× 17 × " I'm weird cause I hate goodbyes "

168 30 7
                                    

Kiedy tylko wielki pojazd zatrzymał się przed jego przystankiem, Taehyung niemalże wypadł z niego przez to jak szybko i gwałtownie wybiegł na zewnątrz. Mimo tego jednak nie zatrzymał się nawet na moment i czym prędzej zaczął biec - pozwalając na to, aby jego poniosły go rozległym chodnikiem. Minął przystanek, wiadukt, rzekę i ciąg domów z kolorowymi ogródkami, które swoją świeżością i jaskrawością świadczyły o nadejściu cieplejszych dni. Z automatu skręcił w nieco ciaśniejszą uliczkę i przyspieszył, a w pole jego wzroku wkrótce wkroczył biały budynek, z wyłączonym jeszcze neonem o treści " Studio Tatuażu Seesaw ".

Na jego twarzy mimowolnie rozciągnął się szeroki uśmiech, a jego oczy zaszkliły się. Jego serce trzepotało w jego klatce piersiowej niczym wolny ptak, a całe jego ciało wypełniło się ciepłem podobnym do tego, który zachodzi w ludziach kiedy w końcu wracają do domu. Wziął w płuca ogromny, głęboki oddech, po czym wstrzymał go w momencie kiedy zapukał donośnie do drzwi. Potem cofnął się o krok, pospiesznie wyciągając różową kartkę i rozprostowywując ją.

W tym momencie usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i podniósł głowę, a tuż przed nim stanął blondyn o bladej skórze pokrytej tatuażami. Taehyung szybciutko wyprostował się i uśmiechnął do niego, przygryzając nerwowo wargę. Nie myślał, ze ich pierwsze spotkanie po takim czasie i po tych wszystkich głupich zdarzeniach będzie go tak stresować...

— Dzień dobry. Ja w sprawie pracy — Powiedział łagodnym tonem, unosząc ogłoszenie w jego ręce.

Tym razem mimo swojego wizerunku to tatuażysta wyglądał jakby miał za moment po prosru wybuchnąć płaczem. Pospiesznie chwycił za uniesioną dłoń chłopaka i wciągnął go do środka, zamykając za nim drzwi i przyciągając do swojego ciała - mocno go przytulając. Taehyung był ogromnie zaskoczony, ale mimo wszystko odwzajemnił tęskny uścisk, przymykając powieki, spod których zaczęły wylewać się łzy. Nareszcie mógł sobie na nie pozwolić, bo wiedział, że przy Yoongim mógł spokojnie się rozkleić.

— Myślałem, że już dawno jesteś w cholernej Ameryce — Mruknął w końcu Min zachrypniętym od powstrzymywania łez głosem, na co młodszy łagodnie się roześmiał.

— Miałem być, ale... To długa historia — Powiedział, a potem lekko pokręcił głową, — W sumie to nie, po prostu spierdoliłem z samolotu.

Yoongi nieco odsunął się od niego i spojrzał na niego ze zdziwieniem - wywołanym nie tylko przez jego słowa, ale także rzucone przekleństwo. Tae? Religijny ułożony chłopczyk, wzorowe dziecko, z takim językiem? Roześmiał się, ogromnie rozbawiony przez to wszystko. Jak dobrze było mieć swojego Tete z powrotem.

— Jesteś niemożliwy. Po prostu niemożliwy.

-----------------------------°•🌸•°----------------------------

— No i potem stamtąd wybiegłem i złapałem taksówkę. A jak jechałem z powrotem to widziałem nad sobą ich samolot. W sumie śmieszne to było, bo lecieli z moją pustą walizką — Opowiadał Yoongiemu podekscytowany Tawhyung, podczas kiedy siedzieli w jego studiu, na tej samej kanapie, na której prawie zasnęli w ich pierwszy dzień razem. Yoongi opierał się o oparcie, zaś Tawhyung leżał rozłożony na wspomnianej kanapie, z głową na kolanach blondyna, który uśmiechał się do niego łagodnie. Kiedy ostatnio był tak szczęśliwy?

— A co z mieszkaniem twoich rodziców? — Spytał starszy w końcu.

— Och, no tak, to. Sprzedałem.

— Tak po prostu sprzedałeś dom swoich rodziców??

— Nie ' tak po prostu '. Miał być sprzedany tak czy tak, bo do Ameryki mieliśmy wyprowadzić się na stałe, to znaczy - oni wyprowadzili się tam na stałe. No a skoro ja zostałem to sam zająłem się się sprzedażą.

— Rozumiem... I gdzie ty się wyprowadzasz?

— No właśnie z tym jest problem... — Przyznał się młodszy, bawiąc się swoimi palcami z westchnięciem, — Jak tylko sprzedałem dom, od razu wziąłem się za szukanie czegoś innego w okolicy. Nie chcę wynosić się nie wiadomo jak daleko, przecież nie po to tutaj zostałem. Chodzi o to, że nie mogę znaleźć absolutnie nic w pobliżu.

Yoongi spojrzał na niego nieco zaskoczony, marszcząc przy tym brwi. W pewnym momencie odwrócił wzrok, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał - de facto właśnie to robił. Zastanawiał się nad jedną z ważniejszych decyzji w swoim życiu. W końcu ponownie się odezwał,

— W związku z tym, że jestem twoim nowym pracodawcą, moim zadaniem jest ci pomóc. Dlatego wprowadzasz się do mnie. Nie przyjmuję żadnych odmów.

Taehyung zamrugał kilka razy na jego słowa, spoglądając na niego w czystym szoku. Potem jednak roześmiał się.

— No tego jeszcze nie było - żeby mój własny szef nakazywał mi wprowadzenie się do jego domu! — Zakrzyknął teatralnie, na co starszy pokręcił głową.

— Nie dramatyzuj — Odparł figlarnie, mierzwiąc jego włosy czule, na co ten zachichotał niczym dzieciak. W końcu jednak usiadł żeby mocno go wyściskać.

— Dziękuję... Za to i za wszystko co dla mnie zrobiłeś.

Mruknął, a Yoongi do końca dnia zastanawiał się co tak w zasadzie dla niego zrobił. Bo nie mogło chodzić o sam dom, prawda?

firefliesWhere stories live. Discover now