kurtki.
- Jak zwykle - odparł niechętnie.
- Mam tylko nadzieję, że nie zacznie padać śnieg bo będziemy mieli problem z szybszym dotarciem do Wierzby - oznajmiłam, ostatni raz patrząc w niebo.
- Będziemy? O nie, nigdzie nie idziesz- odezwał się chłopak zatrzymując się gwałtownie.
- Co? Dlaczego? - uniosłam głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy.
- Bianca zrozum - blondyn położył mi dłonie na ramionach. - niedawno byłaś w śpiączce, daj sobie czas. Dobrze wiesz, że czasami zdarza ci się niebezpiecznie zachwiać po jakimś większym wysiłku. Nie chcę żeby coś ci się stało - tłumaczył spokojnie chłopak.
- Nie rób ze mnie inwalidy Remus - warknęłam wyrywając się i kierując na schody.
- Bianca, przecież wiesz o co mi chodzi.
Uh, wiedziałam zbyt dobrze. Czułam się fatalnie wiedząc, że nie mogę mu pomóc przez własną chorobę. Zacisnęłam zęby, by nie krzyknąć z bezsilności. Cholerna śpiączka, cholerny wisiorek, cholerna Khalida.
" Przyznanie się do swoich demonów jest trudne".
Moje demony, potwory siedzące w mojej głowie, głos niedający spokój zwłaszcza nocą. Coś co wykańcza mnie od środka.

Podczas obiadu starałam się brać udział w rozmowie Huncwotów, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Po przespaniu się z problemem doszłam do wniosku, że moi przyjaciele mają prawo znać prawdę. Mimo to nie chciałam psuć świątecznej atmosfery. Czas po sylwestrze wydawał się najlepszym pomysłem na takie rozmowy. Nowy rok, nowe życie i inne tego typu głupoty.
Uniosłam wzrok słysząc jak ktoś wymawia moje imię.
- Hm?
- Pytałem czy wszystko ok?- Syriusz patrzył na mnie zmartwiony. Na jego czole było pełno zmarszczek, a cieni pod oczami nie dałoby się ukryć nawet mocnym korektorem. Mój brat był w złym stanie.
- U mnie dobrze, ale u Ciebie chyba nie. Kiedy ostatnio się wyspałeś?- odbiłam piłeczkę.
- Sam nie wiem - chłopak podrapał się po karku.
- Wyglądasz źle Syriuszu - oznajmiłam cicho, pochylając się w jego kierunku.
- Przesadzasz - chłopak lekceważąco machnął ręką.
- Przestań się tak martwić.
- Nie mogę, zresztą wszyscy się martwimy - wskazał na rozmawiających chłopców. Rzeczywiście cała trójka wyglądała na zmęczoną.
Westchnęłam bezsilnie.
- Przepraszam - podniosłam się, mój głos zabrzmiał sucho mimo, że tego nie zamierzałam.- idę do biblioteki.
Nie chciałam być niczyim problemem.
Odkasnęłam czując gule w gardle.
Wyszłam na korytarz od razu zaczynając głęboko oddychać. Bolały mnie płuca. Usiadłam na pobliskim parapecie, czekając na ulgę. Wyjrzałam przez okno zastanawiając się jak bardzo wszystko się zmieniło. Z wesołej, otwartej dziewczyny w niecałe cztery miesiące stałam się tajemniczą, smutną nastolatką o problemach, które zdecydowanie ją przewyższają.
- Bianca? - znajomy głos sprowadził mnie na ziemię.
- Hej Reg - uśmiechnęłam się do brata.
- Co tu robisz?- spytał. Poruszyłam nogami spuszczając wzrok. Moja jedna sznurówka była czarna, a druga biała.
- Wiesz, kocham Cię - powiedziałam nagle unosząc głowę.- i tak mi przykro, że wychowałeś się w naszej rodzinie - dodałam już szeptem.
- Hej, ja tam się cieszę, mam świetną, starszą siostrę - przyznał z szerokim uśmiechem. Zsunęłam się z parapetu i przytuliłam do chłopaka. Dlaczego nigdy nie mówiłam mu jak bardzo ważny dla mnie jest.
Spojrzałam ponad jego ramieniem słysząc trzask drzwi.
- Najwyższych czas byście się pogodzili - oznajmiłam pewnie, na tyle głośno, by stojący przy wielkiej sali Syriusz mnie usłyszał. Uniósł głowę przerywając rozmowę z Remusem i Jamesem. Chłopcy spojrzeli na mnie i odeszli dając mi wolną rękę. Wiedzieli co chce zrobić.
Regulus natomiast zdrętwiał powoli się odsuwając. Chciał uciec i popełnić błąd, który wkoło przerabialiśmy.
- Syriusz - spojrzałam na zbliżającego się chłopaka.
- Regulusie, poczekaj - założyłam ręce na piersi i spojrzałam na ich obu z wyższością.
- Jesteśmy rodziną chłopcy i musimy trzymać się razem. To rodzice nas podzielili, a teraz jesteśmy na tyle dorośli i rozumni by znowu się złączyć. Tak jak przed wyjazdem do szkół - oznajmiłam przyglądając się braciom.
Przez kilka minut wpatrywaliśmy się w siebie, nie bardzo wiedząc co zrobić, w końcu Syriusz wyciągnął rękę w kierunku brata.
- Przepraszam za wszystko - zaczął, starając się opanować targające nim emocje.- zgoda?
Oczy Rega rozszerzyły się ze zdziwienia. Zerknął na mnie niepewnie. Skinęłam głową z lekkim uśmiechem. W końcu chłopak uścisnął wyciągniętą dłoń.
- Też przepraszam. Zgoda.
Klasnęłam w dłonie zadowolona i mocno przytuliłam obu chłopców.
- Kocham Was - mruknęłam.
- My Ciebie też - odezwali się równocześnie, co skwitowałam wybuchem śmiechu. Odzyskałam swoją część rodziny i już nigdy nie miałam zamiaru jej stracić. Nigdy nie chciałam widzieć jak cierpią. Nigdy więcej.

Bianca Black i HuncwociWhere stories live. Discover now