8

3.2K 170 5
                                    

Następny tydzień minął mi na wygłupach z Huncwotami. Poznałam ich na tyle dobrze, że śmiało mogłaby opisać ich w kilkunastu zdaniach.
Wczoraj zasnęłam dość późno, więc nie bardzo się zdziwiłam, kiedy zaspałam na pierwszą lekcję. Ah, kochana Lilka postanowiła mnie nie budzić.
Jak najszybciej spakowałam potrzebne rzeczy i pobiegłam do sali od transmutacji. Uchyliłam drzwi i wślizgnęłam się do klasy. Profesor była odwrócona do mnie plecami i pisała coś na tablicy. Ruszyłam do trzeciej ławki od końca, w której siedział Remus. Już, już miałam usiąść i odetchnąć z ulgą kiedy..
- Postanowiła się jednak pani zjawić, panno Black - McGonagall odwróciła się gwałtownie w moim kierunku. Kurde.
- Tak, pomyślałam, że będzie to dla pani miła niespodzianka - uśmiechnęłam się niewinnie. Klasa zachichotała cicho.
- Spokój - warknęła nauczycielka.- minus pięć punktów dla Gryffindoru za pani spóźnienie. Proszę usiąść.
Nadal z uśmiechem zajęłam wolne krzesło.
- Wiesz, że lekcje zaczęły się piętnaście minut temu?- Lupin zaczął przepisywać zdania z tablicy.
- Naprawdę, a przypomnieć ci kto wrzucił mój zegarek do jeziora?- chłopak poczerwieniał na twarzy dalej przepisując.
- Miał blond włosy i nazywał się Remus, kojarzysz gościa?- ciągnęłam niewzruszona. - jest w naszym wieku i jakimś dziwnym trafem ma takie same nazwisko jak ty. Zbieg okoliczności?
- Ile razy mam cię za to przepraszać?- jęknął chłopak ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie musisz, ale lubię ci to wypominać - uśmiechnęłam się słodko, odsuwając jego ręce od twarzy.
- Jesteś wredna - burknął.
- Okazjonalnie - wzruszyłam ramionami.
Chłopak westchnął z trudem panując nad uśmiechem. Przyjrzałam mu się uważnie. Był dziwnie blady. Oczy straciły fragment swojego blasku.
- Dobrze się czujesz Remik?- spytałam poważniejąc. Zmarszczył brwi jakby sam się nad tym zastanawiał.
- Czemu pytasz?- odezwał się po chwili ciszy.
- Jesteś blady i wyglądasz na zmęczonego.
- Nie spaliśmy do trzeciej - przypomniał mi niepewnie.
- Może - przez chwilę patrzyłam w jego oczy szukając kłamstwa i.. znalazłam je.
- Wiesz, że przyjaciół się nie okłamuje?- odwróciłam wzrok mówiąc to. Nie mogłam ponownie spojrzeć mu w oczy.
- Ja..
- Nie chcesz nie mów ale i tak się dowiem - przerwałam mu cicho. Zabolało.
Resztę lekcji przemilczeliśmy. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć, by złagodzić sytuację.
Podczas przerwy poszłam do swojego dormitorium wiedziona przeczuciem. Zaczęłam przerzucać książki szukając jednej z nich. Kiedy w końcu trzymałam w rękach książkę o likantropi, zawahałam się. Czy na pewno chciałam to wiedzieć? Czy chciałam mieszać się w coś takiego? Odpowiedź brzmiała tak. Remus był moim przyjacielem. Zaczęłam wertować strony. Zatrzymałam się na rozdziale: jak rozpoznać likantropa?
Książka wypadał mi z rąk upadając na podłogę z cichym hukiem. Zaczęłam tępo wpatrywać się w drzwi szukając w nich odpowiedzi. Czy to wszystko musi się tak komplikować? Usiadłam na łóżku ukrywając twarz w dłoniach. Cholera, cholera, cholera.
Podniosłam lekturę i odłożyłam na szafkę nocną. Westchnęłam cicho zastanawiając się jak to wszystko wyjaśnić.
Dopiero po kwadransie siedzenia i rozmyślania zrozumiałam, że znowu jestem spóźniona. Pobiegłam na eliksiry.

Remus
Bianca nie odzywała się do mnie przez cały dzień. Unikała jak ognia spoglądania na mnie. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Zamyślona i równie blada jak ja. Byłem zły, że tak to wszystko wyszło. Zaraz po kolacji wraz z huncwotami poszliśmy do salonu, gdzie zastaliśmy Black siedzącą na kanapie. Syriusz podszedł do niej i położył rękę na ramieniu. Wzdrygnęła się i spojrzała w naszym kierunku. Skrzywiła się nieznacznie.
- Co jest?- James przyjrzał się dziewczynie uważnie.
- Chyba musimy pogadać - czarnowłosa spojrzała na mnie przez co po plecach przebiegł mi zimny dreszcz. Już po mnie.
- Ale..- zacząłem starając się odwlec w czasie to co nieuniknione.
- Wy mi coś wytłumaczycie i ja wam coś wytłumaczę oraz pokaże - wstała i ruszyła w kierunku naszego dormitorium.
Wymieniliśmy spojrzenie i poszliśmy za nią. Chyba pora na prawdę.
Kiedy tylko znaleźliśmy się w pomieszczeniu zajęliśmy miejsca na łóżkach. Bianca stanęła na środku pokoju. Spojrzała na każdego pokolei ale swój wzrok zatrzymała na mnie.
- Jak długo zamierzałeś ukrywać przede mną fakt, że jesteś wilkołakiem?- zbladłem słysząc te słowa.
- Ja..po prostu nie sądziłem.. - zacząłem, jąkając się.
- Może inaczej, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
Zacisnąłem zęby. Gniew przyszedł równie niespodziewanie jak żal. Wstałem gwałtownie z łóżka zaciskając pięści.
- Bo jestem potworem - krzyknąłem. Moi przyjaciele zmarkotnieli. Bałem się spojrzeć Biance w oczy. Nie chciałem w nich zobaczyć obrzydzenia ani tym bardziej strachu.Nagle poczułem ciepłe ręce oplatające mnie ciasno w pasie. Otworzyłem oczy. Czarnowłosa przytulała się do mojej klatki piersiowej. Niepewnie również ją objąłem. Ogarnął mnie upragniony spokój.
- Jesteśmy przyjaciółmi bez względu na wszystko - usłyszałem jej szept.- bo na tym to polega, by być razem, mimo wszystko.
Zapanowała przyjemna cisza. Przyjaciele uśmiechnęli się z ulgą.
- Zgaduje, że mu pomagacie i tak jak Syriusz jesteście animagami?- spojrzeliśmy na Blacka słysząc to od dziewczyny. Czy on się wydał?
- No co? Jest moją siostrą - wzruszył ramionami Syriusz.
- Miałaś nam coś powiedzieć i pokazać - przypomniał zmieniając temat.
- Właśnie - odsunęła się ode mnie.- od następnej pełni będę wam pomagać.
- Nie - krzyknąłem równo z Syriuszem.
- Wilkołak zabiję człowieka - przypomniał Potter patrząc na nią z troską.
- Ale nie animaga - przypomniała i po chwili zamiast niej na podłodze stał czarny wilk o fioletowych ślepiach.
Wytrzeszczałem oczy. Spojrzałem na Syriusza. Wyglądał na równie zdziwionego. Nie miał o niczym pojęcia. Po chwili na jego twarzy pojawiła się złość i strach. Bianca znowu stała się sobą. Uśmiechała się
- Coś ty sobie wyobrażała ucząc się animagi?- krzyknął podchodząc do niej, z jej ust od razu zniknął uśmiech.
- Że.. w zasadzie to nic.
- To było niebezpieczne - warknął, łapiąc się za włosy.
- Kocham rzeczy niebezpieczne - uśmiechnęła się rozbrajająco. Spochmurniałem. Nie mogła tego zrobić. Nie mogła się tak narażać.
Chłopak przytulił ją mocno.
- Wiem - usłyszałem.- ale zacznij na siebie uważać.

Bianca
Odsunęłam się od brata.
- Będę wam pomagać - oznajmiłam dumna z siebie. - długo nad tym myślałam. Taka jest moja decyzja.
- Nie przekonam cię do zmiany planu?- spytał mnie Remus.
- Nie, zawsze będziemy trzymać się razem - wyciągnęłam ręce i po chwili cała nasza piątka tuliła się w grupowym uścisku.
- Powinniśmy nazwać cię osłem, jesteś strasznie uparta - usłyszałam szept James'a kiedy się odsunęliśmy.- Wypchaj się Potter, o ile mi wiadomo wnioskując po przezwisku jesteś jeleniem, a wilki na nie polują - warknęłam i rzuciłam się na chłopaka zaczynając go łaskotać. Jego śmiech rozniósł się po dormitorium, a kto wie może i po całym Hogwarcie.


Bianca Black i HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz