× 12 × " Please, take me away from here "

195 32 11
                                    

Taehyung nawet nie zdążył zauważyć kiedy minęły te okropne dwa dni. Na początku chciał po prostu zostać u Yoongiego i nawet nie wracać, ale przecież w domu miał wszystkie swoje rzeczy - nie mógł tak po prosru wejść i po chwili wyjść, ojciec na pewno by go zatrzymywał, kto wie czy nawet nie siłą. Poza tym chyba miał lepszy pomysł, który zamierzał zrealizować na lotnisku i nic nie było w stanie go zatrzymać, chociaż... Miał pewne obawy i bał się, bo to miał być jego pierwszy tak duży - nie, ogromny, wybryk.

W drodze na lotnisko był cicho - nie odzywał się do rodziców ani słowem i ignorował każde ich pytanie, mimo, że ich również nie było zbyt dużo. Może i lepiej. Kiedy ich słyszał aż się w nim gotowało. Wysiedli z samochodu i weszli do środka ogromnego budynku, ciągnąc za sobą swoje "ciężkie" walizki. Zostały im trzy pieprzone godziny do samej odprawy, a on już miał absolutnie wszystkiego dosyć, ale musiał zachować spokój. Wytrzyma.

Odprawa jak i cała reszta poszła sprawnie, ale czekanie kolejnych pięć godzin na lot to już lekka, jak nie ogromna przesada. Przecież zaraz trafi go szlak. Kiedy rodzice pili kawę przy jednym ze stołów, on pomacał swoje biodro, żeby sprawdzić, czy ma przy sobie portfel. Był tam, dzięki Bogu i wszystkiemu co święte. Oczekiwanie na samolot w większej części przespał i obudził się jakieś pół godziny przed planowanym odlotem, lecz ludzie już ustawiali się w kolejce do sprawdzenia biletów. Taehyung również pokierował się leniwie w tamtą stronę, mocno zaciskając dłoń na kablu od słuchawek - jedną miał w uchu a z niej głośno grała piosenka Girls Go Wild.

" Chryste Panie, Laura, daj mi odwagi bo zaraz zemdleję... " Pomyślał, przełykając narastającą gulę w gardle. Jego serce biło głośno i niemiłosiernie odbijało się od jego żeber coraz głośniej, im bliżej był do skanu biletów, a to wcale nie pomagało. Pierwsi byli jego rodzice - ich bilety jak i ten Taehyunga zostały sprawdzone, po czym przeszli przez barierkę, a chłopak na chwilę został w tyle. Przystanął przy starszej pani sprawdzającej bilety zanim przeszedł przez barierki.

— Czy mogłaby Pani zostawić otwarte przejście? Zaraz mam zamiar tu wrócić i uciec od zrujnowanego życia--

— Taehyung, chodź już, musimy wejść na pokład! — Krzyknęła jego matka, a on szybko przeszedł przez barierkę i jeszcze na chwilę odwrócił się do starszej kobiety z błagalnym uśmiechem.

Proszę.

Ona tylko się do niego uśmiechnęła, a to wystarczyło, żeby już wiedział, że mu pomoże.

Podgłośnił piosenkę, która na powtórzeniu leciała w jego słuchawkach, a potem podbiegł do rodziców, żeby za nimi nadążyć. Wszyscy powoli wchodzili po metalowych schodach - rodzice byli przed nim, a on na samiutkim końcu. Pozwolił, aby weszli do środka i wtedy dopiero przystanął, uśmiechając się do zdziwionych stewardess. Wetknął głowę do środka i uśmiechnął się szeroko, widząc swoich rodziców stojących pomiędzy innymi ludźmi, przepychającymi się do swoich miejsc.

— Miłego lotu w jedną stronę! Have fun! — Krzyknął do nich, a potem w te pędy rzucił się do ucieczki po schodach. Tuż po tym jak zeskoczył z ostatniego stopnia, metalowe schody zaczęły być odsuwane, a on usłyszał tylko ' Kim Taehyung! ' wykrzyczane przez matkę zanim drzwi samolotu zostały zamknięte.

Jak najszybciej popędził do poprzedniego przejścia, które tak jak prosił zostało otwarte. Uśmiechnął się szeroko do starszej kobiety, gdy ją mijał.

— Dziękuję!

Krzyknął do niej, a potem przebiegł przez całe lotnisko, aż do wyjścia - przy okazji niektórzy, a raczej większość ludzi, patrzyła się na niego jak na kosmitę, bo przecież kto normalny tak po prostu ucieka z lotniska tuż przed swoim lotem? Kiedy wybiegł na zewnątrz - zgiął się i ułożył dłonie na kolanach, oddychając ciężko z wielkim uśmiechem na ustach, a słuchawka wypadła mu z ucha. Czy właśnie to nazywano wolnością? Jego telefon co chwilę głośno wibrował, a on wcale nie był zaskoczony widząc numer swojej matki na ekranie. Wyszczerzył zęby w uśmiechu i bez zastanowienia zablokował numer i ten i ojca. Miał ich serdecznie dosyć i teraz już nie miał żadnych oporów przed tym, aby się od nich oderwać na dobre. Zamiast do nich, zadzwonił na taksówkę i już po dziesięciu minutach siedział sobie wygodnie w samochodzie TAXI, patrząc przez okno, a uśmiech nawet na chwilę nie schodził mu z ust.

— Wygląda Pan na bardzo uradowanego — Zagaił taksówkarz, a Taehyung zaśmiał się pod nosem.

— Bo taki właśnie jestem.

Odpowiedział, a dosłownie moment po tych słowach usłyszał warkot nad nimi spojrzał w niebo.

Tam właśnie leciał samolot, a w nim jego rodzice lecący do Ameryki w jedną stronę, z jego pustą walizką.

------------------------------
|  aི/nི   |       |         |
|           |       |         |
|           |       |        🌟
|           |     🌙
|          ⭐
☄️
Wcale nie zapomniałam wstawić rozdziału w sobotę, cicho _(:3 」∠)_ 

Anyway, gdyby nie to, że nazwy rozdziałów nazywam po wersach piosenki, to ten nazywałby się " DZIKI TAEHYUNG SPIERDALA Z LOTNISKA " XD

firefliesWhere stories live. Discover now