× 13 × " Cause I feel like such an insomniac "

163 29 0
                                    

Dwa dni. Nie, trzy. Trzy dni odkąd ostatnio widział czy chociażby kontaktował się z Taehyungiem. Szczerze mówiąc ta cała sytuacja gnębiła go ogromnie - zabijała go, rozrywała od środka. Niby głupie, co? Głupie, że chwilowa strata jednej osoby potrafiła tak doszczętnie dobić człowieka. Uczucia... Właśnie to jest takie głupie. Ale nic nie mógł z tym zrobić, prawda? Nie potrafił, nie miał na to wpływu.

Jednak najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie mógł w żaden sposób skontaktować się ze swoją bratnią duszą. Próbował dzwonić, pisać - nic. Nawet nie wiedział gdzie on teraz jest. Pewnie w Ameryce, co? Przez ten cholerny lot i jego cholernych rodziców, którzy jedyne co potrafili to kontrolować go - podcinać mu skrzydła. Chyba właśnie to najbardziej wkurwiało Yoongiego. I właśnie to było jednym z powodów, dla którego dzisiejszej nocy - tak jak poprzednich - leżał w swoim łóżku i gapił się w sufit. Było już okropnie późno, chyba po pierwszej w nocy, ale nie był pewien. Nawet nie chciał sięgać po telefon, aby sprawdzić. Po co mu to było? Odkąd Taehyung zniknął, Yoongi przestał martwić się o czas. Nie wyczekiwał ich spotkań. Nie odliczał minut od momentu, kiedy oboje rozdzielili się i wrócili do swoich domów.

Matko... Jak on za nim tęsknił. Tęsknił za jego oczami, uśmiechem, głosem, ciepłem; za tym, jak pokazywali sobie nawzajem cudne miejsca, za tym jak trzymali się za ręce nieśmiało niczym nastolatkowie, za tym jak Tae zostawał na noc i oboje rozmawiali o wszystkim i niczym, przytulając się pod pierzyną i budząc się rano w swoich ramionach. Ach...

Zaśmiał się cicho pod nosem.
Absurd. Absurd żeby tak mu odwalało po zaledwie trzech dniach rozłąki. To chyba uroki posiadania bratniej duszy i... Zakochiwania się.

Powoli przewrócił się na bok, przymykając na chwilę oczy i wzdychając głęboko, przy okazji przecierając twarz dłońmi. On oszaleje. Oszaleje, a potem wykituje i pochowają go pod drzewem kwitnącej wiśni, razem z jego maszynką do tatuażu. A jak już umrze i pójdzie do nieba to tam właśnie wokół niego będzie latać śliczny aniołek o imieniu Kim Taehyung i obsypywać go kwiatami i całuskami.

Jasna cholera by to wzięła - chyba już stracił umysł skoro myślał o takich rzeczach. Odsłonił oczy i wyjrzał przez okno, spoglądając na nocne, gwieździste niebo. Jego wzrok bardzo szybko przeniósł się na okrągły księżyc, który tej nocy święcił wyjątkowo jasno. Szczerze to go pocieszało. To znaczy - fakt, że niezależnie od tego gdzie się znajdowali, to i tak byli pod tym samym słońcem i księżycem, patrząc na to samo niebo.

Uśmiechnął się pod nosem i usiadł, otwierając szufladkę od swojego stolika nocnego. Przeszperał każdy najmniejszy jej kącik, aż w końcu - na swoje szczęście - znalazł marker. Prawie wypisany, ale nadal działał. Przy jego pomocy zapisał krótką wiadomość na wierzchu swojej dłoni tak, aby Tawhyung na pewno zauważył - musiał zauważyć, Yoongi mógłby nawet pomodlić się o to.

' Tęsknię, Tete. '

Pod tym ostrożnie narysował malutkiego świetlika, po czym zamknął marker i wrzucił go z powrotem do szuflady, ponownie kładąc się na łóżku i w końcu zamykając oczy.

Zasnął.

A Taehyung patrzył na to samo, gwieździste niebo; ten sam jasny księżyc, którego światło padało na tego rękę, ukazując malutkiego świetlika i słowa, które rozgrzały jego serce. Uśmiechnął się sam do siebie, przymykając oczy i przykładając dłoń ze świetlikiem do swojej klatki piersiowej, przytrzymując ją wolną dłonią.

' Nie martw się, już niedługo znów się zobaczymy. ' Pomyślał, jednak na głos, szeptem przed zaśnięciem, cichutko mruknął - niby do siebie, czy do pustego pokoju;

— Też tęsknię.

Chłopak również zasnął, a księżyc swoją cichą kołysanką zaniósł jego słowa prosto do Yoongiego.

firefliesWhere stories live. Discover now